Łączna liczba wyświetleń

środa, 16 grudnia 2020

48. SPRAWA SĄDOWA - grudzień 2014









W lutym 2009r. rozpoczęła się sprawa sądowa z pozwu męża „D” przeciwko mnie, o to, że w 2008r. za pomocą telefonu komórkowego przesłałem mu wiadomości, iż był sutenerem swojej żony i zmuszał Ją do prostytucji, oraz, że używałem obraźliwych słów pod jego adresem nazywając go alfonsem i sutenerem.

Sprawa toczyła się przez pół roku, sąd w tej sprawie odbył kilka posiedzeń. Sprawa zakończyła się we wrześniu tamtego roku. Co „najlepsze” w tym wszystkim, „D”, która przybyła na rozprawę, jako świadek powołany przeze mnie, będąc osobą, która po trzech latach znajomości w końcu „wybrała” mnie - „w lutym, stwierdziłam ostatecznie, że Ciebie kocham, że z Tobą chcę być, żyć, że tylko z Tobą odczuwam szczęście”, przed sądem zeznawała przeciwko mnie „do spółki” ze swoim byłym mężem.
Niesamowita sprawa, nie do uwierzenia; specjalnie nie przyznając się do winy doprowadziłem do tego (gdybym się przyznał sprawa skończyłaby się tylko na mandacie), aby odbyła się sprawa sądowa; na niej „D”, która opowiadała mi wcześniej, jak za pomocą najbardziej wymyślnych, wyrafinowanych i brutalnych sposobów znęcania się nad nią była zmuszana przez swojego męża do uprawiania prostytucji,
 

 
 
 
przed sądem (mimo, że to ja powołałem na świadka) zeznawała „jak świadek byłego męża” przeciwko mnie !!!!!!! – jeszcze raz powtórzę - tak do mnie pisała po trzech i pół roku znajomości - „ w lutym stwierdziłam ostatecznie, że Ciebie kocham, że z Tobą chcę być, żyć, że tylko z Tobą odczuwam szczęście”.
A więc w sprawie tej „D” wystąpiła, jako świadek. Było to bardzo ciekawe i nietypowe zdarzenie. Na sali sądowej byli: były mąż, jako oskarżający, obecny kochanek (ja Paweł), jako oskarżony, oraz jako świadek - była żona oskarżającego i obecna kochanka oskarżonego, czyli „D” w jednej osobie.

W odcinkach 30 i 31 niniejszego bloogu pisałem jak mąż „D” „zmuszał” Ją do prostytucji. Wszystko to było oparte na opowiadaniu „D” jak również na bieżących zdarzeniach.
Teraz wrócę ponownie do 2006r. Po przerwaniu przez „D” działalności prostytucyjnej, oraz Jej relacji, dlaczego do tego doszło (strasznym znęcaniu się nad nią przez męża), umówiłem „D” Kierowniczką Ośrodka Pomocy Społecznej, który to ośrodek zajmuje się właśnie pomocą osobom poszkodowanym na skutek przemocy w rodzinie.
Po wyjściu ze spotkania „D” pokazała mi kopię notatki spisanej przez Kierowniczkę Ośrodka. Treść notatki w przybliżeniu była następująca:

Klientka przyjechała do Warszawy z „K”. w 2004r. Wyszła za mąż. Jest bezdzietna. Obecnie nie mieszka z mężem tylko w wynajętym mieszkaniu. W ośrodku umówił Ją mężczyzna, którego Klientka określa, jako „przyjaciela, opiekuna” (tu chodzi o mnie - Pawła). W trakcie małżeństwa nastąpił romans Klientki (z prezesem „Spiryt”), o którym mąż się dowiedział.
Mężowi zarzuca bicie, kopanie, ciągnięcie za włosy, łamanie nosa, ZMUSZANIE DO PROSTYTUCJI, zmuszanie do nieakceptowanych przez Klientkę form seksu polegających na dominacji partnerki, fetyszyzmu, korzystanie z usług domin, groźby, szantaż (wykorzystaniem faktu, że matka Klientki uciekła z miejsca wypadku). Mąż Klientki miał próbę samobójczą przed małżeństwem. Ponadto zarzuca mężowi kontrole, izolowanie, nie wypuszczanie Klientki samej z domu. Mąż i Klientka pracują; Klientka jest z pracy zadowolona (tę pracę to ja Paweł właśnie „D” załatwiłem).
 
Jako prostytutka pracowała przez dwa miesiące w trakcie małżeństwa.
 
 
Mieszkanie z mężem mają na współwłasność (tu też oszukiwała; jak się później okazało mieszkanie było wyłączną własnością męża), ale klientka nie rości sobie do niego pretensji (już poprzednio pisałem, że to bardzo dziwne, ponieważ jak mówiła, niby dała mężowi na zakup mieszkania swój udział – kilkadziesiąt tysięcy złotych).

Na bazie wytycznych prawnika z Ośrodka Pomocy Społecznej „D” przygotowała zawiadomienie do prokuratury o przestępstwie, którego treść w przybliżeniu była następująca:

Warszawa połowa stycznia 2007

„D”; zam…..
Prokuratura Rejonowa w……………

Proszę o wszczęcie i przeprowadzenie dochodzenia w sprawie fizycznego, psychicznego i seksualnego znęcania się nade mną przez mojego męża…………………..
Uzasadnienie

Mieszkałam z mężem od połowy sierpnia 2004r. W grudniu 2004r. wspólnie z mężem zaciągnęliśmy pożyczkę od mojej matki w kwocie …………..; kwotę tę mąż przekazał swojej rodzinie, o czym zapewnił mnie jedynie słownie.
Przez cały okres naszego małżeństwa pisałam pamiętnik, w którym zapisywałam fakty dotyczące naszego pożycia małżeńskiego, nieakceptowanych przeze mnie zachowań seksualnych, których mąż ode mnie oczekiwał i wymagał, wymuszał i o szczegółach jego romansu. W połowie stycznia 2006 roku mąż podczas mojej nieobecności w domu przeczytał mój pamiętnik i wykorzystując zdarzenia w nim opisane, ucieczkę mojej matki z miejsca wypadku, jej kategoryczne domaganie się zwrotu pożyczki, zaczął mnie szantażować i zmuszać do prostytucji. W trzeciej dekadzie stycznia zamieścił ogłoszenie w Internecie o świadczeniu przeze mnie odpłatnych usług seksualnych w portalu randka.interia.pl wbrew moim prośbom, protestom, błaganiom, wbrew mojej woli.
W tym też czasie zaczął się nade mną znęcać zmuszając mnie do prostytucji, celem spłaty długu wobec mojej matki w ten sposób, że bił mnie w brzuch, po twarzy, szarpał za włosy,
 
szantażował ujawnieniem faktu, że moja matka uciekła z miejsca wypadku, strasząc, że mój brat zostanie sierotą i skończy w poprawczaku, oblewał mnie kawą. Mąż wyzywał mnie od przybłęd, sierot, suk, kurew i niewdzięcznic. Mąż wymusił na mnie używając siły fizycznej, zakładając mi obrożę na szyję i na ręce, podanie hasła do mojego konta w serwisie znajomi.pl, które założyłam przed poznaniem go i zaczął w moim imieniu korespondować z mężczyznami składając im w moim imieniu ofertę świadczenia usług seksualnych.
 
Na początku lutego 2006 roku kazał przeczytać mu zapisy w moim pamiętniku, w którym pisałam o jego znęcaniu się nade mną i przymuszania do prostytuowania się. Mąż po przeczytaniu tego zaczął krzyczeć, że zbieram na niego dowody i uderzył mnie kilkakrotnie po twarzy łamiąc mi nos, po czym pozostawił mnie bez pomocy lekarskiej, wyciął kartki z mojego pamiętnika i kazał mi pisać o nim, jako o dobrym, szlachetnym człowieku. Gdy napisałam kilkadziesiąt zdań dopiero odwiózł mnie do prywatnej kliniki na opatrunek nie pozwalając jakikolwiek słowny kontakt z opatrującym mnie lekarzem. Przez trzy tygodnie lutego nie wychodziłam z domu bez jego zgody, kontrolował mnie dzwoniąc na telefon domowy a w tym czasie prowadził korespondencję internetową w moim imieniu składając oferty świadczenia usług seksualnych lub sam grał w gry komputerowe każąc mi kontynuować rozpoczętą przez niego korespondencję. Wziął mnie za twarz, ciągnął do lustra i groził, że jeśli nie będę robiła tego, co mówi to jednym ruchem zniszczy to, co pan doktór nastawił. W połowie marca mąż kupił mi telefon na kartę i 19.03.2006 roku zamieścił anons na jednym z portali internetowych, w którym zamieścił moje zdjęcia i informację o zakresie usług seksualnych.
Przez okres dwóch miesięcy zmuszał mnie do prostytucji bijąc mnie, strasząc, szantażując, wyliczając posiłki, telefonując pod numer mojego telefonu, każąc meldować mu gdzie jestem, dał notes, w którym musiałam zapisywać ile razy i za ile oddałam swoje ciało.
 
 
 
 
Skrupulatnie, każdego dnia sprawdzając moje zapisy a w sytuacji, gdy zapisane tam kwoty były zbyt niskie stosował wymienione wcześniej metody znęcania się nade mną. Przy jednym z incydentów był mój małoletni brat. Z końcem maja 2006 roku rozchorowałam się i w czerwcu miałam zabieg…….w wyniku, którego doszło do zakażenia i trafiłam do szpitala gdzie byłam hospitalizowana do połowy czerwca. Po powrocie ze szpitala mąż pobił mnie łamiąc żebro, gdy zakomunikowałam mu, że złożę doniesienie na policję. Zaczęły się nowe szantaże – mąż stwierdził, że skompromituje osobę, która znalazła mi pracę i łączyły mnie z nią uczucia (tu chodzi o mnie – Pawła). Zobowiązałam się, że nie będę rościła żadnych praw do mieszkania i dopiero wtedy pomimo wcześniejszych moich oświadczeń o zrzeczeniu się wszelkich praw do majątku, mąż przestał wymuszać na mnie prostytucji, ale nie zaprzestał znęcania się psychicznego i fizycznego nade mną. Zastraszanie, szantażowanie i bicie było na porządku dziennym. Pod koniec lipca, gdy nie zrobiłam prania i nie posprzątałam mieszkania, do czego się zobowiązałam bardzo pobił mnie po nerkach. W sierpniu byłam ponownie hospitalizowana z tego powodu. Pod koniec grudnia 2006 zgodził się na rozwód bez orzekania o winie, gdy złożyłam zaświadczenie, że zrzekam się wszelkich praw do majątku i że spłacony został dług wobec mojej matki. Do czasu wyprowadzenia się przeze mnie z domu w połowie stycznia mąż szantażował mnie, straszył i bił. Aktualnie nęka mnie telefonami i grozi, że mimo wszystko nie da rozwodu. Wobec powyższego wnoszę jak na wstępie.
„D”

Czyż to wszystko nie było niesamowite aż prawie nieprawdopodobne. „D” przedstawiała te zdarzenia tak prawdziwie, tyle osób w to zaangażowała, tyle dokumentów stworzyła lub podrobiła, że musiało to być PRAWDĄ. Tak to czulem i w to uwierzyłem. Żeby w obecnych czasach mąż w ten sposób znęcał się nad żoną !!!!! Coś niesamowitego. Aż się chce krzyczeć, że z tym trzeba coś zrobić, że tak tego nie można pozostawić – tak to czułem !!!!!. Ja natomiast byłem wtedy o tyle uspokojony, że sprawiedliwości stanie się zadość, że winny znęcania się nad Moją Największą Miłością, Cudowną „D” zostanie sprawiedliwie ukarany. I, że ja się do tego przyczynię; ja kochający Ją bezgranicznie!!!
 
 
Kontynuując swoje oszustwo w temacie zmuszania do prostytucji przez męża „D” rozwijała dalej akcję zdarzeń z tym związanych. Niektóre zdarzenia już opisałem a teraz zebrałem je w jednym odcinku bloogu.

Któregoś dnia „D” powiadomiła mnie, że w następstwie złożenia zawiadomienia do prokuratury o przestępstwie zmuszania do prostytucji, dostała wezwanie do prokuratury w celu złożenia zeznań. Wezwania jednak nie mogła pokazać gdyż według Jej wyjaśnień zostało przesłane na adres Ośrodka Pomocy Społecznej i tam zbierane wraz z innymi dokumentami tej sprawy. Utajnienie Jej adresu było konieczne, aby były mąż „D” nie dowiedział się gdzie Ona mieszka i nie miał możliwości nachodzenia Jej i zmuszania do zmaiany zeznań. W dniu, gdy „D” niby składała zeznania w prokuraturze, ja załatwiałem sprawy rodzinne. Potem wielokrotnie mi wypominała i zarzucała, że w tym dla Niej tak ważnym dniu nie było mnie koło Niej a Ona przeżywała traumę, gdy w prokuraturze musiała zeznawać o tym jak mąż się nad nią znęcał, do czego zmuszał i co robiła w ramach prostytucji. A ja - który mówi, że kocha bezgranicznie nie byłem w tym dniu przy Niej, lecz załatwiałem sprawy rodzinne – czytaj – byłem z żoną. Więc „D” wielokrotnie wypominała mi, że wolałem być z żoną a nie z Nią przeżywającą traumę. Udowadniała mi tym samym, że moja miłość nic nie warta, po prostu gówniana. Co najlepsze w tym wszystkim to, że nie było żadnego składania zeznań w prokuraturze, bo sprawa wcale nie została do prokuratury zgłoszona. „D” tak się rozpędziła w tworzeniu fabuły scenariusza o znęcaniu się nad Nią, że wysłała się jeszcze na podstawie skierowania z prokuratury na badania obdukcyjne przeprowadzone przez Komisję Lekarską w celu ustalenia uszczerbku na zdrowiu i ciele na skutek katowania Jej przez byłego męża. Oczywiście Komisja Lekarska dokumentację z obdukcji przesłała bezpośrednio do prokuratury, tak, że ja nie mogłem dokumentów wystawionych przez nieistniejącą Komisję Lekarską zobaczyć. Wszystko wyglądało bardzo prawdziwie, lecz trwało bardzo długo.

W odcinku Nr 41 opisywałem jak „D” w kwietniu 2008r., zaczęła przesyłać na telefon mojej Żony, kopie moich sms-ów do Niej. I to tych najbardziej intymnych. W tym czasie „D” była już w ciąży i wmawiała mi, że to ja będę „tatusiem”. Abym był w pełni świadom tego, co się dzieje, kopie tych sms-ów jednocześnie przesyłała do mnie (leżałem wtedy w szpitalu po operacji, gdy wykryto u mnie chorobę nowotworową). Parę razy dzwoniłem do Niej i prosiłem, aby przestała, lecz nie odniosło to jednak żadnego skutku. „D” działała jednak dalej zgodnie z własnym planem. Planem było odsuniecie jak najdalej Żony od chorego męża i jego łóżka w szpitalu. Wtedy poinformowałem „D”, sms-em, że jeśli nie przestanie, to ja wyślę do Jej byłego męża, Jej najbardziej intymne sms-y do mnie i to z okresu, kiedy jeszcze była mężatką. Jednak na byłym mężu i jego opinii o Niej już „D” chyba już nie zależało. Działała według głoszonej przez Nią zasady „kobiecie w ciąży wszystko wolno”. Co najlepsze to tylko „D” wtedy wiedziała, że ja mogę być tylko potencjalnym sprawcą Jej ciąży; że tych sprawców potencjalnych jest paru i, że tak często się z nimi pieprzyła aż się sperma wymieszała i w końcu nie wiadomo było, kto jest „tatusiem”. W sumie „D” wysłała do mojej Żony z kopią do mnie około 200 sms-ów. W związku z tym po paru ostrzeżeniach, aby przestała, ja zrobiłem to samo i wysłałem ze szpitalnego łóżka (będąc już po operacji) Jej byłemu mężowi, 180 sms-ów z kopią do „D”. Był to właśnie przyczynek do późniejszej sprawy sądowej. Jak już wspomniałem miesiąc później dostałem wezwanie na policję. Gdy zgłosiłem się na przesłuchanie, zostałem zapoznany z pozwem przeciwko mnie zgłoszonym przez byłego już męża „D”. Oskarżał mnie o nękanie go sms-ami i mailem, w którym nazwałem go sutenerem. Miałem wtedy dwa wyjścia – albo przyznać się do nękania „biednego męża” i otrzymałbym mandat w wysokości 400 zł lub nie przyznać się i wtedy sprawa zostałaby skierowana do sądu. Do tego momentu „D” podtrzymywała wersję zmuszania Jej przez męża do prostytucji. Więc po przemyśleniu sprawy postanowiłem nie przyznawać się do nękania męża „D” i niech sprawa znajdzie się na wokadzie sądowej. Wtedy przed sądem stanie  były mąż, który zmuszał „D” do prostytucji, kochanek, czyli ja, który wyciągnął „D” z burdelu i go zlikwidował oraz sama ofiara zmuszania, czyli „D”, którą zamierzałem powołać na świadka. Tak też się stało. Nie przyznałem się więc do nękania męża „D”, policja skierowała sprawę do sądu i sprawa czekała na swoja kolej. Sprawa ciągnęła się parę miesięcy; w międzyczasie w sądzie odbyło się 5 rozpraw. Pierwsza rozprawa odbyła się dopiero w lutym 2009r..
W 2008r. będąc u „D” w mieszkaniu parokrotnie miało miejsce zdarzenie, że przed drzwiami mieszkania stawał Jej były mąż. „D” wyglądała przez wizjer w drzwiach i biegała po mieszkaniu na palcach wołając, że były mąż Ją nachodzi i prześladuje. Wyglądało to tak prawdziwie, że wtedy wierzyłem w prześladowanie Jej przez byłego męża. Teraz wiem, że „D” za każdym razem była umówiona ze swoim mężem w Jej mieszkaniu i nie było to żadne „nachodzenie”. Oni się spotykali po to aby wspólnie omówić akcję prowadzoną przeciwko mnie !!!!! (nieprawdopodobne i nie do uwierzenia).
Podczas sprawy sądowej wyszło na jaw, że Moja Ukochana, Najdroższa „D” zwróciła się do swojego byłego męża o „pomoc”, aby bronił Ją przede mną !!!!!. Miał Ją przede mną bronić ten, który w jak najbardziej brutalny sposób zmuszał Ją do prostytucji, ten, który według Jej relacji połamał Jej nos, żebra, kopał, bił, zanurzał w rzygowinach i zanurzał Jej głowę w sedesie. Nie mieści mi się to wszystko w głowie. A ja cały czas dążyłem do tego, aby ten człowiek za znęcanie nad „D” został ukarany. TYLKO DIABEŁ W LUDZKIM  PRZEBRANIU MÓGŁ TAK DZIAŁAĆ  jak to robiła „D” !!!!!  
 
 
Któregoś dnia jesienią 2008r. zadzwoniłem do „D” z „miasta” i poinformowałem Ją, że w tym dniu nie będę mógł do Niej przyjechać. „D” była w tym czasie w  mieszkaniu i powiedziała mi, że wybiera się na basen.  Po ok. 20 minutach okazało się, że spotkanie, na które miałem jechać zostało odwołane i, że jestem wolny. Pomyślałem - może i ja pójdę z „D” na basen; postanowiłem zrobić Jej niespodziankę i podjechałem pod budynek, w którym miała mieszkanie. Tam patrzę i przecieram oczy, z klatki schodowej wychodzi były mąż „D”; pomyślałem – czyżby znów ją nachodził?. Miał przerzuconą turystyczną torbę przez plecy. Idzie powoli do samochodu, tak jak by na coś czekał. Po niecałej minucie z klatki schodowej wychodzi „D”.  Były mąż na nią czeka. Wtedy pomyślałem – przecież oni idą razem na basen !!! Jak to możliwe – ofiara i Jej straszliwy oprawca; jak z gatunku filmu zwanego horrorem. „D” zauważyła mój samochód i zaczęła udawać, że nie idzie w stronę samochodu męża, który był zaparkowany po drugiej stronie ulicy, lecz skierowała się w stronę przystanku autobusowego. Ja już nie wytrzymałem, uruchomiłem samochód i zajechałem przed przechodzącą przez ulicę „D”. Odkręciłem okno i powiedziałem – „to tak Cię nachodzi były mąż, że wybierasz się z nim na basen???”. „Właśnie mnie nachodzi!!!” – odpowiedziała i wróciła do domu. Siedziałem dalej w samochodzie, wkurwiony do granic wytrzymałości. Nagle do samochodu podszedł były mąż „D” i zastukał do mnie w szybę od strony kierowcy. Chciał ze mną porozmawiać. Ja jednak byłem tak podenerwowany i napompowany historią jego znęcania się nad „D”, że w żadnym stopniu nie byłem gotów do rozmowy z nim i nie chciałem z nim rozmawiać – bo o czym? Teraz żałuję, że wtedy nie doszło do rozmowy miedzy nami. „D” po powrocie do mieszkania cały czas obserwowała, co się dzieje na ulicy i czy z sobą rozmawiamy. Mąż wrócił do swojego samochodu natomiast ja stwierdziłem, że nic tu już po mnie i zdecydowałem się na powrót do swojego domu. Wcześniej jednak odjeżdżając zatrzymałem się przy samochodzie męża „D”, opuściłem szybę w oknie i rzekłem do niego – „ ty pieprzony alfonsie”. Teraz myślę, że jeśli rzeczywiście nie był sutenerem swojej żony to mógł być tym, co powiedziałem zaskoczony. Minęło około trzydziestu minut, prawie już dojeżdżałem do mojego domu gdy zadzwonił telefon. Dzwoniła „D”. „Pawle, chcę abyś koniecznie zaraz przyjechał do mnie, muszę ci to wszystko wyjaśnić; to wcale tak nie jest jak wyglądało” - powiedziała. Jak zwykle znowu dałem się nabrać; miała wielki dar przekonywania za pomocą oszustwa i zmyślania!!! Wyjaśniła, że miała iść na basen, tak jak mnie informowała – sama, gdy przed drzwiami zjawił się Jej były mąż. Mówiła, że nie wpuściła go do mieszkania, pomimo, że przez paręnaście minut dobijał się do drzwi Jej mieszkania. W międzyczasie zadzwoniła na pobliską komendę policji gdzie zgłosiła, że jest nachodzona przez byłego męża i ma to zgłosić się na policję, aby to potwierdzić osobiście, pisemnie. Na potwierdzenie powyższego pokazała mi w swoim telefonie komórkowym, (który ode mnie dostała) zarejestrowane połączenie z komendą policji. Wszystko wyglądało bardzo prawdziwie i znowu uwierzyłem. A „D” ponownie użyła starego chwytu, wybrała numer komendy policji i przed uzyskaniem połączenia rozłączyła się; miała już do pokazania w telefonie ślad kontaktu z policją. Podobne chwyty stosowała, gdy chciała (o czym już wcześniej pisałem) np. pokazać, że do kogoś wysłała e-mail. Pisała mail o treści, w którą chciała abym uwierzył i pokazywała mi, że został wysłany. Tyle tylko, że w adresie osoby, do której mail był skierowany zmieniała, np. nazwę portalu z onet na wp lub o2 itp. Do „D” wracała informacja, że mail nie może zostać dostarczony do adresata z powodu nieprawidłowego adresu, czyli tak jak chciała, ale ja już o tym nie wiedziałem i myślałem, że wiadomość do danej osoby naprawdę została wysłana.  Inny chwyt, to złożenie przy mnie pisma procesowego w sądzie a następnego dnia jego wycofanie już bez moje obecności i informowania mnie. Tak zrobiła składając przy mnie pozew rozwodowy; potwierdzała tym, że z Jej powództwa rozwodzi się ze swoim mężem – sutenerem. Następnego dnia wycofała pozew. Dopiero dwa miesiące później Jej mąż złożył w sądzie pozew rozwodowy. Przez te dwa miesiące „D” parokrotnie informowała mnie, że jedzie na rozprawę rozwodową do sądu, gdy naprawdę siedziała w pracy, (którą Jej załatwiłem), wyłączała telefon na dwie godziny – niby była na sprawie sądowej, na którą niby też dojeżdżała z prawniczką Ośrodka Pomocy Społecznej, do którego też ją skierowałem…. Wszystko wielkie, super wielkie, oszustwo, oszustwo, oszustwo…..

Przez parę dni myślałem nad przebiegiem spotkania z mężem „D”. Doszedłem do wniosku, że bardzo źle wtedy zrobiłem, że z nim nie porozmawiałem; pewnie dużo byśmy sobie wyjaśnili i stwierdzili jak obaj jesteśmy oszukiwani przez „D”. To, że z sobą nie rozmawialiśmy było tylko na rękę „D”, która mogła nas dalej oszukiwać i holować tak jak chciała. Pewnie odetchnęła, gdy podglądając nas z za firanki z okna Jej mieszkania stwierdziła, że do rozmowy miedzy nami nie doszło. Po około dwóch tygodniach od zdarzenia zadzwoniłem do byłego męża i zaproponowałem abyśmy się spotkali i wyjaśnili sobie dotyczące nas sprawy. Uzgodniliśmy nawet termin spotkania. Ja głupi powiedziałem o tym „D”. W dniu spotkania dostałem od męża „D” wiadomość sms, że się ze mną nie spotka, ponieważ jestem oszustem itp. „D” zadziałała i tak jak chciała (teraz jestem przekonany, że wtedy namówiła męża aby się ze mną nie spotkał); do spotkania nie doszło i mogła dalej oszukiwać w temacie „zmuszania Jej do prostytucji” i Jej relacji z mężem.

Ja jednak stawałem się coraz bardziej podejrzliwy, że coś tu nie „gra”. W tym okresie cały czas dofinansowywałem „D”. Jednak w którymś momencie postawiłem ultimatum – albo „D” pokaże mi wiarygodny dokument, że sprawa „z mężem” jest rzeczywiście zgłoszona do prokuratury i coś się w tym temacie dzieje lub ja przerywam finansowanie swojej Najukochańszej „D”. Argumenty finansowe bardzo szybko dotarły do „D”. W dwa tygodnie później „D” pokazała mi oryginał wezwania na rozprawę w sądzie. W wezwaniu podane było, że rozprawa wynika z pozwu „D” przeciwko Jej mężowi o zmuszanie do prostytucji. W wezwaniu podana była data rozprawy, nr sali, wezwanie posiadało pieczątkę sądu, osoby, która ją podpisała oraz miało nadany numer. W dniu wskazanym w zawiadomieniu postanowiłem, że pojadę do sądu i będę „razem i przy” Mojej Ukochanej „D”; nie będzie mogła już mi zarzucać, że w tak ważnej dla Niej chwili nie było mnie koło Niej a jednocześnie sprawdzę czy sprawa się odbywa. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że takiej sprawy nie ma na wokandzie w żadnej sali w budynku sądu a „D” wcale nie pojawiła się w sądzie.  Zadzwoniłem wiec do Niej i zapytałem, dlaczego nie ma Jej w sądzie. Odpowiedziała, że dostała telefon z Ośrodka Opieki Społecznej, że sprawa jest przesunięta o dwie godziny itd….. Moja cierpliwość się skończyła. Poszedłem z tym zawiadomieniem do sekretariatu wydziału karnego sądu. Tam długo oglądali zawiadomienie, które pokazałem, potem kazali poczekać, aż w końcu zostałem poproszony do Prezesa Sądu. Przed nim już leżało zawiadomienie. Prezes stwierdził, że zawiadomienie zostało wykonane na druku wydziału cywilnego a tu jest karny, pieczątka jest zupełnie inna niż ta, która jest u nich używana, osoba, która podpisała zawiadomienie nie jest im znana i tam nie pracuje a sala rozprawy wskazana w zawiadomieniu w ogóle nie istnieje w budynku sądu. Reasumując, zawiadomienie jest podrobione i jest fałszywe. W związku z tym zawiadomienie zostaje zarekwirowane i zostanie przesłane do prokuratury a moje dane osobowe zostały spisane.  Parę dni później byłem wezwany do prokuratury w celu złożenia zeznań. Potem „D” została również wezwana w celu złożenia wyjaśnień. Dwa lub trzy miesiące później otrzymałem informację z prokuratury, że sprawa została umorzona z powodu niewielkiej szkodliwości czynu. Również i prokuraturę „D” omotała, jestem przekonany, że podczas wyjaśnień również mnie obwiniła, że chciałem zobaczyć dokument o prowadzonej sprawie przeciwko Jej mężowi, więc go na drukarce używając programu graficznego „Photoshop” wyprodukowała. Dokument został pokazany tylko mnie i wyprodukowany tylko dla mnie oraz nie został użyty w żadnej sprawie urzędowej wiec szkodliwość czynu jest niewielka i sprawa została umorzona. Kogo to obchodzi, że zawiadomienie to miało być podstawą do dalszego dojenia mnie Pawła z pieniędzy !!!!!!! To już nie jest przestępstwem.

Wtedy to zdałem sobie sprawę, że przez te trzy lata cały czas byłem oszukiwany, że Moja Ukochana „D” to jedno wielkie chodzące oszustwo i kłamstwo. Właściwie wszystko, co mi o sobie opowiadała było oszustwem i kłamstwem. I wtedy przecież poinformowała mnie, że po tych trzech latach oszustw i kłamstw – ostatecznie stwierdziłam, że Ciebie kocham, że z Tobą chcę być, żyć, że tylko z Tobą odczuwam szczęście. Do dziś nie wiem, co ta kobieta ode mnie chciała. Po co Jej to wszystko było, tyle razy ze mną zrywała i sama, bez jakiego kolwiek nacisku z mojej strony powrotem wracała twierdząc, że tylko ja jestem Jej miłością.

Tak, więc wiedziałem już, że sprawa znęcania się męża „D” nad Nią nie ujrzała światła dziennego i być może nie miała miejsca.

„D” jednak w dalszym ciągu nie potwierdzała jeszcze, że sprawa zmuszania Jej do prostytucji to fikcja. Tłumaczyła, że sprawa o zmuszanie nie została zgłoszona do prokuratora lub została wycofana, ponieważ m. inn. „D” zaszła w ciążę i w tym trudnym dla Niej okresie nie chciała zajmować się sprawą z byłym już mężem. Ja jednak domyślając się, że być może to „całe zmuszanie do prostytucji” to fikcja „D” wymyślona na potrzeby otumanienia i omotania mnie Pawła, stwierdziłem, że rzeczywiście zagalopowałem się w stosunku do męża „D” i niepotrzebnie oraz bez udokumentowanych podstaw nazwałem go pisemnie i ustnie sutenerem i kuplerem. W związku z tym wysłałem do niego maila z przeproszeniem. Jednak sprawa nękania męża „D” była już na takim etapie, że nie dało się tego zatrzymać. Jak to się mówi „poszły już konie po betonie” lub „mleko się już rozlało”.

Ukoronowaniem tych wszystkich zdarzeń była sprawa w sądzie z pozwu męża „D” przeciwko mnie.
 
 

Podczas rozprawy sąd stwierdził, że ja obwiniony Paweł przesłałem za pomocą telefonu komórkowego do byłego męża „D” wiadomość, że ten był sutenerem jego byłej żony i zmuszał ją do prostytucji a także, że nazwałem go alfonsem i oskarżałem go o zmarnowanie jego byłej żonie życia oraz, że reklamował swoją żonę, jako prostytutkę.   Wyjaśniłem przed sądem, że byłem pewien, że tak się działo, ponieważ sprawa o zmuszanie do prostytucji, tak jak oznajmiła mi „D” trafiła do prokuratury a potem do sądu. Kiedy się okazało, że „D” mówi nieprawdę, ponieważ podrobiła zaświadczenie z sądu i prokuratury oraz orzeczenie rozwodu o winie męża, ja obwiniony wysłałem do pokrzywdzonego maila z przeprosinami, ponieważ nie miałem pełnych dowodów do stwierdzenia, że poszkodowany zmuszał swoją zonę do prostytucji. Poinformowałem sąd też, że poszkodowany udostępniał swojej żonie samochód i sprzęt oraz mieszkanie do kontynuowania tej działalności. Wezwana na rozprawę świadek, czyli „D” zeznała, że powodem, dla którego obwiniony (czyli ja – Paweł) wysyłał obraźliwe sosy i maile był fakt przekazania mi przez nią zmyślonych historii na temat Jej byłego męża. Jednak dodała, że przyznała się obwinionemu, iż informacje, które mu przekazywała były nieprawdziwe i prosiła abym zaprzestał wysyłania smsów i maili do pokrzywdzonego. „D” wyjaśniła, że historie, które wymyśliła na temat jej byłego męża służyły ochronie jej samej. Potwierdziła też, że rozmawiała z obwinionym, czyli ze mną o tym, iż Jej mąż nie zmuszał Jej do prostytucji (tak było, ale dopiero po trzech i pół roku kłamstw, gdy wydało się, że nie ma żadnej toczącej się sprawy w sądzie o zmuszanie Jej do prostytucji). Ciekawym momentem było zeznanie „D”, gdy przed sądem po złożeniu oświadczenia, że będzie mówić prawdę, w obecności byłego męża i aktualnego kochanka potwierdzała, że była prostytutką. W tym momencie zaczęła płakać tak, że sędzia chciał zaproponować przerwę w przesłuchaniu. I teraz była prostytutka płacze przed sądem potwierdzając to, co robiła, a robiła to z pełnią inwencji i premedytacji. Ile ona w to wniosła wysiłku żeby wynająć mieszkanie, fotograf przyjechał aż z Gdańska na Jej wezwanie, aby zrobić zdjęcia do Jej ogłoszenia, potem jeszcze małoletni brat robił dodatkowe zdjęcia w lokalu burdelu, które zostały zamieszczone na następnym portalu prostytucyjnym po to, aby „D”, jako prostytutka (jak to wyjaśniała) była bardziej wiarygodna; jak podszywając się pod swoich klientów sama opisywała spotkania z sobą, opisując prostytutkę Donem 30 w samych superlatywach zachęcając tym samym innych do skorzystania z usług Dyno. A przecież do niczego nie była zmuszana jak zeznała. Do tego jeszcze, co tydzień biegała na mszę do kościoła. Teraz natomiast przed sądem zeznaje przeciwko temu, który Ją z tego gówna wyciągał. I teraz stoi przed sądem i płacze. Gdzie jest ta harda prostytutka, która wszystkich, którzy śmieli przeciwko niej coś powiedzieć straszyła policją, prokuratorem i sądem ?.

Pokrzywdzony (były mąż) natomiast zeznał, iż konflikt miedzy nim, a obwinionym zaczął się w momencie, gdy jego była żona zwróciła się do niego o pomoc, gdyż czuła się zagrożona przeze mnie obwinionego (obecnego kochanka). Sytuacja była na tyle dziwna dla niego, gdyż byli już po rozwodzie i czuł się zaskoczony prośbą byłej żony. Ze względów moralnych postanowił Jej pomóc. Zdaniem poszkodowanego (byłego męża) ja obwiniony mściłem się na „D”, dlatego, że nie znałem wszystkich faktów z Jej przeszłości a w szczególności nie wiedziałem o tym, iż „D” była prostytutką, dlatego też sugerowałem, iż on - pokrzywdzony brał udział w działalności swojej byłej żony. Co najlepsze (mąż !!!!!!!) poszkodowany zeznał przed sądem, że wiedział o działalności swojej byłej żony (działalność była prowadzona, gdy byli jeszcze małżeństwem).  Poszkodowany zeznał też, że w miesiącu kwietniu rozmawiał ze swoja byłą żoną o zaistniałej sytuacji a ona zaś tłumaczyła, że  pozwany, czyli ja Paweł, próbuje Ją zniszczyć i odciąć od wszelkich kontaktów ludzi, którzy chcą Jej pomóc, zaś Ona sama chce z nim zerwać – to było w kwietniu 2009r. Tu przypominam ponownie, co „D” pisała do mnie w lutym 2009r. czyli dwa miesiące wcześniej -w lutym, stwierdziłam ostatecznie, że Ciebie kocham, że z Tobą chcę być, żyć, że tylko z Tobą odczuwam szczęście”. Natomiast, jeśli chciała ze mną zerwać to już przecież tyle razy to robiła a potem jak już pisałem sama do mnie wracała przez nikogo niezmuszana. Stare powiedzenie mówi: jeśli nie wiadomo o co chodzi to chodzi o …………. Czyżby oboje małżonkowie widzieli w tym jakiś interes, tak się nawzajem wspierali już po rozwodzie?
Tak więc podsumowując, właściwie oprócz mojej winy w sprawie nękania biednego byłego męża, przed sądem zostało powiedziane i zaprotokółowane, że były mąż nie zmuszał „D” do prostytucji, jednakże oświadczył, że wiedział o działalności jaką Ona prowadziła.
 
No właśnie jak to jest i co to znaczy, gdy mąż wie, że żona uprawia prostytucję. I co, nic nie robi??? To znaczy, że akceptuje tę działalność!!!! Wie i udostępnia codziennie swój samochód, aby żona jechała na zarobek i późno wracała??? Mnie już niewiele pozostało do pokazania w sądzie. Do materiałów sądowych wcześniej złożyłem: kopie notatki spisanej w ośrodku opieki społecznej, przygotowane przez „D” zgłoszenie do prokuratury zawiadomienia o przestępstwie zmuszania do prostytucji, podrobione zawiadomienie o posiedzeniu sądu w tej sprawie, prostytucyjne ogłoszenia „D” sfałszowany przez „D” wyrok sądowy dotyczący rozwodu. Po stwierdzeniu męża, że wiedział o działalności, lecz nie zmuszał i potwierdzeniu tego przez „D” zdecydowałem się jeszcze na złożenie do akt sprawy zdjęć „D” dokumentujących, że przyjmowała swoich klientów również w mieszkaniu, którego jedynym właścicielem był były mąż. I tak była to seria zdjęć, która zaczynała się od zdjęcia męża „D” w pokoju mieszkania, odpoczywającego na wersalce z widocznymi detalami aranżacji i wykończenia pokoju. Kolejne zdjęcie to nagi niewolnik „D” Edward na czworakach czołgający się po podłodze u stóp „D”; „D” siedzi na wersalce na miejscu swojego męża z poprzedniego zdjęcia. Potem dalszych kilka zdjęć z niewolnikiem Edwardem z obrożą na szyi czołgający się przed Panią Wizytator w stroju dominy (gorset), która w ręku trzyma pejcz. Kolejna seria zdjęć na tle przedmiotowej wersalki i w tym samym pokoju – Pani Wizytator w stroju dominy jeździ na oklep na kochanku z telekomunikacji, o którym wcześniej pisałem. Tak, więc moja Ukochana „D” korzystała również z mieszkania swojego męża do prowadzenia przedmiotowej działalności. Jak mi wiadomo w mieszkaniu tym „D” przyjmowała też prezesa „Spirit” na sesjach BDSM i trampingowych. Jemu wtedy tłumaczyła, że jest to mieszkanie Jej koleżanki, które akurat jest wolne. Natomiast mąż jak zeznał podczas rozprawy sądowej wiedział o działalności swojej żony. Jeśli więc do prowadzenia tej działalności udostępniał „D” swój samochód to znaczy, że był tym zainteresowany i …... To czy również udostępniał do tej działalności swoje mieszkanie – nie wiadomo; może nawet o tym nie wiedział, co się działo w mieszkaniu pod jego nieobecność. Zastanawiające jest to, że „D” nie bała się, że ją mąż tam z klientami nakryje. Może rzeczywiście wiedział i udostępniał „te rekwizyty” do działalności żony a to jest ………….. Gdy jednak złożyłem do dokumentacji sądowej te materiały zaczął się atak „D” na mnie – „jak mogłeś to zrobić i dlaczego to zrobiłeś ????”. A więc zrobiłem to, dlatego, że materiały te były częścią dokumentacji, która mogła świadczyć o tym, że małżeństwo zgodnie pracowało w temacie prowadzonej działalności przez żonę i mogło razem z tego tytułu osiągać profity a to po stronie męża jest karalne. Mogła też być sytuacja, że mąż o tym, co się działo w mieszkaniu podczas jego nieobecności nie wiedział. Jeśli tak było to pomyślałem sobie - niech i mąż się dowie jak był oszukiwany przez żonę a teraz staje przed sądem i broni swojej żony przede mną; ja natomiast byłem oszukiwany przez trzy i pół roku. Wściekłoś „D” była wtedy ogromna. Dostęp do tych materiałów, które były w teczce sądowej miał tylko były mąż. Musiał się z nimi zapoznać i chyba poinformował o tym „D”. Jeżeli „D” była taka wściekła to chyba jednak Jej mąż nie wiedział do tej pory, co się w jego mieszkaniu wyprawiało pod jego nieobecność, pomimo, że podczas rozprawy zeznał, że wiedział o działalności żony. Dalej wściekłość „D” była tak ogromna, że poza moimi plecami umówiła się z moim adwokatem i pojechała do niego na rozmowę i zadała to samo pytanie – „czy pozwany, (czyli ja Paweł) musiał złożyć te zdjęcia do dokumentacji procesowej?”. Adwokat odpowiedział, że widocznie taka była strategia pozwanego, któremu przysługuje prawo do obrony wszystkimi dozwolonymi środkami, a to nie jest zabronione. O tej rozmowie adwokat poinformował mnie telefonicznie. Tak czy inaczej przez trzy i pół roku byłem totalnie oszukiwany przez „D”, aż sam z własnej inicjatywy stanąłem przed sądem, aby ostatecznie wyjaśnić sprawę znęcania się i zmuszania. W konsekwencji to „wyjaśnianie” przed sądem kosztowało mnie otrzymaniem kary grzywny, w wysokości 600 zł za dokuczanie poszkodowanemu.
 
Przed sądem „D” i Jej mąż zgodnie stwierdzili, że nie było żadnego „zmuszania”. Natomiast Sąd w tym postępowaniu nie zajął się tym, czy mąż rzeczywiście „D” brał udział w zmuszaniu swojej żony do prostytucji czy nie, lecz komplet dokumentów, które dostarczyłem w tej sprawie przekazał do rozpoznania przez prokuraturę rejonową. O tym napiszę w jednym z następnych odcinków blooga.
Reasumując taką intrygę, oszustwo itp. mógł przygotować i wykonać tylko........


a ja prawie do końca myślałem, że "D" była tak
 
straszliwie  poszkodowana przez życie..........
 
 
A Ona przecież na początku naszej znajomości napisała mi - "Pawle nie pasujemy do siebi; należymy do innych światów (odcinek Nr 1 blooga)". Teraz to rozumiałem; należała do innego świata (świata fetyszu, BDSM, prostytucji) z własnej nieprzymuszonej woli. To był Jej i jej otoczenia żywioł.  Ja natomiast myśląc, że do tego wszystkiego była  w okrótny sposób zmuszana zaplanowalem dla Niej inną przyszłość. Wymyśliłem dla Niej zawód zaufania publicznego nie wiedząc o Jej oszustwach i kłamstwach. Koniecznie chciałem Ją wyrwać z tego "innego świata". 

I sukcesywnie zbliżaliśmy się do tego celu!!!! 
 
C.D.N.

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz