Łączna liczba wyświetleń

środa, 30 grudnia 2020

3. LIKWIDUJĘ BURDEL


30.12.2010r.


Kontynuuję opis spotkania z „D” z 25.05.2006r.

……Na moją propozycję pokazania mi pamiętnika „D” odpowiedziała – dobrze Pawełku wszystko Ci pokażę, ale niestety pamiętnik zostawiłam w domu; umówimy się i to go zobaczysz. Cały czas chodziła mi po głowie złudna nadzieja, że jednak to nie jest możliwe, żeby ta kobieta tak ze mną postępowała tylko z jakiejś premedytacji, dla jakiś określonych celów, których w tej chwili nie znałem, że musiały być w tym jakieś wyższe uczucia.  Powiedziałem „D”– zostanę z Tobą, pomogę Ci wyjść z tego gówna, tylko Ty musisz tego chcieć. Jeśli to potwierdzasz to ja żądam od ciebie od tej chwili bezwzględnej lojalności, wyjaśnienia mi wszystkiego, bez tajemnic i kłamstw, poinformowania mnie o wszystkich twoich niecnych śladach w świecie i necie, natychmiastowa likwidację twoich wszystkich niechlubnych ogłoszeń i słuchanie mnie i moich rad. Czy mi przyrzekasz, że tak będzie? – tak będzie odpowiedziała.  Wobec tego powiedziałem - zaczynamy czyścić sprawy. Najpierw pokaż mi swój dowód osobisty; kim Ty naprawdę jesteś, gdzie mieszkasz, co w ogóle robisz. Wtedy okazało się, że „D” mieszka poza Warszawą a nie jak mówiła w prestiżowej części Warszawy. Samochód, którym jeździła nie jest samochodem służbowym tylko jej męża, nie ma samochodu Volkswagen Polo. Z pracy w firmie spedycyjnej została zwolniona z końcem lutego 2006r.. W końcu wiedziałem gdzie Ją mogę znaleźć!. Wcześniej informowała mnie, że mieszkanie jest wynajmowane przez jej kuzyna a Ona podczas jego pobytu za granicą z tego lokalu korzysta. Teraz przyznała, że to ona podpisała umowę najmu a kuzyn się tylko dokładał finansowo. Wobec tego ustaliliśmy, że jeszcze dzisiaj skontaktuje się z właścicielem mieszkania i poinformuje Go, że z ważnych przyczyn rodzinnych musi zrezygnować z najmu mieszkania dotychczas nazywanego przeze mnie „g”. Następnie poprosiłem o otworzenie szaf, które tak skrzętnie przede mną dotychczas zamykała. Na pierwszy ogień poszła duża torba. Był w niej sprzęt do uprawiania prostytucji – dominacji (straszne, straszne, potworne): parometrowy gruby sznur do wiązania klientów, maska na twarz z suwakiem dla klientów, Dwa sztuczne członki jeden z wibratorem, kajdanki, dwie szpicruty, korki odbytnicze dla klientów łańcuchy, obroża dla klientów, „motylek” – urządzenie do masturbowania się przez kobiety (mnie kiedyś pokazała jak się tym zabawia; wtedy mówiła, że z mężem nie utrzymuje żadnych kontaktów seksualnych, nie ma też innych kontaktów z mężczyznami, więc od czasu do czasu musi skorzystać sama z motylka). Wyjmowała cały ten sprzęt sztuka po sztuce własnymi rękami; patrzyłem na to z obrzydzeniem, jak tego można dotykać, w dupę im (klientom) wsadzałaś i teraz tego dotykasz; wyjaśniła, że kiedy obsługiwała klienta to zakładała na ręce rękawiczki lateksowe (cała paczkę ok. 50 szt. miała w szafkach kuchennych) na kołki odbytnicze zakładała prezerwatywy (też całą pakę miała w szafce kuchennej). A ja jej odpowiedziałem, że i tak to wszystko w gównie musiało być utytłane. Spuściła tylko głowę. Teraz sobie wspomniałem jak ja nie chciałem upokarzać swojej ukochanej ”D” i sam kupowałem prezerwatywy i przynosiłem do mieszkania gdzie się spotykaliśmy a tu moja najcudowniejsza „moja wiosenka” „D” ma w szafce całe pudło prezerwatyw. Co za poniżenie mnie, ale musiała się ze mnie w duchu śmiać? Potem były ręczniki w szafie. Widocznie prała je na miejscu zostawiała do suszenia w nocy a rano je chowała. Nie zabierała chyba ich do domu, żeby pokazać mężowi? A może mąż wiedział? Ale o tym będzie dalej…
Dalej buty i gorsety w szafie w przedpokoju, wszystko zostało wyrzucone na kanapę. Na szafkach kuchennych zawsze widziałem leżący duży kalendarz w skóropodobnej oprawie. Nigdy nie śmiałem go dotknąć a już na pewno, aby zajrzeć do niego. Teraz bez skrupułów wszystko przeglądałem. „D” była bardzo skrupulatna i wszystkie swoje spotkania notowała w kalendarzu. W dwa miesiące zarobiła ok. 42 tys. zł – szybko to w pamięci przeliczyłem; każdy dzień pracy był podsumowany. Najwięcej było 2.500 zł (ile to ruchań – przeliczając to przez stawkę 300 zł/godzinę to ok. 8 - miu w ciągu dnia) były też inne kwoty parę razy 1700 zł; parę 1500 zł i tak się uzbierało 42.000 zł, czyli ok. 140 godzinnych spotkań; w nocy szybko sobie przecież skalkulowałem, że mogło być tego nawet więcej, bo wyszło mi 170.  Wtedy powiedziałem, cały sprzęt zabieram łącznie z prezerwatywami rękawiczkami i pozbędę się go do śmietników miejskich. „D” zaczęła płakać, że sprzęt nie jest jej tylko pożyczony i musi go oddać. Część kupił jej mąż a resztę pożyczyła od prostytutki „J”. Obiecała, że kajdany odda mężowi, wyśle mail do „J”, że chce jej oddać sprzęt (z ukrytą kopią do mnie). Wtedy zapakowaliśmy to wszystko, umówiliśmy się, że następnego dnia pokaże mi pamiętnik, od treści, którego uzależniłem swoją decyzję o odejściu od „D”, zabrałem klucze od burdelu i odprowadziłem „D” do jej samochodu i odjechała w kierunku domu. Stałem i zastanawiałem się czy dobrze zrobiłem. Teraz wiem, że zrobiłem źle albo jeszcze gorzej. Trzeba było pokazać ogłoszenia, trzasnąć drzwiami i spierniczać gdzie pieprz rośnie. A ja szukałem jeszcze jakiejś namiastki miłości.

25 maja 2006 16:15 otrzymałem od „D” mail


Najukochańszy mój Pawle,

siedzę w domu i piszę w pamiętniku. Płaczę tak, że już ledwie widzę, kartki w zeszycie się deformują ...
Niewysłowiona miłość do Ciebie.... Niewysłowiony żal, ból...
Zadałam Ci przeogromny ból... Pawle mój przenajświętszy, nie mogę sobie wybaczyć Twoich dzisiejszych łez....
Kocham Cię najpełniej, całym sercem, całą duszą...
Nie mogę sobie wybaczyć....

„D”

Nie może sobie wybaczyć moich łez  ale nad swoim pierdoleniem się nie zastanawia; to przecież normalne!!!!!!!


26 maja 2006r.


Znowu miałem zawaloną noc. Nie mogłem zasnąć, a jak już zacząłem drzemać to jakieś zmory mnie dusiły, goniły. Jak dzwon dzwoniły mi w głowie słowa „moja Najdroższa „D” prostytutką, prostytutką, zwykłą prostytutką”. Ale jednak się myliłem – to nie była zwykła prostytutka. To był Diabeł przebrany za prostytutkę Donę 30.
W nocy pomyślałem sobie, że przecież do burdelu musiały być  dwie pary kluczy. Jedna „D” a druga jej kuzyna. Właściwie o Kuzynie nie rozmawialiśmy od momentu, kiedy go poznałem i nie wiem, co się z nim stało. Mieszkanie przecież miało być dla kuzyna a „D” miała z niego korzystać pod jego nieobecność (z resztą dobrze z niego korzystała). Wstałem o piątej rano a o szóstej byłem już w „g”. Zajrzałem do szaf i nic nowego nie zobaczyłem oprócz pamiętnika. Był to przedostatni zeszyt z zapisami do końca 2005r.. Ostatni zeszyt „D” miała w domu i miała mi go jutro pokazać. Wczoraj jeszcze pisała, że siedzi nad pamiętnikiem, robi nowe zapisy a kartki się skręcają od strumieni łez lecących z oczu „D”. Ciekawe, co Ona tam dopisze??? Jak zostanie opisany wczorajszy dzień? Usiadłem w jednym z dwóch stojących w pokoju foteli i zacząłem czytać………. Zajęło mi to ponad dwie godziny. Gdy przewróciłem ostatnią stronę to ok. dwudziestu minut siedziałem oniemiały. To, co przeczytałem przeszło moje najgorsze oczekiwania. To było znowu coś nie do uwierzenia, coś niesamowitego; ciemności, piekło, satanizm a przecież nie dotyczyło to zapisów z czasu prowadzenia burdelu gdyż burdel swoją działalność rozpoczął dopiero po 1 stycznia 2006r.. W pokoju w rogu stała palma. Pomyślałem sobie, czego ta palma się nie naoglądała………….
W ciągu dnia myślałem, co „D” teraz robi. Przecież normalnie to miała, co dziennie ustawioną kolejkę klientów i się po kolei z nimi pierdoliła od godziny 10 - tej do 22 - giej (przepraszam wszystkich czytających ten bloog za te wulgaryzmy przeze mnie używane, ale nie jestem w stanie jeszcze tego inaczej nazywać, pomimo, że od tamtych chwil minęło prawie cztery lata). Musiała się nudzić „biedaczka” siedząc bezczynnie w domu. Do takiej roboty też się można przecież przyzwyczaić a jak jej zabraknie to nie wiadomo, co ze sobą zrobić. Zastanawiałem się też, po co dała ogłoszenie do odlotów??? W sex atlasie miała przecież taką oglądalność, jakiej u żadnej innej prostytutki nie widziałem; prawie 100.000 przez dwa miesiące. To przecież chyba do jej „dziury” stała kolejka paro kilometrowa.  A „D” po otrzymaniu ode mnie pierścionka z brylantem 16 – tego maja dała jeszcze ogłoszenie na odlotach i powymieniała zdjęcia w ogłoszeniach na nowe. Czego jej jeszcze brakowało? Przecież i tak by nie dała dupy wszystkim, którzy ja zerżnąć chcieli, bo to jest fizycznie niemożliwe. Po co..po co….????



Po południu otrzymałem od ”D” maila


26 maja 2006 13:11


Pawle mój Najukochańszy, Miłości Moja,
nie mam słów i chyba nie ma takich, które wyrażą jak bardzo bym chciała cofnąć czas.... (no właśnie, czy ona w ogóle chciała, aby coś się cofnęło w czasie, teraz myślę, że wtedy to nie chciała; teraz to może chce jak wie jakiego burdelu przez burdel sobie w życiu narobila; jak to trudno teraz wrocić do normalnych ludzi, do normalnych stosunków społecznych nie bojąc się, że się ktoś dowie na temat jej przeszłości)
Stała się rzecz, której swoim egoistycznym umysłem nie byłam  wstanie
przewidzieć, zrozumieć,   nie mam słów żeby wyrazić jak wiele bym dała, żeby
zdjąć z Ciebie i siebie to cierpienie.
Do końca życia będę napiętnowana i bez szacunku dla samej siebie, bo nie zasłużyłam na niego, bo nie byłam Ciebie godna, nie uszanowałam Miłości.
Pawle mój przenajświętszy, zgrzeszyłem wobec mojej Jedynej Prawdziwej Miłości.........(potem się wyjaśni, jaką oprócz prostytucji byłem jedyną prawdziwą miłością). Zraniłam osobę, zraniłam Mojego Wyśnionego, wymarzonego Kapitana z wizerunkiem, którego dorastałem i żyłam ponad 30 - ści lat... Jesteś spełnieniem moich nazwanych i nienazwanych Marzeń, jesteś Mężczyzną Mojego Życia, Moją Jedyną Prawdziwą Miłością. Pawle mój Ukochany, wiedz, że zasłużyłam na wszystko, co najgorsze za moją zdradę.... Wiedz, że całą reszta mojego życia będzie już tylko koszmarem wspominania tego, co straciłam, zniszczyłam, tego, o co się modliłam przez lata i tego, co moja głupota zrobiła Tobie - jedynemu Mężczyźnie na świecie, który kochał mnie Miłością, jakiej pragnęłam. Nigdy nie zaznam spokoju i nigdy nie poznam odpowiedzi, dlaczego tak postąpiłam....
Tak bardzo bym chciała, żebyś wiedział jednak, że zrobiła Ci to kobieta, która ponad swoje życie tego nie chciała, że dałaby wszystko, co ma żeby Ci to wynagrodzić, ze kocha Cię jak szaleniec, tak bardzo, że aż boi się tego uczucia - bo czuje je pierwszy raz. Żebyś Ty Pawle  wiedział jak przewartościował się mój świat przez te miesiące, jak wiele się nauczyłam, jak wiele mnie nauczyła Twoja Miłość, troska, żebyś Ty  wiedział, co przepełnia moje serce, żebyś Ty wiedział jak przeraźliwie żałuje, jakiego znaczenia nabrały słowa MIŁOŚĆ, KOCHAĆ, WIERNOŚĆ. (świat się przewartościował w ciągu jednego dnia).
Wiem, że nie jestem w stanie zadość uczynić krzywd wyrządzonych własną głupotą, ale proszę, chociaż  NIE WĄTP w siłę mojej miłości do Ciebie i w imię tej Miłości i tych najpiękniejszych chwil mojego życia proszę Cię - nie odtrącaj mnie.
Pawle mój najukochańszy, świat już nigdy nie będzie taki sam bez Ciebie, nigdy nikogo tak nie kochałam jak Ciebie i nigdy już nie pokocham, moje serce po prostu umiera, nigdy w życiu nie czułam takiego bólu, świat mi się zawalił, nie wiem, co czuć, nie wiem, co myśleć, nie wiem, co będę dalej robiła bez Ciebie.... Wiem tylko, że przeogromnie Cię kocham.
To wszystko, co zostało powiedziane, zrobione to nie tak, to po prostu nie tak....
Dlaczego????  Skoro tak bardzo się kochamy, kiedy nie możemy bez siebie istnieć, co to było, co mnie pokonało, nie mogę tego zrozumieć, jestem za głupia, dlaczego, dlaczego, dlaczego w tych zapędach i w tym ogniu uczucia.....
Chyba do końca życia będę sobie zadawała  to pytanie...
Z resztą nie mam już, po co żyć....Pokochałam Cię bezgranicznie, (to jest bardzo dobrze powiedziane – bezgranicznie) byłeś i jesteś dla mnie Kapitanem, jesteś nim na prawdę i zostaniesz do końca życia, zachwycam się Tobą wszędzie, w każdym miejscu i czasie, przy Tobie czułam się bezpiecznie, nie chciałam by te chwile się kończyły, zawsze gorzko płakałam po Twoim wyjściu, wymiotowałam, tak wiele chciałem Ci dawać, tak marzyłem o Twoim uśmiechu. Moje życie dalej nie ma sensu dla mnie bez Ciebie... Serce mi pęka. Łzy leją mi się z oczu, nic już nie widzę, nie mogę myśleć, mam mdłości.
Nigdy w życiu nie myślałam, że będziesz przeze mnie płakać, (chyba myślała, że się sprawa nigdy nie wyda), że będę tego powodem, to chyba dla mnie największa kara i ból, (ale sobie ze mnie kpiła). Jak się śmiałeś byłam taka szczęśliwa, rozpierała mnie radość, czułam, że osiągam szczyty swoich dotychczasowych marzeń i szczęścia, czułam ze nikt na całym bożym świecie nie dostąpił takiej radości i miłości jak ja.
Miłość do Ciebie była i jest czymś, czego nigdy nie doznałam, to było dla mnie coś zupełnie nowego - czasem nie wierzyłam w to ze Cię mam...
Zamotałam się w tych kłamstwach (to pierdolenie nazywa się kłamstwem), nie widziałam odwrotu (nie mogła się rozstać z klientami), nie dawałam sobie z tym rady...
Pawle mój  Ukochany - zostaniesz mym Kapitanem, Miłością Mojego Życia na zawsze w moim sercu, pamiętniku, łzach żalu.... (zobaczycie co potem ze mna zrobiła).
Oddaje Ci moje serce w Twoje cudowne, tylekroć ucałowane, głaskające mnie Dłonie. Moje serce już nigdy nie zabije tak jak przy Tobie....
Oddaje Ci moje uczucia, kocham tylko Ciebie a bez Ciebie nic nie będę czuła...

Teraz wiem i widzę jak od samego początku obiecanej „przemiany” kłamała, kłamała, kłamala a co się niebawem wyjaśni.


28 maja 2006r. przedpołudnie

Dziś jestem umówiony z „D”; miała mi pokazać swój pamiętnik, w którym pisała m.in. o mnie. W godzinach rannych podjechałem niedaleko jej domu gdzie mieszkał w małej miejscowości pod Warszawą. Przyszła ubrana w dres, nieumalowana, zapłakana. Pod pazuchą dresu miała pamiętnik. Wsiadła do mojego samochodu i odjechaliśmy. Zatrzymaliśmy się na parkingu przy ogródkach działkowych. „D” prawie cały czas płakała. Podała mi swój pamiętnik. Z jednej strony (tak jak mówiła) były zapisane sms-y ode mnie. Było tego kilkaset sztuk i zajmowało pół stukartkowego zeszytu. Z drugiej strony były zapisy pamiętnika. Teraz wybiegnę trochę w czasie i napiszę to, czego nie wiedziałem w momencie czytania pamiętnika.
Z pamiętnika zostało wyciętych około dziesięciu kartek (dwadzieścia stron). Gdy w mailu z 25.maja 2006r „D” pisała do mnie, że siedzi nad pamiętnikiem, dokonuje wpisu, łzy jej lecą strumieniami aż kartki się deformują to „D” rzeczywiście dokonywała wpisu. Z tym, że wszystkie zapisane kartki z 2006r. zostały przez nią wycięte i zaczęła pisać pamiętnik od ok. lutego 2006r. w treści specjalnie przygotowanej dla mnie. Gdybym zobaczył pamiętnik w wersji oryginalnej to jak przypuszczam byłoby to nasze ostatnie spotkanie. Tak więc perfidna „D” znowu mnie oszukała. A teraz po krótce, co dla mnie przygotowała. Zaczeła tę część pamiętnika od stwierdzenia, że wiedziała już w lutym o swoim wypowiedzeniu z pracy, które miała otrzymać. Dalej pisała o rozpadającym się jej małżeństwie i problemie znalezienia pracy. Dalej, że poznała mnie, jest mną zauroczona, że cudownie się ze mną kocha i inne stwierdzenia przygotowane podemnie abym myślał, że rzeczywiście Jej na mnie zależało, ale była bez wyjścia. Pod datą 19 marca był wpis, że w związku z sytuacją bez wyjścia podjęła decyzję, ze będzie sprzedawała swoje ciało. Następnego dnia (niedziela) wpis o przesłaniu swoich zdjęć do sex-atlasu i ogłoszeniu anonsu. Poniedziałek – telefon dzwoni jak szalony, ale Ona nie zdecydowała się jeszcze na rozpoczęcie prostytucji; nie była jeszcze psychicznie gotowa. Wtorek niby przyjęła pierwszych klientów nie wdawała się w szczegóły. Potem biadolenie, ze wszystkich oszukuje, co powiedzą rodzina, znajomi, mąż itp.
Kolejna wstawka żeby zapisy urealnić - na temat prostytucji; kolejny klient, odwaliłam kawal dobrej roboty, zarobiłam 400 zł. Ze dwa razy znowu o mnie, że mnie kocha, ale musi mnie oszukiwać i
błagalne wołanie „Pawełku ratuj mnie, Pawełku ratuj mnie” nawet gdyby to była prawda to jak miałem ją ratować jeśli o niczym nie wiedziałem. Znowu idiota zadurzony w niej dałem się nabrać. To wszystko było napisane pode mnie. Po przeczytaniu tego wszystkiego, w akompaniamencie jej płaczu i wymiotów (to jej specjalność – mogła wymiotować sama na każde żądanie) Powiedziałem – dobrze „D” – zostanę z Tobą, postaram się ci pomóc na tyle ile będę mógł. Poprosiłem jeszcze o kartę do jej telefonu z numerem, na który dzwonili klienci z Jej ogłoszeń prostytucyjnych. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że jest to maniakalna oszustka. Jestem przekonany (na podstawie jej dalszych działań), że dała mi pierwszą lepszą kartę kupioną w kiosku za 5 zł a ja ją przyjąłem za oryginał. Teraz bym włożył taką kartę do telefonu i sprawdził, jaki to numer. Niestety tak nie zrobiłem. „D” miała przy sobie również nożyczki do pocięcia kart. Karta została przeze mnie przecięta i możliwość jej sprawdzenia została stracona. Ale „D” jest za cwana, aby pozbyć się takich dokumentów; nr telefonów swoich klientów, sms-ów od nich – to może jej się zawsze przydać. Odwiozłem „D” pod dom, powiedziałem, że teraz najważniejsze to znaleźć jej pracę, sama już obiecała, że prześle mi swoje CV oczywiście bez wątku prostytucyjnego.
28 maja 2006 14:41
 


Mój Kochany Pawle,

z całego mojego podziurawionego serca - DZIĘKUJĘ.
z całego mojego podziurawionego serca - PRZEPRASZAM
każdym atomem mojego jestestwa - KOCHAM CIĘ Pawle.


Twoja „D”









Twoja, kochająca Cię całą sobą, na zawsze, powalona żalem „D”
c.d.n

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz