Pawełku
Ukochany! Jesteś mi Przyjacielem i Ojcem, jesteś moją niewysłowioną Miłością,
jesteś mi Autorytetem, Nauczycielem, Oparciem, wszystko, co najpiękniejsze,
najważniejsze i najcudowniejsze w życiu jest Tobą, nosi Twoje imię. Widzisz
Kochany Mój, jesteś ze mną na każdym kroku w sprawach tak wielkich jak i
małych. Kochany, to wszystko jest jednym wielkim Twoim wyznaniem miłości i to
wszystko jest moim niewysłowionym szczęściem……
Nic
dwa razy się nie zdarza, straconego czasu nie można nadrobić, ale też cofnąć.
Tak wiele przeszliśmy już razem, tak wiele cudowności przeżyliśmy. Nie
powinniśmy tego bezmyślnie niszczyć. Pawełku, wziąłeś mnie na swoje ramiona
przenosząc przez najcięższą, najtrudniejszą dla nas drogę, utorowałeś mi
ścieżkę swoją miłością, postawiłeś na nogi. Teraz idę samodzielnie nieustająco
asekurowana Twoją miłością, cudownym sercem, wspaniałym umysłem i ciałem……
Patrzę
….. a to znowu Moja Ukochana „D” uwieńczona chyba na zawsze w Internecie,
ugniata w studiu peterka 2000 wraz z trzema koleżankami nijakiego don Kichota. „Four
Girls In Heels Extreme Trample” - film z 2005r. dalej dzielnie zarabia kasę.
Moją Ukochaną „D” to chyba jeszcze Jej wnuczki będą mogły oglądać w klasycznych
scenach tramplingu utrwalone na wieczność. Internet wszystko pamięta. Na tej
samej stronie są też inne filmy produkcji peterka, w których panie „ugniatają”
kutasy masochistów ze szwadronów peterka, a być może jest również wśród jego
aktorek i „D” lecz po samych stopach trudno ją rozpoznać. Link do strony jest następujący:
Na
filmie, „D” to dziewczyna w przezroczystych rajstopach (pozostałe mają czarne
rajstopy), w szarej spódniczce i czarnej bluzce. Na końcu skacze po don
Kichocie trzymając w ręku torebkę. „D” ma charakterystyczny śmiech, który
słychać, jest najbardziej radosna z całej grupy. Widać i słychać, że jest w
swoim żywiole i w radosnym świecie, w który wprowadził ją prezes Spirit.
10
czerwiec 2008
Wracając
do rzeczywistości, termin porodu „D” nieuchronnie się zbliżał. Zaszła w ciążę
przecież przed 15 września 2007r. (data mojego wyjazdu na dwutygodniowe wczasy
w Egipcie). Teraz byliśmy razem jeszcze na badaniu USG ciąży. Oglądałem na
ekranie monitora „swojego przyszłego” potomka a „D” leżąc na kozetce lekarskiej
trzymała mnie za rękę - sielanka !!!!
Napisałem
do „D”:
Gdzie jest "Nasza „D”", ten cudowny człowiek, którego
ja widziałem do 25 maja 2006r. (zanim okazało się, że to
zawodowa prostytutka), w którym się bezgranicznie
zakochałem i którego tak kocham; „D” Moja Ukochana wiem, że rzuciłaś tamten
świat, wierzę, że to straszne nie wróci, bo była by to nasza wspólna tragedia;
wierzę Ci, że mnie kochasz, pomimo, że wiem jak możesz kłamać. Za chwilę
zostaniesz matką, chodzisz do kościoła, modlisz się, spowiadasz się, błagam Cię
na wszystko - przestań już kłamać; przecież gdyby nie kłamstwa nie było by tych
strasznych rzecz; gdybym Ci wcześniej nie wierzył to bym już wiedział o tym
wszystkim 1 kwietnia i na głowie bym stanął abyś zakończyła ten nikczemny
proceder; a gdybyś 8 marca 2008r. powiedziała mi, że masz kłopoty to pewnie
wtedy bym Ci już pomógł. Pamiętasz jak tego dnia Cię odwoziłem i pocałowałem
Cię w główkę. Już wtedy bym za Ciebie życie oddał, i kochał Cię bezgranicznie
bez tych strasznych obciążeń. Będziesz miała dziecko, którego jak mi mówisz
jestem ojcem. Jeśli tak będzie to będziemy z sobą związani na zawsze. To nie
żaden związek, który można rozwiązać. To dziecko, które na zawsze będzie miało
swoich rodziców. „D” moja Ukochana - przestań już kłamać, Twój Paweł
12 czerwiec 2008
Pawełku Kochany,
ten Twój list jest dużo bardziej przekonujący i skłaniający do
refleksji. Nie jest wolny od tendencyjnej krzywdzącej oceny (!!!), błędnych interpretacji (!!!!) ale naprawdę skłania do refleksji i budzi skruchę, (gdy teraz
czytam ten mail również nie widzę tendencyjnej krzywdzącej oceny i błędnych
interpretacji; teraz jednak znam już cała prawdę i wiem, jakie to było
skurwysyństwo ze strony „D”; „tendencyjna krzywdząca ocena” – słów brakuje).
Gdy to czytam czuję żal nie do opisania, co za potworny ból... Nie
do odżałowania.
Wszystko to Pawełku jest straszną tragedią zainicjowaną przeze mnie.
Zobacz, dokąd doszliśmy? Gdzie i jak skończymy ??????
Kocham Cię i chce Cię zawsze kochać, chciałabym mówić i myśleć o
Tobie to, co mówiłam wcześniej - święty człowiek, najbliższy mi, najdroższy,
najcudowniejsze serduszko ... Tak bardzo chciałabym Ci ufać, nie bać się
Ciebie... Wiesz, straszliwą naszą porażką byłoby gdybyśmy się znienawidzili,
gdybyśmy tak zniszczyli tę miłość ...
Niepotrzebne te wszystkie kłamstwa, kłótnie ... Miłość wzajemna jest
przecież cudem, dlaczego nie jest szanowana ...
Straszliwie żałuje swoich kłamstw, one jeszcze bardziej wszystko zniszczyły
a o tym, co robiłam wcześniej to już nawet nie ma co mówić, potworność. Mam też
jednak do Ciebie żal, za to, że się na mnie mściłeś, że znęcałeś się nade mną (!) a nade wszystko nad tym Dzieciątkiem (!!!).
Życzę Ci zdrowia (to w aspekcie wykrytego u
mnie raka i następnie operacji). Nie wiem, co z nami
będzie. Wiem tylko, że Cię bardzo kocham i że się Ciebie boję, nie ufam Ci (!!!!!). Nie wiem jak to teraz wszystko naprawić ... a tak bardzo
bym chciała (!!!!!!!!)... (teraz znając
prawdę, brak mi słów, aby to, co „D” napisała skomentować)
Twoja „D”
I
tak termin 15 czerwca przeszedł a „D” nie rodzi. Niby ciąża zaczyna być
przenoszona lub termin zajścia w nią określany przez „D” na przed 15 września
2007r. jest nieaktualny. Ja dalej myślałem, że to przenoszona ciąża a „D” już
wiedziała, że to nie ze mną poczęła to dziecko. W okresie od 15 września do 2
października 2007r. byłem za granicą. Pamiętam jak wtedy w rozmowie
telefonicznej z Nią z Egiptu powiedziałem: „byłaś kurwą, jesteś kurwą i
będziesz kurwą, bo taka po prostu jesteś”. I jak się okazało miałem rację;
podczas mojego urlopu za granicą w Polsce „D” pierdoliło (przepraszam
bloogowiczów za to słowo, ale dla tego kurewstwa nie mogę znaleźć innego określenia),
co najmniej dwóch facetów: prezes Wacek i pan Incognito. Byli może i inni,
ponieważ „D” wtedy ponownie ogłaszała się na portalu randki.interia.pl, o czym ja
oczywiście nie wiedziałem a Ona za moimi plecami „układała sobie życie”,
podczas gdy mnie zapewniała o swojej wielkiej miłości. I tak w związku z
przekroczeniem daty 15 czerwca, jako terminu porodu, „D” doszła do wniosku, że
„tatusiem” Jej dziecka nie jestem ja tylko ktoś inny. W tym momencie ja już
byłem niepotrzebny. Swoją rolę spełniłem; ciążę sfinansowałem, wyprawka została
zakupiona. Nie byłem już potrzebny do sprawdzania rozwarcia szyjki macicy „D”
do tego mógł zostać już wykorzystany następny potencjalny „tatuś”. 19.06.2008r.
„D” napisała do mnie maila, że ODCHODZI – czyli rozstaje się ze mną:
19.06.2008
Pawełku Kochany,
wielokrotnie czytałam ten
list, analizowałam wiele spraw właściwie to wszystkie łącznie z tymi, których nie
ująłeś w powyższym liście (jest w nim mnóstwo naprawdę krzywdzących i
tendencyjnych interpretacji ... napisałeś w sms-ie, że nie żałujesz żadnego
słowa ).
Będziesz chciał dowiedzieć się,
dlaczego odchodzę od Ciebie, to wyjaśnię, jeśli
nie, zostaniesz ze swoją koncepcją. Tak czy inaczej zrobisz, co i jak zechcesz.
Chcę jednak abyś wiedział, że
ja Ciebie naprawdę kocham, jesteś naprawdę Mężczyzną Mojego Życia, przerosłeś
moje marzenia. Jest jednak to tragiczne, zabijające, niedające nam żyć NIESTETY .... "i choć byśmy po brzeg
wykochać dusze chcieli, to wszystko co jest prawdą na wieki nas dzieli".
Bardzo się cieszę, że jesteś zdrowy,
ale dbaj o siebie Pawełku proszę.
Pozostaję w straszliwym żalu,
rozpaczy, smutku .... Co za straszny ból ... Kocham Cię i zawsze będę Cię
kochać Pawełku, choć na pewno nie tak samo.... Miłości Moja. Nawet nie wiesz
kim dla mnie jesteś ... (no
właśnie, nigdy się tego nie dowiedziałem).
Twoja „D”
Szlag mnie trafił, ma urodzić moje
dziecko a tu nagle zawiadamia mnie, że odchodzi. Co to znaczy, że
„odchodzi”???. Odpowiedziałem, że na coś takiego się absolutnie nie zgadzam.
Chce się ze mną rozstać, to się rozstaniemy tylko najpierw niech urodzi. Urodzi,
to sprawdzimy ojcostwo, potem uzgodnimy (pewnie sądownie) co z dzieckiem i
wtedy może sobie odchodzić. Już wcześniej zapowiedziałem „D”, że jeśli
potwierdzi się moje ojcostwo to zrobię wszystko, aby pozbawić Ją praw
rodzicielskich. Nie wyobrażałem sobie, aby moje dziecko wychowywała
prostytutka, krwawa domina, zwyrodnialec zabijający zwierzęta podczas aktów
seksualnych, uczestniczka sexsu zbiorowego i miłośniczka BDSM-u !!!. I tak
sprawa „odejścia” „D” została odłożona na czas późniejszy. W każdym razie „D”
już przeczuwała, co się szykuje z tym ojcostwem. Ja natomiast w dalszym ciągu
myślałem, że jestem sprawcą tej ciąży (przecież setki razy mi przysięgała, że z
nikim innym nie „spała”).
Pod koniec czerwca „coś” się zaczęło
dziać i któregoś wieczoru wezwaliśmy pogotowie (jak pamiętam była sobota).
Lekarz po zbadaniu „D” stwierdził, że zabiera Ją do szpitala. „D” została
zabrana karetką a ja pojechałem z Jej wyposażeniem porodowym (miała wszystko przygotowane,
co jest potrzebne w szpitalu na okoliczność porodu) za karetką pogotowia swoim
samochodem. Gdy dojechałem „D” była już przyjęta przez lekarza na izbie
przyjęć. Po pół godzinie zobaczyłem Ją jeszcze, gdy była wywożona (w kaftanie
szpitalnym) na łóżku na porodówkę.
Następnego dnia rano (niedziela)
pojechałem do szpitala. Zostałem poinformowany, że pacjentka jest już na sali
operacyjnej a pielęgniarka przekazała mi biżuterię, którą „D” miała na sobie.
Po pół godzinie z sali operacyjnej wyszła pielęgniarka popychając przed sobą
łóżeczko z niemowlęciem. Zatrzymała się przede mną i powiedziała: niech pan
popatrzy na swojego potomka. Wtedy pomyślałem, że dopiero sprawdzimy czy to mój
potomek; nie mniej jednak, tę chwilę bardzo przeżyłem. Za kolejne pół godziny
„D” wyjechała na łóżku z sali operacyjnej, wieziona przez salową. Mogłem z Nią
przez chwilę porozmawiać na odległość; ona była już w sali szpitalnej a ja na
korytarzu – rozmawialiśmy przez otwarte drzwi. Poprosiła mnie abym przywiózł jeszcze jakieś
dodatkowe rzeczy z Jej mieszkania. W każdym bądź razie poród udał się; nie było
problemów.
Parę dni później dowiedziałem się, że gdy
wychodziłem ze szpitala to minąłem się z drugim tatusiem tego samego dziecka;
ja go nie widziałem albo nie zwróciłem na niego uwagi. Okazało się, że do „D”
pędził prezes Wacek, aby obejrzeć swoje dziecko a za nim podążała jego siedemdziesięcioletnia
Mamusia, aby zobaczyć swojego nowego wnusia. Godne pożałowania jest to, że ta
bezczelna bezpardonowa oszustka („D”) nabrała na tę ciążę również tę Bogu Ducha
winną kobietę. Do dziś nie wiem, co „D” naopowiadała Wackowi na mój temat;
uciekał przede mną z Jej mieszkania a miał przecież być ojcem Jej dziecka;
potem zobaczył mnie w szpitalu u „D” – on tatuś dziecka a ja przed nim w
szpitalu na porodówce. Personel szpitala pewnie też patrzył ze zdziwieniem na
paradę tatusiów. We wcześniejszym poście opisywałem jak Wacek „spierdalał”
przede mną z mieszkania „D” po schodach na górne piętra kamienicy, aby się
schować. Chyba jednak go nie widziałem w szpitalu, bo bym go poznał. Gdy go parę
dni później spotkałem to od razu wiedziałem, że to ten „spierdalający po
schodach”. Prezes Wacek też dostał misję do spełnienia; dostał od „D” drugą
parę kluczy do Jej mieszkania i też miał Jej przywieźć jakieś brakujące rzeczy.
Ale byłby numer gdybyśmy się spotkali w Jej mieszkaniu. Wacek był bardzo źle do
mnie nastawiony; „D” musiała mu bardzo złe rzeczy o mnie opowiedzieć; dobrze, że
się w tym mieszkaniu nie spotkaliśmy. Tak samo z resztą opowiadała mi o swoim
byłym mężu i o tym jak Ją brutalnie i krwawo zmuszał do prostytucji. A
swojego byłego męża prosiła, aby chronił Ją przede mną, groźnym facetem Pawłem.
„D” była specjalistką wrogiego nastawiania wszystkich przeciwko wszystkim.
Następnego dnia „D” została przeniesiona
do dwuosobowej sali. Współlokatorka przyglądała się jak na zmianę przybywają
„tatusiowie”. Drugiego dnia po porodzie podczas mojej wizyty u „D” pielęgniarka
przywiozła dziecko do karmienia. „D” zaczęła karmić dziecko a ja przyglądałem
się metryczce przyczepionej do łóżeczka. Patrzyłem, patrzyłem i się
dopatrzyłem. Dziecko miało wypisaną grupę krwi; zwróciłem uwagę, że jest to
grupa najczęściej występująca u ludzi. Następnie przyszła mi do głowy myśl, że
ja przecież mam bardzo rzadką grupę krwi. Zaczęła mi po głowie krążyć myśl czy
po mojej bardzo rzadkiej grupie krwi dziecko może oddziedziczyć taką popularną
niezależnie od tego, jaką grupę krwi ma matka??? Gdy wyszedłem ze szpitala i
dotarłem do domu od razu chwyciłem encyklopedie zdrowia i zacząłem studiować
rozdział z grupami krwi rodziców i opisem, jaką grupę krwi może mieć dziecko. Było
tam czarno na białym napisane, że z mojej grupy krwi, niezależnie od tego, jaką
grupę krwi mam matka, dziecko nie może mieć takiej grupy krwi, jaką
ma.!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Z tego prosty wniosek, że to nie moje
dziecko a ja nie jestem jego ojcem. Nie trzeba nawet robić badań na ojcostwo. Znowu
zostałem wykiwany!!!!!!!!!! Setki przysiąg, że byłem jedynym, z którym sypiała,
że jestem jedyną największą Jej miłością. A tu znowu kurestwo a może i
prostytucja!!!!!!!!!!!!!. Zadzwoniłem do „D” i powiedziałem – to nie jest moje
dziecko; po mnie nie może mieć takiej grupy krwi, jaką ma. Odpowiedziała, że
nie zna się na grupach krwi, ale wie, z kim spała (dalej szła w zaparte). Nie
będę opisywał, co przeżywałem w tę bezsenną noc i jak mnie krew zalewała.
Następnego dnia z rana pojechałem do pracy, jeszcze raz sprawdziłem w
Internecie jak to jest z dziedziczeniem grupy krwi, zrobiłem z tego wydruki i
pojechałem do szpitala. Gdy wszedłem na salę „D” siedziała na łóżku a na drugim
siedziała inna matka też już po porodzie. Zdenerwowanie zaciskało mi gardło;
zdołałem tylko powiedzieć – „Ty pieprzona prostytutko, masz tu swoje grupy
krwi”, rzuciłem te wydruki na łóżko obróciłem się na pięcie i wyszedłem. „D”
nic nie powiedziała. Siedziałem jeszcze z godzinę w samochodzie pod szpitalem
zanim nadawałem się do jazdy.
Potem sobie zacząłem tłumaczyć, że
właściwie to miałem szczęście. Po co mi, prawie sześćdziesięcioletniemu
facetowi dziecko. I to dziecko z prostytutką. Wielka moja miłość a i tak nikt
tego by nie zrozumiał. Byłem już wyklęty przez rodzinę i najbliższych
znajomych; wszyscy zostali poinformowani, że żyję z prostytutką. A nie jest to
niestety takie środowisko, że prostytutka czy nie prostytutka to nie ma
to znaczenia; ma wielkie znaczenie i ja już zostałem napiętnowany. Więc w sumie
powinienem się cieszyć a nie martwić. Teraz pewnie, kto inny się martwi a nie
cieszy. Ruchnął sobie parę razy i teraz będzie miał przez 25 lat obowiązki
alimentacyjne. Prawie jak wyrok 25 lat w sądzie!!!! Z drugiej strony też
powinienem się cieszyć, że się wydało, że mnie zdradzała. Gdyby to było moje
dziecko to bym się pewnie nigdy nie dowiedział, że „D” będąc ze mną w ciąży
pieprzyła się z innymi. Ona by się ze mnie przez całe życie w duchu śmiała. A
tak, samo się wydało; przez pocałunek w ciążę się nie zachodzi. I to jeszcze na
dodatek z takim doświadczeniem prostytucyjnym. Pozostaje jeszcze aspekt
psychologiczny. Kobieta ze mną w ciąży, moje dziecko w macicy a tu obcy kutas w
Jej pochwie dobija się do mojego dziecka. Ja to nazywam „bliskie spotkanie
trzeciego stopnia”. Tak, więc teraz ktoś
inny może martwić się „spotkaniami trzeciego stopnia” z jego potomkiem. A
trzeba powiedzieć, że „D” w ciąży miała duże potrzeby seksualne. Ona bez sexu
nie może żyć. Tylko ze mną w tym okresie „spała” pewnie ze sto razy. Ale co by
nie mówić, to diabeł nie normalna kobieta. Perfidia i chłód na odczucia ludzkie maxymalny. Czasami widzę jak na „odlotach.pl”
ogłoszenia prostytucyjne mają dziewczyny w ciąży. Mogę to jeszcze jakoś
usprawiedliwić i zrozumieć, gdy dziewczę zachodzi w ciążę, chłopak ucieka, ona
jest wyklęta z rodziny i nie ma z nikąd pomocy i żadnych środków utrzymania. Tu
natomiast jest zupełnie odmienna sytuacja. Dwaj „tatusiowie” zaocznie przyznają
się do ojcostwa, (chociaż jeden o drugim nic nie wie), nikt nie ucieka i nie
ukrywa się, finansują ciążę, dziewczyna ma pracę (jak wcześniej pisałem, pomogłem
Jej w znalezieniu pracy, o której, potem mówiła „mogłam tylko pomarzyć”) i
zarobki na poziomie dwukrotnej średniej krajowej. Oczywiście nie można tego
poziomu zarobków porównywać do zarobków dobrze prosperującej prostytutki, co w
przypadku „D” wynosiło ponad 20 tysięcy miesięcznie (post nr 23 –„Ile zarabia
prostytutka”). Ale to wszystko jest kwestią wyboru i psychicznych predyspozycji
do kurestwa. Jak sama z resztą „D” o sobie mówiła nigdy nie miała żadnych
skrupułów do „skoków w bok”.
Byłem przekonany, że to już koniec
naszej znajomości. Ale dwa dni później „D” znowu zadzwoniła do mnie. Myślałem,
że dzwoni ze szpitala; a tu zdziwienie – jest już w domu. Pytam się, kto Ją
zabrał ze szpitala i przywiózł do domu. Odpowiedziała – ojciec dziecka. Potem
okazało się, że ze szpitala zabrał Ją wraz z dzieckiem „drugi” tatuś – prezes
Wacek. I to w towarzystwie swojej Mamusi – przyszłej, niedoszłej teściowej „D”,
która była święcie przekonana, że odbiera ze szpitala swojego wnusia.
W czasie rozmowy w końcu powiedziała mi,
kim jest ten „szczęśliwiec” tatuś – to prezes Wacek ………… Gdy zapytałem jak go poznała to
oczywiście znowu kłamiąc (!!!!) powiedziała, że w pracy podczas narady z
kooperantami. „D” mnie przekonywała, że ta ciąża z Wackiem to przypadek i nie chciała,
aby nasza znajomość i wielka miłość tak się skończyła, że dziecko dzieckiem,
ale przeżywaliśmy z sobą takie cudowności, których nie można tak po prostu
utracić. Po zakończeniu rozmowy z „D” zaraz sprawdziłem czy w Jej firmie
współpracują z firmą Wacka. Okazało się, że tej firmy nikt tam nie zna. Już
wiedziałem, że w dalszym ciągu kłamstwom nie ma końca, niezależnie od
okoliczności i sytuacji. Natomiast samego Wacka bardzo szybko odnalazłem w
Internecie i uzyskałem kontakt telefoniczny do niego. Bez wahania zadzwoniłem.
Przedstawiłem się, i w skrócie opowiedziałem o swoim „udziale” w ciąży „D” i
skrótowo o Jej „szlachetnej” przeszłości i moich w tym temacie perypetiach.
Następnie poinformowałem, że jeśli chce się więcej dowiedzieć na temat swojej
wybranki „D” i Jej ciąży z mojego punktu widzenia to możemy się spotkać. Dużo
czasu nie minęło, następnego dnia już z rana dzwoni Wacek z propozycją
spotkania. Umówiliśmy się, że przyjedzie pod biurowiec, w którym pracowałem. Zjawił
się w południe i zadzwonił, że już jest. Gdy wyszedłem, od razu go poznałem –
to ten facet, który „spierdalał przede mną po schodach z mieszkania „D” na
górne piętra abym go nie zobaczył. Poszliśmy do pobliskiego barku na pogawędkę.
W trakcie rozmowy oczy Wacka z każdą chwilą robiły się coraz większe. Chyba „D”
zrobiła mu dużą niespodziankę swoją przeszłością i ciążą. A była takim dobrym
materiałem na żonę: rozwódka z winy męża, wykształcona, ładna, pracująca w
dobrej firmie no i gotowe już dziecko!. Wacek powiedział, że poznał „D” przez
Internet rok wcześniej, gdy ogłaszała się przez Internet na
znajomych.interia.pl jako Thrue Saphire (Prawdziwy Szafir) i chciała sobie
znaleźć kogoś poważnego, z kim mogłaby ułożyć sobie życie po nieudanym związku
małżeńskim. W każdym razie Wacek był tym samym facetem, którego wcześniej
widziałem pod domem „D” gdy odwoził Ją niby ze studiów podyplomowych (a
przypuszczalnie z „ruchanka”). Wtedy według „D” był bratem koleżanki ze studiów
podyplomowych i też ich słuchaczem a odwoził Ją z zajęć i spaceru po nich. W
każdym razie „dymał” „D” przez trzy miesiące zanim zaszła w ciążę, czyli na
zakładkę ze mną trzy miesiące przed ciążą, i potem w czasie ciąży, gdy „D”
udowadniała mu jego prawa do ciąży. Gdy już wyznali sobie poważne zamiary wobec
siebie, Wacek zlikwidował swoje konto na portalu „znajomi” a „D” założyła sobie
drugie konto „Poisson”, z którego kontrolowała czy się Wacek nie łajdaczy a
sama dalej zawierała nowe znajomości. Stara metoda „D”. Na Fetysz.pl miała
kilka kont męskich i żeńskich i sama sobie wystawiała recenzje i w głąba robiła
szwadrony miłośników Pani Wizytator i swojego kochanka, niewolnika prezesa
Spirit. To samo było na garsonierze. Tam występowała, jako klient Dony 30 i
sama o sobie pisała, że nie widział śladów chirurga na ciele „Dony” (a przecież
robiła sobie cycki i nos) oraz nie widział haczyków od protez w ustach (a miała
haki jak kotwice; zaraz, gdy załatwiłem Jej nową pracę i miała już stałe
zarobki, haki zlikwidowała i wstawiła sobie nowe protezy). Pisała też o sobie,
że Dona30 ma w swoim „burdelu” duże lustro na ścianie i bardzo lubi się przed
nim pieprzyć. To miała być zachęta dla nowych potencjalnych klientów i jak
potem też mówiła - zemsta na Jej byłym mężu, aby cierpiał. Wszystkie te zapiski do
dnia dzisiejszego są do odczytania na garsoniera.com. Wielki Brat wszystko
widzi i wszystko pamięta.
Nie dowiedziałem się natomiast, kim ja
byłem w opowieściach „D”, że Wacek przede mną uciekał? Rozchodząc się po
spotkaniu z Wackiem ustaliliśmy, że jeśli będzie trzeba będziemy się z sobą
kontaktować.
Nie wiem natomiast jak określić nasze
wzajemne relacje z „D”. Pomimo, że urodziła nie moje dziecko a następny
potencjalny tatuś, który czuł się prawdziwym tatusiem był koło Niej, Ona
zaproponowała abyśmy pozostali dalej w relacjach Ukochana – Ukochany i dalej
dawali sobie najwyższy poziom szczęścia. Miało nie być już kłamstw, wszystko
miało być jasne i czyste. Sam nie bardzo to w tamtym momencie rozumiałem. Jak
już w którymś wcześniejszym poście pisałem internetowe konta pocztowe, które posiadaliśmy,
mieliśmy udostępnione sobie nawzajem przez to, że znaliśmy do nich hasła. Miało
to podkreślić, że sobie nawzajem ufamy i nie mamy przed sobą tajemnic. „D”
oczywiście pozakładała sobie na własne potrzeby i do innych „celów” inne konta pocztowe,
o których nic nie wiedziałem. I tak któregoś kolejnego dnia stwierdziłem, że
„D” w swoich znanych mi kontach pozmieniała hasła. Potem, gdy do Niej kilka
razy dzwoniłem – nie odbierała telefonu.
Wysłałem wiec maila:
„D” Kochana,
zerwałaś naszą ostatnia
umowę, ostatnią szansę. Pozmieniałaś wszystkie hasła, które mi podałaś; nie
odbierasz telefonu; rozumiem, że to teraz ostateczny koniec. Ułożyłaś już sobie
życie; w sposób najbardziej okrutny ze mną postąpiłaś. Nic mi już nie pozostało.
Żegnam Cię; Paweł
Wtedy już zaczęło do mnie docierać, że
miałem w sumie szczęście, że nie zostałem ojcem tego dziecka. Teraz to niech,
kto inny się martwi.
7 lipiec 2008 odpisała:
Nie zerwałam umowy ...
Czuję, że bardzo Ciebie skrzywdziłam ... (teraz dopiero???)
Straszliwie tego żałuję ... (była prostytutką i teraz żałuje???)
Cierpię straszliwie ... (chyba coś nie poszło po jej myśli !!!)
Jestem w tragicznym stanie psychicznym.
Rozpacz, rozpacz, rozpacz, rozpacz
.........................
Żyć mi się nie chce.
Coś potwornego...... „D”
Nie bardzo to rozumiałem, co Ją tak
sumienie ruszyło; była prostytutką, gdy mnie zapewniała o wielkiej miłości,
setki razy oszukiwała mnie, wielokrotnie mnie fizycznie zdradzała, ma dziecko z
innym facetem, facet jest przy Niej i co Ona kombinuje i co ode mnie chce.
Teraz dopiero czuje, że mnie skrzywdziła, żałuje, cierpi ??? A wcześniej, gdy zdradzała to było dobrze???
Miłość? To słowo już dawno zostało spalone i zdeptane i nic z niego nie
zostało; więc o co chodzi ??????.
W
połowie miesiąca zaprosiła mnie do siebie do mieszkania. Fakt, że wyglądała jak
zbity pies, była zmęczona, trzymała dziecko na ręku. Powiedziała - KOCHAM cię nadal i chcę być z tobą. Sam nie
wiedziałem, co mam o tym myśleć, dlaczego mówiła, że mnie kocha, czy mogę
jeszcze raz zaufać??? Poza tym miała przecież małe dziecko, noworodka, jego
ojciec był przy Niej, więc z nim logicznie myśląc powinna się wiązać; kto ja
jestem w tym układzie – były kochanek. Nie rozumiałem tego wszystkiego. Po pół
godzinie mojej rozmowy z „D” przyszedł do mieszkania prezes Wacek. Znaliśmy się
już, podaliśmy sobie rękę. Sam nie będę streszczał treści rozmowy; najlepiej
oddaje to mail „D”, który po spotkaniu mi przesłała:
W tak ważnej rozmowie, w słowach decydujących o przyszłości Dziecka,
mojej, Wacka; ja trzymając dziecko na rękach całuję Ciebie Pawle w usta, w dłoń
i mówię do ojca Natalii, że CIEBIE KOCHAM.
Nie ma większego dowodu miłości. „D”
Tak
to się odbyło a ja w dalszym ciągu tego wszystkiego nie rozumiałem; nie wiedziałem,
co Ona kombinuje. Na koniec spotkania powiedziałem – to ja już was opuszczam,
macie wspólne dziecko, więc i chyba wiele tematów do omówienia, do zobaczenia i
wyszedłem. Byłem rozerwany myślowo, nie mogłem tego wszystkiego ogarnąć. Później
„D” dzwoniła do mnie; ja nie odpowiadałem, ponieważ nie wiedziałem, co mam
zrobić, co powiedzieć. Dostałem od Niej maila:
Powiedziałam Wackowi trzymając na rękach jego dziecko, że Ciebie
kocham. Taka jest prawda.
Widzę, że nie mam żadnych
szans ...
Chce jednak z Tobą porozmawiać
i proszę Cię o tę możliwość. Ja nie mogę rozstać się z Tobą na zawsze bez
rozmowy (pamiętam, jak rozstawała sie z prezesem Spirit gdy on dowiedział się że "D" jest zawodową prostytutką; też koniecznie chciała się z nim spotkać i "omamić"; on odmówił i wyjaśnił, że duma męska mu na to nie pozwalała po tym jak jego "Cudeczek" w "huja" go robił - jego - "Jej Kapitana").
Proszę Cię. „D”
Jednak „D” mnie nie przekonała swoimi
przysięgami; nie uwierzyłem, że się zmieniła; miała sytuację, w jaką się sama
wprowadziła i teraz chyba chciała przejść przez to jak najbardziej
wykorzystując innych. Nie wiedziałem też, jaki był układ Ona – Wacek, ojciec
dziecka. Odpisałem „D”:
W nic Ci nie wierzę; ja wychodzę a Ty pewnie mówisz Wackowi: Paweł to
jest agresywny wariat, musiałam tak postąpić, aby go uspokoić aby nic nam nie
zrobił; ja Ciebie Wacku bardzo kocham i chcę być z Tobą na zawsze; to, co mówi Paweł
to jego zazdrość i chce zniszczyć nasze przyszłe życie!!!!!!
Dałaś mi „D” największą miłość - kiedy? od roku pieprzysz się z Wackiem
a być może jeszcze z byłym mężem lub innymi, jako Madame Poisson lub True Saphiro;
dałaś mi największy ból i największe cierpienie; Pani bez Skrupułów; po Donie
pojawiły się następne pseudonimy i ukryte ogłoszenia; nic się nie zmieniło; Twój
były mąż to Twój przyjaciel w walce ze mną; sterujesz tylko ruchem w swoim mieszkaniu,
aby się klienci nie spotkali; Wacek ucieka po schodach; podwozi pod dom kolega znajomej
ze studiów; zegarek zostawiłaś w sypialni lub łazience państwa notariusz -
adwokat jak ci pokazywali mieszkanie!!!
„D” nic się nie zmieniło; dalej jesteś prostytutką; mnie przez 9
m-c wmawiałaś ciążę a tylko Ty wiedziałaś, z kim się pierdoliłaś; nawet mojego
syna zawiadomiłaś, że będzie miał brata; dla mnie twoje dziecko jest bękartem i
możesz sobie mówić, co chcesz. Twoje wszystkie cierpienia są takie same jak po
25 maja 2006 i działasz tak samo jak przed 25 maja 2006 (prostytucja); nic się nie zmieniło; teraz znowu próbujesz niby
pokazać swoje cierpienie, aby zneutralizować mnie. Cieszę się, że Wacek wie, że
byłaś prostytutką; ja do końca nie wierzę, że on jest ojcem; tak samo jest oszukiwany jak mnie oszukiwałaś,
ale to jest jego sprawa; po tym wszystkim, o czym się dowiedziałem dziękuję
Bogu, że nie jestem ojcem tego dziecka. Paweł
„D” odpisała:
Gdybyś jednak nie chciał ze
mną porozmawiać, chcę Ci napisać, że:
1. Byłam przekonana, że jestem
z Tobą w ciąży i siłę dawało mi przekonanie, że na zawsze będziesz ze mną w
osobie naszego dziecka (nie
była przekonana; gdy 15 czerwiec minął i nie urodziła to chciała się ze mną rozstać,
ponieważ już wiedziała, że nie ja jestem ojcem dziecka).
2. Wackowi powiedziałam, zaraz
po Twoim wyjściu, trzymając na rękach jego dziecko, że Ciebie kocham. Tym
stwierdzeniem pożegnałam jakąkolwiek wspólną przyszłość z Wackiem.
3. Wacek jest ojcem dziecka i jest jedynym mężczyzną, z którym Cię zdradziłam. (no właśnie; wtedy już Wacek znał wyniki
swoich badań na ojcostwo; badanie wykazało, że nie jest ojcem dziecka „D”;
musiał być, więc jeszcze ktoś trzeci albo i czwarty…. który pierdolił „D” a Ona
się z nim pierdoliła; dzieci się z sikania pod wiatr jak wiemy nie biorą; „D”
dalej kłamała jak z nut; ja o tym nie wiedziałem lecz to czułem przez skórę; ta
kobieta nie mogła się zmienić).
4. Moje cierpienie jest
prawdziwe.
5. Pomimo 2,5 letniej znajomości
nie poznałeś mnie (!!!!!!!!!!!!!!!!! chyba poznałem Ją aż za bardzo).
„D”
Któregoś dnia na początku sierpnia rozmawiałem
z „D” przez telefon; podczas rozmowy usłyszałem, że ktoś dzwoni do drzwi Jej mieszkania; „D”
powiedziała – przepraszam, musze kończyć rozmowę, bo mam gościa. Po pół
godzinie dostałem sms-a:
To już koniec Pawle – „D”
Z kim się wtedy spotkała, że przestała
mnie nagle „kochać” – nie wiem; ale mógł to być ktoś, kogo mogła mieć nadzieję
wykorzystać w najbliższej przyszłości a ja Paweł mogłem Jej w tym przeszkadzać.
Jednak to nie był koniec; diabeł mi nie
odpuścił tylko przyczaił się do skoku. Piekło trwało jeszcze półtora roku.
C.D.N.
Pawle, jest 2:30, zamiast spać czytam Twojego bloga jak dobrą książkę. Aż nie mogę się doczekać by przeczytać kiedy w końcu przyszedł moment w którym zdałeś sobie sprawę z głębokości szamba w jakie się wje...łeś. Jak to się stało, że mając "pięćdziesiąt parę lat, dobre stanowisko, dziecko dorosłe które z domu już wyfrunęło, w związku małżeńskim od trzydziestu paru lat do którego wkradła się już rutyna, dorobiłem się na tyle, że spokojnie mogę sobie żyć do późnej starości i zastanawiam się co dalej." można się było tak zagubić. Jakby nie ślady w intrenecie to pomyślałbym, że ktoś ma niezły polot i fantazję by stworzyć fikcyjnego bloga. Mam nadzieję, że mimo wszystko historia dobrze się kończy i pisz szybko koleje rozdziały.
OdpowiedzUsuńW pierwszym odcinku blooga napisałem: "Historię tę, gdyby ktoś mi opowiedział to chyba bym mu nie uwierzył. A jednak to wszystko wydarzyło się. Rzeczy nieprawdopodobne stały sie prawdą. I na dodatek sam to przeżyłem". Paweł
OdpowiedzUsuńWszystko co inni piszą jest prawdą , bo rzeczywiście nie do objęcia chłodnym umysłem jest to ,że człowiek głodny uczucia, czułości i wzajemności ryzykuje dorobkiem całego swojego życia. Czyż nie warta zastanowienia jest myśl , że nie warte są ślepe namiętności mężczyzn do kobiet tymi namiętnościami handlującymi ? Tak naprawdę są kobiety i czułe i dobre, diamenty do odkrycia ,a nie mamiące , błyszczące świecidełka , które ma się bez wysiłku.Wystarczy trochę mądrości Panowie w głowie, a nie w ....
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć. Paweł
UsuńZ niecierpliwościa czekam na ciąg dalszy Panie Pawle.
OdpowiedzUsuńCodziennie zaglądam, a tu cisza od listopada:-(
Będzie dalszy ciąg; ciężko mi się to pisze ponieważ są to odczucia z pobytu w "piekle" a każdy odcinek muszę odchorować. Jednak kolejny odcinek niebawem zostanie opublikowany. Siłę właśnie też mi dodaje, że Ktoś chce "to" czytać i czeka na kolejny odcinek wspomnień. Paweł
UsuńJest we mnie przekonanie, ze Pani "D" zaczynała swoją "karierę" duzo wcześniej niż sadzisz. Tak sie nie zachowuje nowicjuszka na pierwszym spotkaniu.Dla normalnej kobiety pójscie do łozka z obcym mężczyzna, co ledwo przekroczy próg byłoby stresującym przezyciem. A tu był luz i profesjonalizm, bułka z masłem. Ty też Panie Pawle sporo za uszami nazbierałeś, zeby wysmarować taki szczególowy opis, takim językiem niczym stary wyjadacz garsoniery, trzeba nałapać "doświadczenia"Przykre to wszystko, spotkało się dwoje ludz, coś tam próbowali, nie wyszło, a teraz smród się tylko ciągnie. Nasuwa mi się taka myśl: Panowie uważajcie na wykolejone dziwki, a dziwki niech mają na oku wykolejone burdelołajzy.
OdpowiedzUsuńTakie głosy też są potrzebne. Paweł
OdpowiedzUsuń