W
lutym 2009r. rozpoczęła się sprawa sądowa z pozwu męża „D” przeciwko mnie, o
to, że w 2008r. za pomocą telefonu komórkowego przesłałem mu wiadomości, iż był
sutenerem swojej żony i zmuszał Ją do prostytucji, oraz, że używałem
obraźliwych słów pod jego adresem nazywając go alfonsem i sutenerem.
Sprawa
toczyła się przez pół roku, sąd w tej sprawie odbył kilka posiedzeń. Sprawa
zakończyła się we wrześniu tamtego roku. Co „najlepsze” w tym wszystkim, „D”,
która przybyła na rozprawę, jako świadek powołany przeze mnie, będąc osobą,
która po trzech latach znajomości w końcu „wybrała” mnie - „w
lutym, stwierdziłam ostatecznie, że Ciebie kocham, że z Tobą chcę być, żyć, że
tylko z Tobą odczuwam szczęście”, przed sądem zeznawała przeciwko mnie
„do spółki” ze swoim byłym mężem.
Niesamowita sprawa, nie do uwierzenia;
specjalnie nie przyznając się do winy doprowadziłem do tego (gdybym się
przyznał sprawa skończyłaby się tylko na mandacie), aby odbyła się sprawa
sądowa; na niej „D”, która opowiadała mi wcześniej, jak za pomocą najbardziej
wymyślnych, wyrafinowanych i brutalnych sposobów znęcania się nad nią była
zmuszana przez swojego męża do uprawiania prostytucji,
przed sądem (mimo, że to
ja powołałem na świadka) zeznawała „jak świadek byłego męża” przeciwko mnie
!!!!!!! – jeszcze raz powtórzę - tak do mnie pisała po trzech i pół roku
znajomości - „ w
lutym stwierdziłam ostatecznie, że Ciebie kocham, że z Tobą chcę być, żyć, że
tylko z Tobą odczuwam szczęście”.
A
więc w sprawie tej „D” wystąpiła, jako świadek. Było to bardzo ciekawe i
nietypowe zdarzenie. Na sali sądowej byli: były mąż, jako oskarżający, obecny
kochanek (ja Paweł), jako oskarżony, oraz jako świadek - była żona
oskarżającego i obecna kochanka oskarżonego, czyli „D” w jednej osobie.
W odcinkach 30 i 31 niniejszego bloogu
pisałem jak mąż „D” „zmuszał” Ją do prostytucji. Wszystko to było oparte na
opowiadaniu „D” jak również na bieżących zdarzeniach.
Teraz wrócę ponownie do 2006r. Po
przerwaniu przez „D” działalności prostytucyjnej, oraz Jej relacji, dlaczego do
tego doszło (strasznym znęcaniu się nad nią przez męża), umówiłem „D” Kierowniczką
Ośrodka Pomocy Społecznej, który to ośrodek zajmuje się właśnie pomocą osobom
poszkodowanym na skutek przemocy w rodzinie.
Po wyjściu ze spotkania „D” pokazała mi
kopię notatki spisanej przez Kierowniczkę Ośrodka. Treść notatki w przybliżeniu
była następująca:
Klientka przyjechała do
Warszawy z „K”. w 2004r. Wyszła za mąż. Jest bezdzietna. Obecnie nie mieszka z
mężem tylko w wynajętym mieszkaniu. W ośrodku umówił Ją mężczyzna, którego
Klientka określa, jako „przyjaciela, opiekuna” (tu chodzi o mnie - Pawła). W
trakcie małżeństwa nastąpił romans Klientki (z prezesem „Spiryt”), o którym mąż
się dowiedział.
Mężowi zarzuca bicie,
kopanie, ciągnięcie za włosy, łamanie nosa, ZMUSZANIE DO PROSTYTUCJI,
zmuszanie do nieakceptowanych przez Klientkę form seksu polegających na
dominacji partnerki, fetyszyzmu, korzystanie z usług domin, groźby, szantaż (wykorzystaniem
faktu, że matka Klientki uciekła z miejsca wypadku). Mąż Klientki miał próbę
samobójczą przed małżeństwem. Ponadto zarzuca mężowi kontrole, izolowanie, nie
wypuszczanie Klientki samej z domu. Mąż i Klientka pracują; Klientka jest z
pracy zadowolona (tę
pracę to ja Paweł właśnie „D” załatwiłem).
Jako prostytutka pracowała
przez dwa miesiące w trakcie małżeństwa.
Mieszkanie z mężem mają na
współwłasność (tu
też oszukiwała; jak się później okazało mieszkanie było wyłączną własnością
męża), ale klientka nie rości sobie do niego
pretensji (już poprzednio pisałem, że to bardzo dziwne, ponieważ jak
mówiła, niby dała mężowi na zakup mieszkania swój udział – kilkadziesiąt
tysięcy złotych).
Na bazie wytycznych prawnika z Ośrodka
Pomocy Społecznej „D” przygotowała zawiadomienie do prokuratury o przestępstwie,
którego treść w przybliżeniu była następująca:
Warszawa połowa stycznia 2007
„D”; zam…..
Prokuratura Rejonowa w……………
Proszę o wszczęcie i
przeprowadzenie dochodzenia w sprawie fizycznego, psychicznego i seksualnego
znęcania się nade mną przez mojego męża…………………..
Uzasadnienie
Mieszkałam z mężem od połowy
sierpnia 2004r. W grudniu 2004r. wspólnie z mężem zaciągnęliśmy pożyczkę od
mojej matki w kwocie …………..; kwotę tę mąż przekazał swojej rodzinie, o czym
zapewnił mnie jedynie słownie.
Przez cały okres naszego
małżeństwa pisałam pamiętnik, w którym zapisywałam fakty dotyczące naszego
pożycia małżeńskiego, nieakceptowanych przeze mnie zachowań seksualnych,
których mąż ode mnie oczekiwał i wymagał, wymuszał i o szczegółach jego
romansu. W połowie stycznia 2006 roku mąż podczas mojej nieobecności w domu
przeczytał mój pamiętnik i wykorzystując zdarzenia w nim opisane, ucieczkę
mojej matki z miejsca wypadku, jej kategoryczne domaganie się zwrotu pożyczki,
zaczął mnie szantażować i zmuszać do prostytucji. W trzeciej dekadzie stycznia
zamieścił ogłoszenie w Internecie o świadczeniu przeze mnie odpłatnych usług
seksualnych w portalu randka.interia.pl wbrew moim prośbom, protestom,
błaganiom, wbrew mojej woli.
W tym też czasie zaczął się nade
mną znęcać zmuszając mnie do prostytucji, celem spłaty długu wobec mojej matki
w ten sposób, że bił mnie w brzuch, po twarzy, szarpał za włosy,
szantażował
ujawnieniem faktu, że moja matka uciekła z miejsca wypadku, strasząc, że mój
brat zostanie sierotą i skończy w poprawczaku, oblewał mnie kawą. Mąż wyzywał
mnie od przybłęd, sierot, suk, kurew i niewdzięcznic. Mąż wymusił na mnie
używając siły fizycznej, zakładając mi obrożę na szyję i na ręce, podanie hasła
do mojego konta w serwisie znajomi.pl, które założyłam przed poznaniem go i
zaczął w moim imieniu korespondować z mężczyznami składając im w moim imieniu
ofertę świadczenia usług seksualnych.
Na początku lutego 2006 roku kazał
przeczytać mu zapisy w moim pamiętniku, w którym pisałam o jego znęcaniu się
nade mną i przymuszania do prostytuowania się. Mąż po przeczytaniu tego zaczął
krzyczeć, że zbieram na niego dowody i uderzył mnie kilkakrotnie po twarzy
łamiąc mi nos, po czym pozostawił mnie bez pomocy lekarskiej, wyciął kartki z
mojego pamiętnika i kazał mi pisać o nim, jako o dobrym, szlachetnym człowieku.
Gdy napisałam kilkadziesiąt zdań dopiero odwiózł mnie do prywatnej kliniki na
opatrunek nie pozwalając jakikolwiek słowny kontakt z opatrującym mnie
lekarzem. Przez trzy tygodnie lutego nie wychodziłam z domu bez jego zgody,
kontrolował mnie dzwoniąc na telefon domowy a w tym czasie prowadził
korespondencję internetową w moim imieniu składając oferty świadczenia usług
seksualnych lub sam grał w gry komputerowe każąc mi kontynuować rozpoczętą
przez niego korespondencję. Wziął mnie za twarz, ciągnął do lustra i groził, że
jeśli nie będę robiła tego, co mówi to jednym ruchem zniszczy to, co pan doktór
nastawił. W połowie marca mąż kupił mi telefon na kartę i 19.03.2006 roku
zamieścił anons na jednym z portali internetowych, w którym zamieścił moje
zdjęcia i informację o zakresie usług seksualnych.
Przez okres dwóch miesięcy
zmuszał mnie do prostytucji bijąc mnie, strasząc, szantażując, wyliczając
posiłki, telefonując pod numer mojego telefonu, każąc meldować mu gdzie jestem,
dał notes, w którym musiałam zapisywać ile razy i za ile oddałam swoje ciało.
Skrupulatnie, każdego dnia sprawdzając moje zapisy a w sytuacji, gdy zapisane
tam kwoty były zbyt niskie stosował wymienione wcześniej metody znęcania się
nade mną. Przy jednym z incydentów był mój małoletni brat. Z końcem maja 2006
roku rozchorowałam się i w czerwcu miałam zabieg…….w wyniku, którego doszło do
zakażenia i trafiłam do szpitala gdzie byłam hospitalizowana do połowy czerwca.
Po powrocie ze szpitala mąż pobił mnie łamiąc żebro, gdy zakomunikowałam mu, że
złożę doniesienie na policję. Zaczęły się nowe szantaże – mąż stwierdził, że
skompromituje osobę, która znalazła mi pracę i łączyły mnie z nią uczucia (tu chodzi o mnie – Pawła). Zobowiązałam się, że nie będę rościła żadnych praw do
mieszkania i dopiero wtedy pomimo wcześniejszych moich oświadczeń o zrzeczeniu
się wszelkich praw do majątku, mąż przestał wymuszać na mnie prostytucji, ale
nie zaprzestał znęcania się psychicznego i fizycznego nade mną. Zastraszanie,
szantażowanie i bicie było na porządku dziennym. Pod koniec lipca, gdy nie
zrobiłam prania i nie posprzątałam mieszkania, do czego się zobowiązałam bardzo
pobił mnie po nerkach. W sierpniu byłam ponownie hospitalizowana z tego powodu.
Pod koniec grudnia 2006 zgodził się na rozwód bez orzekania o winie, gdy
złożyłam zaświadczenie, że zrzekam się wszelkich praw do majątku i że spłacony
został dług wobec mojej matki. Do czasu wyprowadzenia się przeze mnie z domu w
połowie stycznia mąż szantażował mnie, straszył i bił. Aktualnie nęka mnie
telefonami i grozi, że mimo wszystko nie da rozwodu. Wobec powyższego wnoszę jak na
wstępie.
„D”
Czyż to wszystko nie było
niesamowite aż prawie nieprawdopodobne. „D” przedstawiała te zdarzenia tak
prawdziwie, tyle osób w to zaangażowała, tyle dokumentów stworzyła lub
podrobiła, że musiało to być PRAWDĄ. Tak to czulem i w to uwierzyłem. Żeby w
obecnych czasach mąż w ten sposób znęcał się nad żoną !!!!! Coś niesamowitego. Aż
się chce krzyczeć, że z tym trzeba coś zrobić, że tak tego nie można pozostawić
– tak to czułem !!!!!. Ja natomiast byłem wtedy o tyle uspokojony, że
sprawiedliwości stanie się zadość, że winny znęcania się nad Moją Największą
Miłością, Cudowną „D” zostanie sprawiedliwie ukarany. I, że ja się do tego przyczynię; ja kochający Ją bezgranicznie!!!
Kontynuując swoje oszustwo w temacie
zmuszania do prostytucji przez męża „D” rozwijała dalej akcję zdarzeń z tym
związanych. Niektóre zdarzenia już opisałem a teraz zebrałem je w jednym
odcinku bloogu.
Któregoś dnia „D” powiadomiła mnie, że w
następstwie złożenia zawiadomienia do prokuratury o przestępstwie zmuszania do
prostytucji, dostała wezwanie do prokuratury w celu złożenia zeznań. Wezwania
jednak nie mogła pokazać gdyż według Jej wyjaśnień zostało przesłane na adres
Ośrodka Pomocy Społecznej i tam zbierane wraz z innymi dokumentami tej sprawy.
Utajnienie Jej adresu było konieczne, aby były mąż „D” nie dowiedział się gdzie
Ona mieszka i nie miał możliwości nachodzenia Jej i zmuszania do zmaiany
zeznań. W dniu, gdy „D” niby składała zeznania w prokuraturze, ja załatwiałem
sprawy rodzinne. Potem wielokrotnie mi wypominała i zarzucała, że w tym dla
Niej tak ważnym dniu nie było mnie koło Niej a Ona przeżywała traumę, gdy w
prokuraturze musiała zeznawać o tym jak mąż się nad nią znęcał, do czego
zmuszał i co robiła w ramach prostytucji. A ja - który mówi, że kocha
bezgranicznie nie byłem w tym dniu przy Niej, lecz załatwiałem sprawy rodzinne
– czytaj – byłem z żoną. Więc „D” wielokrotnie wypominała mi, że wolałem być z
żoną a nie z Nią przeżywającą traumę. Udowadniała mi tym samym, że moja miłość
nic nie warta, po prostu gówniana. Co najlepsze w tym wszystkim to, że nie było
żadnego składania zeznań w prokuraturze, bo sprawa wcale nie została do
prokuratury zgłoszona. „D” tak się rozpędziła w tworzeniu fabuły scenariusza o
znęcaniu się nad Nią, że wysłała się jeszcze na podstawie skierowania z
prokuratury na badania obdukcyjne przeprowadzone przez Komisję Lekarską w celu
ustalenia uszczerbku na zdrowiu i ciele na skutek katowania Jej przez byłego męża.
Oczywiście Komisja Lekarska dokumentację z obdukcji przesłała bezpośrednio do
prokuratury, tak, że ja nie mogłem dokumentów wystawionych przez nieistniejącą
Komisję Lekarską zobaczyć. Wszystko wyglądało bardzo prawdziwie, lecz trwało bardzo
długo.
W odcinku Nr 41 opisywałem jak „D” w kwietniu 2008r.,
zaczęła przesyłać na telefon mojej Żony, kopie moich sms-ów do Niej. I to tych
najbardziej intymnych. W tym czasie „D” była już w ciąży i wmawiała mi, że to
ja będę „tatusiem”. Abym był w pełni świadom tego, co się dzieje, kopie tych
sms-ów jednocześnie przesyłała do mnie (leżałem wtedy w szpitalu po operacji,
gdy wykryto u mnie chorobę nowotworową). Parę razy dzwoniłem do Niej i
prosiłem, aby przestała, lecz nie odniosło to jednak żadnego skutku. „D”
działała jednak dalej zgodnie z własnym planem. Planem było odsuniecie jak
najdalej Żony od chorego męża i jego łóżka w szpitalu. Wtedy poinformowałem
„D”, sms-em, że jeśli nie przestanie, to ja wyślę do Jej byłego męża, Jej
najbardziej intymne sms-y do mnie i to z okresu, kiedy jeszcze była mężatką.
Jednak na byłym mężu i jego opinii o Niej już „D” chyba już nie zależało.
Działała według głoszonej przez Nią zasady „kobiecie w ciąży wszystko wolno”. Co
najlepsze to tylko „D” wtedy wiedziała, że ja mogę być tylko potencjalnym
sprawcą Jej ciąży; że tych sprawców potencjalnych jest paru i, że tak często
się z nimi pieprzyła aż się sperma wymieszała i w końcu nie wiadomo było, kto
jest „tatusiem”. W sumie „D” wysłała do mojej Żony z kopią do mnie około 200
sms-ów. W związku z tym po paru ostrzeżeniach, aby przestała, ja zrobiłem to
samo i wysłałem ze szpitalnego łóżka (będąc już po operacji) Jej byłemu mężowi,
180 sms-ów z kopią do „D”. Był to właśnie przyczynek do późniejszej sprawy
sądowej. Jak już wspomniałem miesiąc później dostałem
wezwanie na policję. Gdy
zgłosiłem się na przesłuchanie, zostałem zapoznany z pozwem przeciwko mnie
zgłoszonym przez byłego już męża „D”. Oskarżał mnie o nękanie go sms-ami i
mailem, w którym nazwałem go sutenerem. Miałem wtedy dwa wyjścia – albo
przyznać się do nękania „biednego męża” i otrzymałbym mandat w wysokości 400 zł
lub nie przyznać się i wtedy sprawa zostałaby skierowana do sądu. Do tego momentu
„D” podtrzymywała wersję zmuszania Jej przez męża do prostytucji. Więc po
przemyśleniu sprawy postanowiłem nie przyznawać się do nękania męża „D” i niech
sprawa znajdzie się na wokadzie sądowej. Wtedy przed sądem stanie były mąż, który zmuszał „D” do prostytucji,
kochanek, czyli ja, który wyciągnął „D” z burdelu i go zlikwidował oraz sama
ofiara zmuszania, czyli „D”, którą zamierzałem powołać na świadka. Tak też się
stało. Nie przyznałem się więc do nękania męża „D”, policja skierowała sprawę
do sądu i sprawa czekała na swoja kolej. Sprawa ciągnęła się parę miesięcy; w
międzyczasie w sądzie odbyło się 5 rozpraw. Pierwsza rozprawa odbyła się
dopiero w lutym 2009r..
W 2008r. będąc u „D” w mieszkaniu parokrotnie miało
miejsce zdarzenie, że przed drzwiami mieszkania stawał Jej były mąż. „D”
wyglądała przez wizjer w drzwiach i biegała po mieszkaniu na palcach wołając,
że były mąż Ją nachodzi i prześladuje. Wyglądało to tak prawdziwie, że wtedy
wierzyłem w prześladowanie Jej przez byłego męża. Teraz wiem, że „D” za każdym
razem była umówiona ze swoim mężem w Jej mieszkaniu i nie było to żadne
„nachodzenie”. Oni się spotykali po to aby wspólnie omówić akcję prowadzoną
przeciwko mnie !!!!! (nieprawdopodobne i nie do uwierzenia).
Podczas sprawy
sądowej wyszło na jaw, że Moja Ukochana, Najdroższa „D” zwróciła się do swojego
byłego męża o „pomoc”, aby bronił Ją przede mną !!!!!. Miał Ją przede mną
bronić ten, który w jak najbardziej brutalny sposób zmuszał Ją do prostytucji, ten,
który według Jej relacji połamał Jej nos, żebra, kopał, bił, zanurzał w
rzygowinach i zanurzał Jej głowę w sedesie. Nie mieści mi się to wszystko w
głowie. A ja cały czas dążyłem do tego, aby ten człowiek za znęcanie nad „D”
został ukarany. TYLKO DIABEŁ W LUDZKIM
PRZEBRANIU MÓGŁ TAK DZIAŁAĆ jak
to robiła „D” !!!!!
Któregoś dnia jesienią 2008r. zadzwoniłem do „D” z
„miasta” i poinformowałem Ją, że w tym dniu nie będę mógł do Niej przyjechać.
„D” była w tym czasie w mieszkaniu i powiedziała
mi, że wybiera się na basen. Po ok. 20
minutach okazało się, że spotkanie, na które miałem jechać zostało odwołane i,
że jestem wolny. Pomyślałem - może i ja pójdę z „D” na basen; postanowiłem
zrobić Jej niespodziankę i podjechałem pod budynek, w którym miała mieszkanie.
Tam patrzę i przecieram oczy, z klatki schodowej wychodzi były mąż „D”;
pomyślałem – czyżby znów ją nachodził?. Miał przerzuconą turystyczną torbę
przez plecy. Idzie powoli do samochodu, tak jak by na coś czekał. Po niecałej
minucie z klatki schodowej wychodzi „D”.
Były mąż na nią czeka. Wtedy pomyślałem – przecież oni idą razem na
basen !!! Jak to możliwe – ofiara i Jej straszliwy oprawca; jak z gatunku filmu
zwanego horrorem. „D” zauważyła mój samochód i zaczęła udawać, że nie idzie w stronę
samochodu męża, który był zaparkowany po drugiej stronie ulicy, lecz skierowała
się w stronę przystanku autobusowego. Ja już nie wytrzymałem, uruchomiłem
samochód i zajechałem przed przechodzącą przez ulicę „D”. Odkręciłem okno i
powiedziałem – „to tak Cię nachodzi były mąż, że wybierasz się z nim na
basen???”. „Właśnie mnie nachodzi!!!” – odpowiedziała i wróciła do domu. Siedziałem
dalej w samochodzie, wkurwiony do granic wytrzymałości. Nagle do samochodu
podszedł były mąż „D” i zastukał do mnie w szybę od strony kierowcy. Chciał ze
mną porozmawiać. Ja jednak byłem tak podenerwowany i napompowany historią jego
znęcania się nad „D”, że w żadnym stopniu nie byłem gotów do rozmowy z nim i
nie chciałem z nim rozmawiać – bo o czym? Teraz żałuję, że wtedy nie doszło do
rozmowy miedzy nami. „D” po powrocie do mieszkania cały czas obserwowała, co
się dzieje na ulicy i czy z sobą rozmawiamy. Mąż wrócił do swojego samochodu
natomiast ja stwierdziłem, że nic tu już po mnie i zdecydowałem się na powrót
do swojego domu. Wcześniej jednak odjeżdżając zatrzymałem się przy samochodzie
męża „D”, opuściłem szybę w oknie i rzekłem do niego – „ ty pieprzony
alfonsie”. Teraz myślę, że jeśli rzeczywiście nie był sutenerem swojej żony to
mógł być tym, co powiedziałem zaskoczony. Minęło około trzydziestu minut,
prawie już dojeżdżałem do mojego domu gdy zadzwonił telefon. Dzwoniła „D”. „Pawle,
chcę abyś koniecznie zaraz przyjechał do mnie, muszę ci to wszystko wyjaśnić;
to wcale tak nie jest jak wyglądało” - powiedziała. Jak zwykle znowu dałem się
nabrać; miała wielki dar przekonywania za pomocą oszustwa i zmyślania!!!
Wyjaśniła, że miała iść na basen, tak jak mnie informowała – sama, gdy przed
drzwiami zjawił się Jej były mąż. Mówiła, że nie wpuściła go do mieszkania,
pomimo, że przez paręnaście minut dobijał się do drzwi Jej mieszkania. W
międzyczasie zadzwoniła na pobliską komendę policji gdzie zgłosiła, że jest
nachodzona przez byłego męża i ma to zgłosić się na policję, aby to potwierdzić
osobiście, pisemnie. Na potwierdzenie powyższego pokazała mi w swoim telefonie
komórkowym, (który ode mnie dostała) zarejestrowane połączenie z komendą
policji. Wszystko wyglądało bardzo prawdziwie i znowu uwierzyłem. A „D”
ponownie użyła starego chwytu, wybrała numer komendy policji i przed uzyskaniem
połączenia rozłączyła się; miała już do pokazania w telefonie ślad kontaktu z
policją. Podobne chwyty stosowała, gdy chciała (o czym już wcześniej pisałem) np.
pokazać, że do kogoś wysłała e-mail. Pisała mail o treści, w którą chciała abym
uwierzył i pokazywała mi, że został wysłany. Tyle tylko, że w adresie osoby, do
której mail był skierowany zmieniała, np. nazwę portalu z onet na wp lub o2
itp. Do „D” wracała informacja, że mail nie może zostać dostarczony do adresata
z powodu nieprawidłowego adresu, czyli tak jak chciała, ale ja już o tym nie
wiedziałem i myślałem, że wiadomość do danej osoby naprawdę została wysłana. Inny chwyt, to złożenie przy mnie pisma
procesowego w sądzie a następnego dnia jego wycofanie już bez moje obecności i
informowania mnie. Tak zrobiła składając przy mnie pozew rozwodowy;
potwierdzała tym, że z Jej powództwa rozwodzi się ze swoim mężem – sutenerem.
Następnego dnia wycofała pozew. Dopiero dwa miesiące później Jej mąż złożył w
sądzie pozew rozwodowy. Przez te dwa miesiące „D” parokrotnie informowała mnie,
że jedzie na rozprawę rozwodową do sądu, gdy naprawdę siedziała w pracy, (którą
Jej załatwiłem), wyłączała telefon na dwie godziny – niby była na sprawie sądowej,
na którą niby też dojeżdżała z prawniczką Ośrodka Pomocy Społecznej, do którego
też ją skierowałem…. Wszystko wielkie, super wielkie, oszustwo, oszustwo,
oszustwo…..
Przez parę dni myślałem nad przebiegiem
spotkania z mężem „D”. Doszedłem do wniosku, że bardzo źle wtedy zrobiłem, że z
nim nie porozmawiałem; pewnie dużo byśmy sobie wyjaśnili i stwierdzili jak obaj
jesteśmy oszukiwani przez „D”. To, że z sobą nie rozmawialiśmy było tylko na
rękę „D”, która mogła nas dalej oszukiwać i holować tak jak chciała. Pewnie odetchnęła,
gdy podglądając nas z za firanki z okna Jej mieszkania stwierdziła, że do
rozmowy miedzy nami nie doszło. Po około dwóch tygodniach od zdarzenia
zadzwoniłem do byłego męża i zaproponowałem abyśmy się spotkali i wyjaśnili
sobie dotyczące nas sprawy. Uzgodniliśmy nawet termin spotkania. Ja głupi
powiedziałem o tym „D”. W dniu spotkania dostałem od męża „D” wiadomość sms, że
się ze mną nie spotka, ponieważ jestem oszustem itp. „D” zadziałała i tak jak
chciała (teraz jestem przekonany, że wtedy namówiła męża aby się ze mną nie
spotkał); do spotkania nie doszło i mogła dalej oszukiwać w temacie „zmuszania
Jej do prostytucji” i Jej relacji z mężem.
Ja jednak stawałem się coraz bardziej
podejrzliwy, że coś tu nie „gra”. W tym okresie cały czas dofinansowywałem „D”.
Jednak w którymś momencie postawiłem ultimatum – albo „D” pokaże mi wiarygodny
dokument, że sprawa „z mężem” jest rzeczywiście zgłoszona do prokuratury i coś
się w tym temacie dzieje lub ja przerywam finansowanie swojej Najukochańszej
„D”. Argumenty finansowe bardzo szybko dotarły do „D”. W dwa tygodnie później
„D” pokazała mi oryginał wezwania na rozprawę w sądzie. W wezwaniu podane było,
że rozprawa wynika z pozwu „D” przeciwko Jej mężowi o zmuszanie do prostytucji.
W wezwaniu podana była data rozprawy, nr sali, wezwanie posiadało pieczątkę
sądu, osoby, która ją podpisała oraz miało nadany numer. W dniu wskazanym w
zawiadomieniu postanowiłem, że pojadę do sądu i będę „razem i przy” Mojej
Ukochanej „D”; nie będzie mogła już mi zarzucać, że w tak ważnej dla Niej
chwili nie było mnie koło Niej a jednocześnie sprawdzę czy sprawa się odbywa.
Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że takiej sprawy nie ma na wokandzie
w żadnej sali w budynku sądu a „D” wcale nie pojawiła się w sądzie. Zadzwoniłem wiec do Niej i zapytałem,
dlaczego nie ma Jej w sądzie. Odpowiedziała, że dostała telefon z Ośrodka
Opieki Społecznej, że sprawa jest przesunięta o dwie godziny itd….. Moja
cierpliwość się skończyła. Poszedłem z tym zawiadomieniem do sekretariatu
wydziału karnego sądu. Tam długo oglądali zawiadomienie, które pokazałem, potem
kazali poczekać, aż w końcu zostałem poproszony do Prezesa Sądu. Przed nim już
leżało zawiadomienie. Prezes stwierdził, że zawiadomienie zostało wykonane na
druku wydziału cywilnego a tu jest karny, pieczątka jest zupełnie inna niż ta,
która jest u nich używana, osoba, która podpisała zawiadomienie nie jest im
znana i tam nie pracuje a sala rozprawy wskazana w zawiadomieniu w ogóle nie
istnieje w budynku sądu. Reasumując, zawiadomienie jest podrobione i jest
fałszywe. W związku z tym zawiadomienie zostaje zarekwirowane i zostanie
przesłane do prokuratury a moje dane osobowe zostały spisane. Parę dni później byłem wezwany do prokuratury
w celu złożenia zeznań. Potem „D” została również wezwana w celu złożenia
wyjaśnień. Dwa lub trzy miesiące później otrzymałem informację z prokuratury,
że sprawa została umorzona z powodu niewielkiej szkodliwości czynu. Również i
prokuraturę „D” omotała, jestem przekonany, że podczas wyjaśnień również mnie
obwiniła, że chciałem zobaczyć dokument o prowadzonej sprawie przeciwko Jej mężowi,
więc go na drukarce używając programu graficznego „Photoshop” wyprodukowała.
Dokument został pokazany tylko mnie i wyprodukowany tylko dla mnie oraz nie
został użyty w żadnej sprawie urzędowej wiec szkodliwość czynu jest niewielka i
sprawa została umorzona. Kogo to obchodzi, że zawiadomienie to miało być
podstawą do dalszego dojenia mnie Pawła z pieniędzy !!!!!!! To już nie jest
przestępstwem.
Wtedy to zdałem sobie sprawę, że przez
te trzy lata cały czas byłem oszukiwany, że Moja Ukochana „D” to jedno wielkie
chodzące oszustwo i kłamstwo. Właściwie wszystko, co mi o sobie opowiadała było
oszustwem i kłamstwem. I wtedy przecież poinformowała mnie, że po tych trzech
latach oszustw i kłamstw – ostatecznie
stwierdziłam, że Ciebie kocham, że z Tobą chcę być, żyć, że tylko z Tobą odczuwam
szczęście. Do dziś nie wiem, co
ta kobieta ode mnie chciała. Po co Jej to wszystko było, tyle razy ze mną
zrywała i sama, bez jakiego kolwiek nacisku z mojej strony powrotem wracała
twierdząc, że tylko ja jestem Jej miłością.
Tak,
więc wiedziałem już, że sprawa znęcania się męża „D” nad Nią nie ujrzała
światła dziennego i być może nie miała miejsca.
„D” jednak w dalszym ciągu nie potwierdzała jeszcze,
że sprawa zmuszania Jej do prostytucji to fikcja. Tłumaczyła, że sprawa o
zmuszanie nie została zgłoszona do prokuratora lub została wycofana, ponieważ
m. inn. „D” zaszła w ciążę i w tym trudnym dla Niej okresie nie chciała
zajmować się sprawą z byłym już mężem. Ja jednak domyślając się, że być może to
„całe zmuszanie do prostytucji” to fikcja „D” wymyślona na potrzeby otumanienia
i omotania mnie Pawła, stwierdziłem, że rzeczywiście zagalopowałem się w
stosunku do męża „D” i niepotrzebnie oraz bez udokumentowanych podstaw nazwałem
go pisemnie i ustnie sutenerem i kuplerem. W związku z tym wysłałem do niego
maila z przeproszeniem. Jednak sprawa nękania męża „D” była już na takim
etapie, że nie dało się tego zatrzymać. Jak to się mówi „poszły już konie po
betonie” lub „mleko się już rozlało”.
Ukoronowaniem tych wszystkich zdarzeń była sprawa w
sądzie z pozwu męża „D” przeciwko mnie.
Podczas rozprawy sąd stwierdził, że ja obwiniony
Paweł przesłałem za pomocą telefonu komórkowego do byłego męża „D” wiadomość,
że ten był sutenerem jego byłej żony i zmuszał ją do prostytucji a także, że
nazwałem go alfonsem i oskarżałem go o zmarnowanie jego byłej żonie życia oraz,
że reklamował swoją żonę, jako prostytutkę.
Wyjaśniłem przed sądem, że byłem
pewien, że tak się działo, ponieważ sprawa o zmuszanie do prostytucji, tak jak
oznajmiła mi „D” trafiła do prokuratury a potem do sądu. Kiedy się okazało, że
„D” mówi nieprawdę, ponieważ podrobiła zaświadczenie z sądu i prokuratury oraz
orzeczenie rozwodu o winie męża, ja obwiniony wysłałem do pokrzywdzonego maila
z przeprosinami, ponieważ nie miałem pełnych dowodów do stwierdzenia, że
poszkodowany zmuszał swoją zonę do prostytucji. Poinformowałem sąd też, że
poszkodowany udostępniał swojej żonie samochód i sprzęt oraz mieszkanie do
kontynuowania tej działalności. Wezwana na rozprawę świadek, czyli „D” zeznała,
że powodem, dla którego obwiniony (czyli ja – Paweł) wysyłał obraźliwe sosy i maile
był fakt przekazania mi przez nią zmyślonych historii na temat Jej byłego męża.
Jednak dodała, że przyznała się obwinionemu, iż informacje, które mu
przekazywała były nieprawdziwe i prosiła abym zaprzestał wysyłania smsów i
maili do pokrzywdzonego. „D” wyjaśniła, że historie, które wymyśliła na temat
jej byłego męża służyły ochronie jej samej. Potwierdziła też, że rozmawiała z obwinionym,
czyli ze mną o tym, iż Jej mąż nie zmuszał Jej do prostytucji (tak było, ale
dopiero po trzech i pół roku kłamstw, gdy wydało się, że nie ma żadnej toczącej
się sprawy w sądzie o zmuszanie Jej do prostytucji). Ciekawym momentem było
zeznanie „D”, gdy przed sądem po złożeniu oświadczenia, że będzie mówić prawdę,
w obecności byłego męża i aktualnego kochanka potwierdzała, że była
prostytutką. W tym momencie zaczęła płakać tak, że sędzia chciał zaproponować
przerwę w przesłuchaniu. I teraz była prostytutka płacze przed sądem
potwierdzając to, co robiła, a robiła to z pełnią inwencji i premedytacji. Ile
ona w to wniosła wysiłku żeby wynająć mieszkanie, fotograf przyjechał aż z
Gdańska na Jej wezwanie, aby zrobić zdjęcia do Jej ogłoszenia, potem jeszcze
małoletni brat robił dodatkowe zdjęcia w lokalu burdelu, które zostały
zamieszczone na następnym portalu prostytucyjnym po to, aby „D”, jako
prostytutka (jak to wyjaśniała) była bardziej wiarygodna; jak podszywając się
pod swoich klientów sama opisywała spotkania z sobą, opisując prostytutkę Donem
30 w samych superlatywach zachęcając tym samym innych do skorzystania z usług Dyno.
A przecież do niczego nie była zmuszana jak zeznała. Do tego jeszcze, co
tydzień biegała na mszę do kościoła. Teraz natomiast przed sądem zeznaje
przeciwko temu, który Ją z tego gówna wyciągał. I teraz stoi przed sądem i
płacze. Gdzie jest ta harda prostytutka, która wszystkich, którzy śmieli
przeciwko niej coś powiedzieć straszyła policją, prokuratorem i sądem ?.
Pokrzywdzony (były mąż) natomiast zeznał,
iż konflikt miedzy nim, a obwinionym zaczął się w momencie, gdy jego była żona
zwróciła się do niego o pomoc, gdyż czuła się zagrożona przeze mnie obwinionego
(obecnego kochanka). Sytuacja była na tyle dziwna dla niego, gdyż byli już po
rozwodzie i czuł się zaskoczony prośbą byłej żony. Ze względów moralnych
postanowił Jej pomóc. Zdaniem poszkodowanego (byłego męża) ja obwiniony mściłem
się na „D”, dlatego, że nie znałem wszystkich faktów z Jej przeszłości a w
szczególności nie wiedziałem o tym, iż „D” była prostytutką, dlatego też sugerowałem,
iż on - pokrzywdzony brał udział w działalności swojej byłej żony. Co najlepsze
(mąż !!!!!!!) poszkodowany zeznał przed sądem, że wiedział o działalności
swojej byłej żony (działalność była prowadzona, gdy byli jeszcze małżeństwem). Poszkodowany zeznał też, że w miesiącu kwietniu
rozmawiał ze swoja byłą żoną o zaistniałej sytuacji a ona zaś tłumaczyła,
że pozwany, czyli ja Paweł, próbuje Ją
zniszczyć i odciąć od wszelkich kontaktów ludzi, którzy chcą Jej pomóc, zaś Ona
sama chce z nim zerwać – to było w kwietniu 2009r. Tu
przypominam ponownie, co „D” pisała do mnie w lutym 2009r. czyli dwa miesiące wcześniej - „w lutym, stwierdziłam ostatecznie, że Ciebie kocham, że z Tobą
chcę być, żyć, że tylko z Tobą odczuwam szczęście”. Natomiast, jeśli
chciała ze mną zerwać to już przecież tyle razy to robiła a potem jak już pisałem
sama do mnie wracała przez nikogo niezmuszana. Stare powiedzenie mówi: jeśli
nie wiadomo o co chodzi to chodzi o …………. Czyżby oboje małżonkowie widzieli w
tym jakiś interes, tak się nawzajem wspierali już po rozwodzie?
Tak
więc podsumowując, właściwie oprócz mojej winy w sprawie nękania biednego
byłego męża, przed sądem zostało powiedziane i zaprotokółowane, że były mąż nie
zmuszał „D” do prostytucji, jednakże oświadczył, że wiedział o działalności
jaką Ona prowadziła.
No właśnie jak to jest i co to znaczy, gdy mąż wie, że
żona uprawia prostytucję. I co, nic nie robi??? To znaczy, że akceptuje tę
działalność!!!! Wie i udostępnia codziennie swój samochód, aby żona jechała na
zarobek i późno wracała??? Mnie już niewiele pozostało do pokazania w sądzie.
Do materiałów sądowych wcześniej złożyłem: kopie notatki spisanej w ośrodku
opieki społecznej, przygotowane przez „D” zgłoszenie do prokuratury
zawiadomienia o przestępstwie zmuszania do prostytucji, podrobione
zawiadomienie o posiedzeniu sądu w tej sprawie, prostytucyjne ogłoszenia „D”
sfałszowany przez „D” wyrok sądowy dotyczący rozwodu. Po stwierdzeniu męża, że
wiedział o działalności, lecz nie zmuszał i potwierdzeniu tego przez „D”
zdecydowałem się jeszcze na złożenie do akt sprawy zdjęć „D” dokumentujących,
że przyjmowała swoich klientów również w mieszkaniu, którego jedynym
właścicielem był były mąż. I tak była to seria zdjęć, która zaczynała się od
zdjęcia męża „D” w pokoju mieszkania, odpoczywającego na wersalce z widocznymi
detalami aranżacji i wykończenia pokoju. Kolejne zdjęcie to nagi niewolnik „D”
Edward na czworakach czołgający się po podłodze u stóp „D”; „D” siedzi na
wersalce na miejscu swojego męża z poprzedniego zdjęcia. Potem dalszych kilka
zdjęć z niewolnikiem Edwardem z obrożą na szyi czołgający się przed Panią
Wizytator w stroju dominy (gorset), która w ręku trzyma pejcz. Kolejna seria
zdjęć na tle przedmiotowej wersalki i w tym samym pokoju – Pani Wizytator w
stroju dominy jeździ na oklep na kochanku z telekomunikacji, o którym wcześniej
pisałem. Tak, więc moja Ukochana „D” korzystała również z mieszkania swojego
męża do prowadzenia przedmiotowej działalności. Jak mi wiadomo w mieszkaniu tym
„D” przyjmowała też prezesa „Spirit” na sesjach BDSM i trampingowych. Jemu
wtedy tłumaczyła, że jest to mieszkanie Jej koleżanki, które akurat jest wolne.
Natomiast mąż jak zeznał podczas rozprawy sądowej wiedział o działalności swojej
żony. Jeśli więc do prowadzenia tej działalności udostępniał „D” swój samochód
to znaczy, że był tym zainteresowany i …... To czy również udostępniał do tej
działalności swoje mieszkanie – nie wiadomo; może nawet o tym nie wiedział, co
się działo w mieszkaniu pod jego nieobecność. Zastanawiające jest to, że „D” nie
bała się, że ją mąż tam z klientami nakryje. Może rzeczywiście wiedział i
udostępniał „te rekwizyty” do działalności żony a to jest ………….. Gdy jednak
złożyłem do dokumentacji sądowej te materiały zaczął się atak „D” na mnie –
„jak mogłeś to zrobić i dlaczego to zrobiłeś ????”. A więc zrobiłem to, dlatego,
że materiały te były częścią dokumentacji, która mogła świadczyć o tym, że
małżeństwo zgodnie pracowało w temacie prowadzonej działalności przez żonę i
mogło razem z tego tytułu osiągać profity a to po stronie męża jest karalne. Mogła
też być sytuacja, że mąż o tym, co się działo w mieszkaniu podczas jego
nieobecności nie wiedział. Jeśli tak było to pomyślałem sobie - niech i mąż się
dowie jak był oszukiwany przez żonę a teraz staje przed sądem i broni swojej
żony przede mną; ja natomiast byłem oszukiwany przez trzy i pół roku. Wściekłoś
„D” była wtedy ogromna. Dostęp do tych materiałów, które były w teczce sądowej miał
tylko były mąż. Musiał się z nimi zapoznać i chyba poinformował o tym „D”.
Jeżeli „D” była taka wściekła to chyba jednak Jej mąż nie wiedział do tej pory,
co się w jego mieszkaniu wyprawiało pod jego nieobecność, pomimo, że podczas
rozprawy zeznał, że wiedział o działalności żony. Dalej wściekłość „D” była tak
ogromna, że poza moimi plecami umówiła się z moim adwokatem i pojechała do
niego na rozmowę i zadała to samo pytanie – „czy pozwany, (czyli ja Paweł)
musiał złożyć te zdjęcia do dokumentacji procesowej?”. Adwokat odpowiedział, że
widocznie taka była strategia pozwanego, któremu przysługuje prawo do obrony
wszystkimi dozwolonymi środkami, a to nie jest zabronione. O tej rozmowie
adwokat poinformował mnie telefonicznie. Tak czy inaczej przez trzy i pół roku
byłem totalnie oszukiwany przez „D”, aż sam z własnej inicjatywy stanąłem przed
sądem, aby ostatecznie wyjaśnić sprawę znęcania się i zmuszania. W konsekwencji
to „wyjaśnianie” przed sądem kosztowało mnie otrzymaniem kary grzywny, w
wysokości 600 zł za dokuczanie poszkodowanemu.
Przed sądem „D” i Jej mąż
zgodnie stwierdzili, że nie było żadnego „zmuszania”. Natomiast Sąd w tym
postępowaniu nie zajął się tym, czy mąż rzeczywiście „D” brał udział w
zmuszaniu swojej żony do prostytucji czy nie, lecz komplet dokumentów, które dostarczyłem
w tej sprawie przekazał do rozpoznania przez prokuraturę rejonową. O tym
napiszę w jednym z następnych odcinków blooga.
Reasumując taką intrygę, oszustwo itp. mógł przygotować i wykonać tylko........
straszliwie poszkodowana przez życie..........
A Ona przecież na początku naszej znajomości napisała mi - "Pawle nie pasujemy do siebi; należymy do innych światów (odcinek Nr 1 blooga)". Teraz to rozumiałem; należała do innego świata (świata fetyszu, BDSM, prostytucji) z własnej nieprzymuszonej woli. To był Jej i jej otoczenia żywioł. Ja natomiast myśląc, że do tego wszystkiego była w okrótny sposób zmuszana zaplanowalem dla Niej inną przyszłość. Wymyśliłem dla Niej zawód zaufania publicznego nie wiedząc o Jej oszustwach i kłamstwach. Koniecznie chciałem Ją wyrwać z tego "innego świata".
I sukcesywnie zbliżaliśmy się do tego celu!!!!
I sukcesywnie zbliżaliśmy się do tego celu!!!!
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz