Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 20 grudnia 2020

44. SZUKAMY TATUSIA DZIECKA PANI WIZYTATOR - MARZEC 2014


Tak „D” pisała do mnie 2,5 roku wcześniej, gdy wydała się Jej prostytucja i zostałem z Nią, aby Jej pomóc:

Pawle mój Najszlachetniejszy,

nigdy w życiu tak nie czułam. Wiesz o mnie to, czego nie wie nikt inny na świecie, zraniłam Cię przeogromnie a Ty podałeś mi swoją pomocną dłoń, nie odtrąciłeś, okazałeś miłosierdzie, okazałeś mi tak cudowną czułość, kochasz mnie...

Nie mam na świecie bliższej mi osoby. Kocham Cię Pawle w pokorze i zachwycie. Kocham Cię całym swoim jestestwem. „D”

A tak „D” pisała do mnie, gdy chciała już zakończyć znajomość ze mną, ponieważ miała już upatrzony inny, nowy „cel”:

Ze mną miałeś chyba najlepszy sex a nie największą miłość. Takie bydle jak ty nie zna uczucia miłości ani żadnych zasad. Prymitywne bydlę i bandyta, nic więcej. „D” (tu się muszę odnieść do tego „najlepszego sexu”; sex był dobry, ale nie najlepszy)
 
Jak wcześniej pisałem „D” podczas każdego seksu „szczała”- opisałem to w części „squirt or squirting” – w imię Wielkiej Miłości do mojej Ukochanej „D” znosiłem te Jej olbrzymie ilości moczu oddawanego podczas każdego orgazmu. Może to być ciekawe lub nawet podniecające, jeśli się zdarza od czasu do czasu, ale nie za każdym razem. Z każdym sexem związane było użycie prześcieradła nieprzemakalnego lub pieluchy chłonącej mocz a potem była szybka kąpiel, aby usunąć zapach mocznika. To, że godziłem się na te „mokre” orgazmy „D” wynikało z mojej troski, aby Ukochana mi osoba w pełni przeżywała satysfakcję ze zbliżeń i nie musiała ograniczać swojej „fizjologii”; w konsekwencji tego wszystkiego moje poświęcenie zostało obrócone przeciwko mnie. „D” zaczęła „to” wszystko interpretować w ten sposób, że to ja lubię być obszczywany; kiedyś w ramach zemsty w sms-ie do Mojej Żony napisała – obszczywałam Pawła hektolitrami moczu, jego męskość, tors i twarz; można to teraz porównać z tym, co zacytowałem na początku: „Kocham Cię Pawle w pokorze i zachwycie”.)

Warunkiem wznowienia mojej znajomości z „D” po ponad 2,5 miesięcznej przerwie (gdy w sierpniu otrzymałem od „D” sms: Pawle – to już koniec) było wyrzeczenie się przez „D” kłamstw; miała już być tylko sama prawda i tylko prawda; żadnych kłamstw!!! W parę dni od momentu, gdy „D” skontaktowała się ze mną po ponad 2,5 miesięcznej przerwie, Moja Ukochana zaproponowała abyśmy wybrali się gdzieś wieczorem w celach rozrywkowych, ponieważ od kilku miesięcy siedzi cały czas w domu i tylko opiekuje się dzieckiem. Na pytanie, kto zaopiekuje się dzieckiem odpowiedziała, że przyjeżdża Jej brat na weekend, więc będzie się mógł się Nim zaopiekować. Umówiliśmy się na sobotę wieczorem na spotkanie z tańcami. Wybrałem barek w hotelu Sheraton gdzie przez 6 wieczorów w tygodniu gra muzyka na żywo i można tam też coś skonsumować oraz potańczyć. „D” w czasie spotkania wykazywała wielkie zakochanie, stale się ze mną całowała, przytulała, Jej ręka wielokrotnie wędrowała ukradkiem pod stolikiem w restauracji do mojego krocza oraz w samochodzie, gdy Ją odwoziłem. Wzrokiem też wyrażała swoją wielką miłość do mnie. Około godziny 2-giej po północy stwierdziliśmy, że na ten dzień już zabawy i relaksu wystarczy. Gdy Ją odwiozłem pod dom powiedziała, że w związku z przyjazdem brata przez niedzielę będzie zajęta; umówiliśmy się więc na następne spotkanie na poniedziałek. Ponad pół roku później dowiedziałem się, że właśnie w tę niedzielę „D” organizowała chrzciny swojego „dzieciątka” i między innymi na tę uroczystość przyjechał Jej brat.; fakt ten „D” trzymała w tajemnicy przede mną.  Dlaczego? Przecież nie miałbym nic przeciw temu zdarzeniu. Jednak sprawa miała głębszy sens. Pół roku później dowiedziałem się o tym i oglądałem zdjęcia z chrzcin oraz późniejszego przyjęcia w mieszkaniu „D”. Otóż okazało się, że ojcem chrzestnym dziecka był prezes Wacek, niedoszły tatuś, wykluczony z ojcostwa przez badanie DNA, z którym to „D” w ramach wielkiej miłości do mnie też mnie zdradzała. Wraz z Wackiem w uroczystości brała też udział jego siedemdziesięciokilku letnia Mamusia, niedoszła babcia chrzczonego dziecka. Nie mogłem zrozumieć, co tę Kobietę tak pchało w kierunku „D”; miała już przecież wnuczki po Wacku. A tu dziecko, które jest dowodem, że Wacek – Jej syn, został zdradzony i bezczelnie oszukany. Oczywiście to samo dotyczyło mnie. No, ale „Wackowie” brnęli dalej w ten układ jak ćmy do lampy a „D” dalej plotła swoje sieci jak „pajęczyca”. Z ciekawostek tego wydarzenia trzeba dodać, że matką chrzestną dziecka była wieloletnia koleżanka „D” jeszcze z „K”; pani psycholog. Otóż ta właśnie koleżanka ta miała brać udział lub brała (tego nie wiem, ale wiem, że było to planowane) w spotkaniach erotycznych z krwawymi elementami sado-maso i trampingu prezesa Spirita i „D”. „D” i Spirit mieli urządzić takie przedstawienie, że miała jej szczęka („kopara”– jak mawiał Spirit) opaść. W każdym razie czy to po obejrzeniu „seansu”, czy po udziale w nim, czy też na podstawie relacji „D” o Jej związku ze Spiritem koleżanka psycholog postawiła diagnozę, że chociaż niektóre elementy relacji „D” i Spirita budzą niepokój, to jednak sam związek rokuje duże nadzieje i może się dalej szczęśliwie rozwijać i być kontynuowany. W pół roku po tej ekspertyzie psychologicznej związku, „D” została zawodową prostytutką a Spiryt tylko doradzał Jej jak się ma ogłaszać i chciał brać udział w spotkaniach „D” z klientami (mówił, że długo się do tego przygotowywał, aby przezwyciężyć swą dumę męską, że ktoś jego Cudka przy nim „używa”). Wspaniała diagnoza pani psycholog!!!!! Tacy właśnie psychologowie wyprawili już nie jednego (jedną) swojego pacjenta do czubków albo i „pierdla”. W uroczystości z okazji chrztu wzięli też udział brat „D” i Jej Mama. Wcześniej „D” z Matką miała bardzo chłodne kontakty. Gdy była małym dzieckiem Matka ją zostawiła a wychowaniem sieroty zajmowała się Babcia z Dziadkiem!!!. Tak, więc chrzciny się odbyły w tajemnicy przede mną, „D” gruntowała i umacniała swój kontakt z Wackiem, tylko nie wiedziałem, do czego ja Jej byłem w tym wszystkim potrzebny. Po co wznowiła znajomość ze mną????.

„D” dalej twierdziła, że mnie bardzo kocha i nie widzi przyszłości beze mnie. Miłość swoją do mnie potwierdzała też w łóżku, w który spotykaliśmy się systematycznie 2 – 3 razy w tygodniu. W międzyczasie parę razy byłem świadkiem jak Wacek podjeżdżał pod dom gdzie mieszkała „D” i z samochodu wyładowywał paki zaprowiantowania i targał na górę do Jej mieszkania. W tym czasie „D” siedziała ze mną w samochodzie; na propozycję abyśmy podjechali i przywitali się z Wackiem odpowiadała, że lepiej nie, – po co go denerwować, on tak bardzo „kocha moje dziecko”. Dziwna to była miłość do cudzego dziecka; moim zdanie to jego zaangażowanie w sprawy dziecka wiązało się z jakimiś przyszłościowymi planami związanymi z „D”. Ona jednak temu zaprzeczała (a pewnie prawda była inna; tylko, do czego ja byłem potrzebny???; może „D” chciała pokazać nam obu, że jest konkurencja i trzeba się spieszyć z „propozycjami na przyszłość”, bo konkurent może być szybszy???). Dalej twierdziła, że z Wackiem aktualnie nic Ją nie łączy (a jak się potem okazało Wacek nic nie wiedział, że „D” znowu zaczęła się ze mną spotykać i „cieleśnie” potwierdzać swoją miłość do mnie; przypuszczam, że „miłość” do Wacka też potwierdzała cieleśnie).  Wacek po prostu kochał Jej dziecko i do niego przychodził; dziwna sprawa – przychodził do samego dziecka ?????.

Podczas któregoś pobytu u „D” zobaczyłem w Jej komputerze, że ma założone na którymś z portali związanym z adopcją dzieci konto pocztowe „adopcja.coś tam@coś tam” i prowadzi przez nie bardzo rozwiniętą korespondencję. W mieszkaniu zaczęły się pojawiać jakieś chyba niespełnione młode matki, które oglądały dziecko „D”. W końcu powiedziałem do Niej – czy Ty chcesz przehandlować swoje dziecko?; weź się lepiej za faktyczne ustalenie ojca dziecka i złóż do sądu pozew o ustalenie ojcostwa i o alimenty przysługujące dziecku. Sama byłaś sierotą bez ojca (ojciec według „D” zginął zaraz po ślubie w wypadku samochodowym), a matka Cię zostawiła na wychowanie Babci i sama wyjechała na parę lat do innego miasta. I teraz chcesz wyprodukować następną sierotę; jesteś bez sumienia i skrupułów !!!  Dałaś sobie zrobić dziecko, może i sama tego chciałaś, a teraz chcesz się z tego wykpić; mówisz, że Bóg Cię ukarał. To nie przez Boga zaszłaś w ciążę tylko przez nieodpowiedzialne dawanie dupy nawet nie wiadomo, komu!!! Natomiast nie wiedziałem, że Dziecko ma już chrzestnych rodziców – Wacka i koleżankę psycholog.

Tak jak pisałem w poście 43 postanowiłem, że muszę pomóc „D” w uporządkowaniu Jej sytuacji (była sama z 4-miesięcznym dzieckiem; była na urlopie macierzyńskim z pracy, w której w znacznej mierze dzięki mnie została zatrudniona). A więc podjąłem działania, aby:

1. pomóc „D” ustalić dane personalne pana Incognito (podobno ojca Jej dziecka???) a potem, aby mogła wystąpić o ustalenie ojcostwa i alimenty;

 
2. stworzyć Jej warunki, aby zakończyła studia podyplomowe (które Jej pomogłem wybrać i razem z nią uczyłem się do egzaminów);
3. rozpocząć przygotowania do egzaminu państwowego dającego wspaniały zawód (zaufania publicznego!!!) - aby już nie musiała martwić się o swoją przyszłość i byt oraz mieć bardzo duże szanse na zatrudnienie (wykluczyć ponowną prostytucję ze względów bytowych);

4. załatwić pomoc do dziecka – aby realizować powyższe zamierzenia (nie mogła przecież 24 godziny na dobę sama tylko zajmować się tylko dzieckiem; ktoś musiał Jej w tym pomóc).
I z takimi celami na najbliższą przyszłość w imię wielkiej miłości do „D” zacząłem działać.

A więc kto to jest pan „Incognito”, trzeci kolejny potencjalny tatuś dziecka „D” (po wykluczeniu mojej kandydatury ze względu na grupę krwi oraz kandydatury prezesa Wacka po badaniu DNA). W jaki sposób „D” poznała „Incognito” pisałem już we wcześniejszym poście; była to wersja „D”, ale jak przypuszczam znowu kłamała. Tak czy inaczej szybko poszła z nim do łóżka i nawet się nie zabezpieczała. Ile trzeba znać w obecnych czasach partnera, aby dać mu dupy bez zabezpieczenia będąc jeszcze w okresie prokreacji? A przecież jest to była doświadczona zawodowa prostytutka. Czyżby szykowała od razu skok na kasę tego faceta; na pewno nie dała mu dupy z miłości !!!. Chyba jednak zrobiła słabe rozpoznanie terenu i przyszłego przeciwnika procesowego. A może był to kolejny klient z Jej ogłoszenia w internecie gdzie się znowu się ogłaszała, jako True Saphire lub Poison i ciągnęła z tego pieniądze (tak też poznała prezesa Wacka)???. Widać, że jednak z okresu prostytucji dużo Jej pozostało; wcale tak bardzo się nie zmieniła jak to zapewniała. Reasumując: „D” wiedziała tylko, jaki facet ma „pseudonim”, w którym budynku ma mieszkanie – apartament, (nie znała piętra i numeru mieszkania), jaki jest aktualny jego numer telefonu (mógł to być numer nierejestrowany, na kartę, bez przypisanego do karty sim nazwiska),  samochodem  jakiej marki przywoził „D” na „pieprzenie” do domu, w którym miał mieszkanie. I to wszystko, ale znacznie za mało, aby wytoczyć sprawę facetowi o „ojcostwo” i dalej o alimenty dla dziecka (a w tym w jakimś stopniu dla siebie; matka zawsze może się z dzieckiem podzielić alimentami, przecież Go wychowuje). Pomyślałem, że takim tematem mógłby zająć się detektyw. Zacząłem szukać w Internecie detektywów działających w Warszawie. Po wstępnej selekcji do paru firm detektywistycznych napisałem, określając skrótowo sytuację. W końcu z jednym detektywem umówiliśmy się na spotkanie. „D” wraz z dzieckiem zabrałem swoim samochodem z Jej domu. Dziecko na ten wyjazd zabrane zostało ze „spacerówką” i „nosidełkiem” które było częścią fotelika samochodowego, które sam wcześniej zakupiłem w ramach wyprawki dla dziecka, którego ojcem miałem być ja !!!. Na szczęście dla mnie to nie ja zostałem uszczęśliwiony ojcostwem i fantastycznym, 25-letnim obowiązkiem alimentacyjnym. Gdy dotarliśmy na umówione spotkanie „D” przedstawiła mnie detektywowi, jako „przyjaciela”, który pomaga Jej w tej ciężkiej i skomplikowanej sytuacji. Określony został cel zlecenia – ustalenie danych personalnych mężczyzny dla wytoczenia sprawy o ustalenie ojcostwa i o alimenty. „D” przekazała detektywowi wszystkie informacje, które posiadała na temat tego faceta. Przypuszczam, że i detektyw myślał sobie jak to niewiele ta kobieta potrzebuje, aby iść do łóżka z mężczyzną. A teraz jeździ z dzieckiem w wózeczku i szuka „wiatru w polu”. W każdym bądź razie sprawy zostały omówione, cele wyznaczone, umowa z detektywem podpisana i „D” wpłaciła zaliczkę na poczet wynagrodzenia detektywa (chyba to Ją najbardziej bolało; była przyzwyczajona, że to Ona bierze pieniądze od mężczyzn a teraz było odwrotnie; musiała zapłacić pieniądze za to, aby się dowiedzieć, kto Ją „bzyknął”). Podsumowując, ja też się czułem niezręcznie, jako ten wspomagający „przyjaciel”. Detektyw już nie był informowany, że Zlecająca ma przeszłość prostytucyjną, że „przyjaciel” był pierwszym potencjalnym „tatusiem” i był wielokrotnie zdradzany a poszukiwany jest już trzecim z kolei potencjalnym tatusiem dziecka. Termin wykonania zlecenia nie został ściśle określony; detektyw miał się odezwać jak tylko będzie posiadał informacje spełniające cele określone w umowie.
 Po około dwóch tygodniach detektyw się odezwał. Znowu w pełnym składzie („D”, dziecko i ja) pojechaliśmy do jego siedziby. Jak się okazało nie spisał się za bardzo. Prawdziwe imię i nazwisko pana Incognito, co prawda zostało ustalone (zupełnie inne niż to, jakim przedstawił się „D”), ale to właściwie było wszystko. „D” była wściekła i ze złością rozliczyła się finansowo z detektywem. Zastanawialiśmy się, co robić dalej. Zasugerowałem, aby spotkała się z Dzielnicowym, pod którego podlega budynek, w którym dokonywała „aktów kopulacji” z panem Incognito. Dane Dzielnicowego zostały ustalone przez Internet; wiadomo już było gdzie i w jakich godzinach przyjmuje. Poza tym „D” parę razy pojechała też do budynku, który odwiedzała w celach „miłosnych” i „zaciągała języka” u sąsiadów oraz ochrony budynku. Sama też w czasie „wizji w terenie” starała się sobie przypomnieć, do którego mieszkania była prowadzana w celach seksualnych. W końcu któraś sąsiadka poinformowała Ją, że właściciel samochodu o takiej i takiej marce parkujący w garażu tego budynku (tym samochodem była przywożona), mieszka na n-tym piętrze budynku w mieszkaniu nr XXX. Już dane o Incognito zaczęły układać się w jakąś całość. Teraz zawiozłem „D” pod komendę gdzie urzędował dzielnicowy w godzinach jego urzędowania i przyjmowania petentów. „D” uruchomiła swój urok i ze łzami w oczach prosiła Dzielnicowego, aby pomógł Jej ostatecznie ustalić dane personalne „tatusia” Jej dziecka. Trzeba potwierdzić, że ma dar bajerowania facetów. Dzielnicowy zaproponował, aby przyjechała ponownie do niego za dwa tygodnie to w międzyczasie się rozejrzy. Tak też się stało i znowu dwa tygodnie później zjawiliśmy się w tym samym miejscu. No i tak jak mówią w czasie gry w „statki” – trafiony, zatopiony.  Wiadomo już było gdzie poszukiwany jest na stałe zameldowany – w innej dzielnicy, tam gdzie mieszka jego żona z synem. „D” prosiła jeszcze, aby Ją zawieźć pod ten adres. Był to dziesięciopiętrowy budynek z lat siedemdziesiątych/osiemdziesiątych. Nic rewelacyjnego. Natomiast mieszkanie, w którym spotykał się z „D” to lokal w nowym apartamentowcu w centrum miasta. Czyżby ten apartament tak zawrócił w głowie „D”. Pamiętam, jak jeszcze „D” wspominała, co ja bardzo zachwyciło, że Incognito miał specjalną szafę na buty, w której wszystkie były ustawione na prawidłach. Ja też trzymam swoje buty na prawidłach, tyle, że „D” nie zdążyła ich zobaczyć. Może przez to moje niedopatrzenie z „prawidłami” straciłem tę Wielką Swoją Miłość ???!!!   

21 listopad 2008

Pawełku, przeanalizowałam Twoje dzisiejsze zachowanie. Oto moje wnioski:
Hipoteza 1 : Jesteś ze mną z miłości i dla miłości. Przyjeżdżasz do mnie rano, bo tęsknisz i chcesz pobyć ze mną. Przyjeżdżasz w ciągu pracy, bo tęsknisz i chcesz pobyć ze mną. Przyjeżdżasz po pracy, bo tęsknisz i chcesz pobyć ze mną, masz dla mnie dokumenty przygotowane z serca; przypomina Ci się program w telewizji, ogarnia Cię złość, zaczynasz podnosić ton wypowiedzi, nie dopuszczasz do siebie żadnych wyjaśnień, tak naprawdę nie chcesz niczego słuchać, bo żółć Cię zalewa, kontynuujesz wzburzone wypowiedzi, chodzi Ci o to, żeby mnie głęboko zranić
(tak jakby „D” mnie nigdy nie raniła !!!!). Twoje zachowanie początkowo budzi we mnie chęć wyjaśnień (czytaj -oszustwa), mówię, więc o sobie, wyjaśniam jak potrafię (czytaj - dalej nikczemnie oszukuje), po czym Twoja agresja wzmaga się, ja czuję się bezsilna, atakowana, po raz kolejny zawiedziona, bo przecież mieliśmy rozmawiać o wszystkim bez agresji, widzę w Twoim zachowaniu kopię minionych lat, uważam Twoje epitety za krzywdzące, używam w bezsilności tego samego określenia wobec Ciebie. Ty się zrywasz i wychodzisz, ja podejmuję kolejną próbę rozmowy i wyjaśnień, Ty wychodzisz (nie mogłem słuchać już tych ciągłych kłamstw i oszustw, więc wychodziłem nie chcąc eskalować awantury i wtedy „D” się rozkręcała; krzyczała na pół kamienicy udając przy tym, że płacze często nagrywając „to” na schowany wcześniej dyktafon (pełna premedytacja, zastanawiające, do czego to Jej w przyszłości miało służyć; przypominam, że miała 19 godzin nagrań), ja próbowałem wyjść, Ona mnie zatrzymywała; konsekwencją tych poczynań było kilka zniszczonych moich marynarek i jesionek, powyrywanych z materiałem guzików, naderwanych rękawów, wyrwanych kieszeni; moja krawcowa nie mogła się nadziwić, jaki jestem poobrywany i kto mi to robi; ile razy można tłumaczyć, że o coś zahaczyłem i się rozerwało) i nie odbierasz telefonu (zamykałem się w sobie i nie chciałem Jej już słyszeć; Ona była jednak uparta, dzwoniła po kilkanaście razy i nagrywała się, mimo, że nie odbierałem; raz pomstując na mnie a innym razem oświadczając, że nie może beze mnie żyć i mnie bardzo kocha). Czy tak postępuje mężczyzna, który kocha, który chce ratować związek, coś budować? NIE

Hipoteza 2. : Jesteś ze mną dla seksu i przyjemności. Przyjeżdżasz do mnie rano, bo tęsknisz i chcesz pobyć ze mną, rano masz większą ochotę na sex i chcesz się kochać. Przyjeżdżasz w ciągu pracy, bo tęsknisz i chcesz pobyć ze mną, korzystając z luzów w pracy idziemy do łóżka. Przyjeżdżasz po pracy, bo masz mi do przekazania dokumenty. Jesteś zmęczony i śpiący. Przypomina Ci się program w telewizji, ogarnia Cię złość, zaczynasz podnosić ton wypowiedzi, nie dopuszczasz do siebie żadnych wyjaśnień, tak naprawdę nie chcesz niczego słuchać, bo żółć Cię zalewa, kontynuujesz wzburzone wypowiedzi, chodzi Ci o to, żeby mnie głęboko zranić. Twoje zachowanie początkowo budzi we mnie chęć wyjaśnień, mówię, więc o sobie, wyjaśniam jak potrafię, po czym Twoja agresja wzmaga się, ja czuję się bezsilna, atakowana, po raz kolejny zawiedziona, bo przecież mieliśmy rozmawiać o wszystkim bez agresji, widzę w Twoim zachowaniu kopię minionych lat, uważam Twoje epitety za krzywdzące używam w bezsilności tego samego określenia wobec Ciebie. Ty się zrywasz i wychodzisz, ja podejmuję kolejną próbę rozmowy i wyjaśnień, Ty wychodzisz i nie odbierasz telefonu.
Czy tak postępuje mężczyzna, który chce seksu i przyjemności? TAK

Gdyby zależało Ci na ratowaniu związku i byciu ze mną z miłości i dla miłości, zadałbyś sobie pytanie: czy ja się zmieniłam (niewiele się zmieniła; nie była już tylko zawodową prostytutką; charakter pozostał ten sam; dalej była oszustką i kłamcą oraz wielokrotnie w ramach wielkiej miłości do mnie, zdradzała mnie), czy zrozumiałam swoje błędy (chyba nie, dalej pieprzyła się z każdym, gdy widziała w tym interes), jakie są moje cele życiowe. Kochający mężczyzna, zaproponowałby rozmowę, w której powiedziałby, jakie są jego uczucia i poprosiłby o szczerą, prawdziwą odpowiedź na przytoczone wyżej pytania. Pewnie miałby też inne pytania. Po uzyskaniu odpowiedzi, która by dała szanse tej miłości, starałby się poznać, jakie obawy ma kochana kobieta, co on może zrobić by ona mu zaufała i zacząłby coś zmieniać w swoim zachowaniu wpływając tym samym pozytywnie na ukochaną osobę. Wyraziłby swoje lęki i powiedziałby, czego oczekuje, co chciałby, aby ukochana zmieniła w swoim postępowaniu, co by mu pomogło. Podejmowałby wewnętrzna walkę ze sobą, jeśli nachodziłyby go złe emocje a jeśli nie dawałby sobie z tym rady, powiedziałby: Kochana, bardzo Cię kocham a w tej chwili jest mi bardzo ciężko, przygniata mnie ból. Reakcje Ukochanej była by pełna miłości, żalu, że jej Ukochany cierpi z jej powodu, przytuliłaby, może nawet popłakaliby razem, ale trzymając się za ręce przezwyciężyli kryzys. Cieszyliby się każdym dniem starając się by każdy następny był jeszcze lepszy, jeszcze piękniejszy, by miłość się rozwijała, rozrastała się, by byli szczęśliwi kochając się, bo nie ma większego szczęścia niż kochać i być kochanym (teraz to widzę wyraźnie, jakie to było wielkie oszustwo).

Jeśli nie zależy Ci na tej miłości, to myślisz sobie - wezmę z tego, co się da bez żadnych emocjonalnych kosztów, nie chce o cokolwiek walczyć, nie muszę, więc niczego zmieniać w sobie, w swoim sposobie działania. Mam własne zdanie na każdy temat, nie interesuje mnie czy ona się zmieniła, coś zrozumiała, jakie ma cele życiowe, nie muszę o to pytać, bo ja wiem wszystko najlepiej. Będę robił tak, aby było mi dobrze. Żył z dnia na dzień a przy każdej sposobności będę ją gnębił, bo ona jest winna i musi cierpieć. Pomogę na tyle na ile uznam za stosowne i tyle. Będę dawał ile się da, tzn. minimum, bez wysilania się.
Tak to wygląda Pawełku.

Czekałam na jakiś sygnał od Ciebie. Nic nie napisałeś i to jest też wiadomość dla mnie. Tak jak napisałam, nie zgodzę się za żadną cenę na powtórkę tego, co było przez ostatnie lata. Ja Ciebie kocham, jesteś jedynym człowiekiem, którego mogę tak bardzo kochać, dla którego jestem gotowa do ogromnych poświęceń, chcę kochać i być kochaną, chce prawdziwej miłości, miłości wiernej (!!!), oddanej (!!!), uczciwej (!!!), pełnej starań o ukochaną osobę (!!!), pełną miłości, która z dnia na dzień będzie piękniejsza i silniejsza, miłości, która będzie dawała wolę i siłę życia (ależ kłamstwa; aż brak słów; przecież w tym czasie grała na dwa lub trzy „fortepiany”). Innego związku z Tobą nie chcę. I chociaż będę cierpiała, tęskniła, to ja nie zaakceptuje tego, co było zarówno w Twoim jak i swoim zachowaniu w ostatnich latach (a co było w Jej zachowaniu przez ostatnie lata; prostytucja, kurestwo, oszustwo). Wolę się rozstać niż powielać tę tragiczną historię (tak, jakby „to” wszystko było przeze mnie !!!). Dla mnie dokonałeś wyboru, prosiłam zadzwoń. Nie zadzwoniłeś. „D”
W dalszym ciągu nie wiedziałem, dlaczego „D” się do mnie odezwała po ponad 2,5 miesiecznej przerwie w związku; co nie wyszło w Jej planach, że  ponownie do mnie „wróciła”.

C.D.N

5 komentarzy:

  1. Ojejjj Panie Pawle myslalam, że czegoś więcej sie dowiemy w tym odcinku. Małymi kroczkami, z duzymi przerwami jest pisany ten blog, raczej dla wytrwałych.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Pawle, może Pan zdradzić jaki to zawód zaufania publicznego wybrał Pan dla "D" ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety, wykracza to już poza zakres bloga. Paweł

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten zawód to zapewne prawnik,adwokat. A dziewczyny tez czytają, myslę, że nie jestem tu jedyną czytelniczką;)
    Jednak przerwy w odcinkach są dla mnie za dluuugie(:

    OdpowiedzUsuń