Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 22 grudnia 2020

42. ILU TATUSIÓW MOŻNA MIEĆ ???? Listopad 2013


Pawełku Ukochany! Jesteś mi Przyjacielem i Ojcem, jesteś moją niewysłowioną Miłością, jesteś mi Autorytetem, Nauczycielem, Oparciem, wszystko, co najpiękniejsze, najważniejsze i najcudowniejsze w życiu jest Tobą, nosi Twoje imię. Widzisz Kochany Mój, jesteś ze mną na każdym kroku w sprawach tak wielkich jak i małych. Kochany, to wszystko jest jednym wielkim Twoim wyznaniem miłości i to wszystko jest moim niewysłowionym szczęściem……

Nic dwa razy się nie zdarza, straconego czasu nie można nadrobić, ale też cofnąć. Tak wiele przeszliśmy już razem, tak wiele cudowności przeżyliśmy. Nie powinniśmy tego bezmyślnie niszczyć. Pawełku, wziąłeś mnie na swoje ramiona przenosząc przez najcięższą, najtrudniejszą dla nas drogę, utorowałeś mi ścieżkę swoją miłością, postawiłeś na nogi. Teraz idę samodzielnie nieustająco asekurowana Twoją miłością, cudownym sercem, wspaniałym umysłem i ciałem……

 Gdy przeglądam „statystykę” blooga, do której mam dostęp, jako jego autor, to mogę również zobaczyć, jakich haseł wyszukiwali bloogerzy zanim trafili na „Pokochałem diabła”. Ostatnio zobaczyłem wejście ze strony, gdy ktoś wyszukiwał „Trampling Fetysz”. I oto ta strona:

Patrzę ….. a to znowu Moja Ukochana „D” uwieńczona chyba na zawsze w Internecie, ugniata w studiu peterka 2000 wraz z trzema koleżankami nijakiego don Kichota. „Four Girls In Heels Extreme Trample” - film z 2005r. dalej dzielnie zarabia kasę. Moją Ukochaną „D” to chyba jeszcze Jej wnuczki będą mogły oglądać w klasycznych scenach tramplingu utrwalone na wieczność. Internet wszystko pamięta. Na tej samej stronie są też inne filmy produkcji peterka, w których panie „ugniatają” kutasy masochistów ze szwadronów peterka, a być może jest również wśród jego aktorek i „D” lecz po samych stopach trudno ją rozpoznać. Link do strony jest następujący:
Na filmie, „D” to dziewczyna w przezroczystych rajstopach (pozostałe mają czarne rajstopy), w szarej spódniczce i czarnej bluzce. Na końcu skacze po don Kichocie trzymając w ręku torebkę. „D” ma charakterystyczny śmiech, który słychać, jest najbardziej radosna z całej grupy. Widać i słychać, że jest w swoim żywiole i w radosnym świecie, w który wprowadził ją prezes Spirit.
 
 

10 czerwiec 2008
Wracając do rzeczywistości, termin porodu „D” nieuchronnie się zbliżał. Zaszła w ciążę przecież przed 15 września 2007r. (data mojego wyjazdu na dwutygodniowe wczasy w Egipcie). Teraz byliśmy razem jeszcze na badaniu USG ciąży. Oglądałem na ekranie monitora „swojego przyszłego” potomka a „D” leżąc na kozetce lekarskiej trzymała mnie za rękę - sielanka !!!!

Napisałem do „D”:
Gdzie jest "Nasza „D”", ten cudowny człowiek, którego ja widziałem do 25 maja 2006r. (zanim okazało się, że to zawodowa prostytutka), w którym się bezgranicznie zakochałem i którego tak kocham; „D” Moja Ukochana wiem, że rzuciłaś tamten świat, wierzę, że to straszne nie wróci, bo była by to nasza wspólna tragedia; wierzę Ci, że mnie kochasz, pomimo, że wiem jak możesz kłamać. Za chwilę zostaniesz matką, chodzisz do kościoła, modlisz się, spowiadasz się, błagam Cię na wszystko - przestań już kłamać; przecież gdyby nie kłamstwa nie było by tych strasznych rzecz; gdybym Ci wcześniej nie wierzył to bym już wiedział o tym wszystkim 1 kwietnia i na głowie bym stanął abyś zakończyła ten nikczemny proceder; a gdybyś 8 marca 2008r. powiedziała mi, że masz kłopoty to pewnie wtedy bym Ci już pomógł. Pamiętasz jak tego dnia Cię odwoziłem i pocałowałem Cię w główkę. Już wtedy bym za Ciebie życie oddał, i kochał Cię bezgranicznie bez tych strasznych obciążeń. Będziesz miała dziecko, którego jak mi mówisz jestem ojcem. Jeśli tak będzie to będziemy z sobą związani na zawsze. To nie żaden związek, który można rozwiązać. To dziecko, które na zawsze będzie miało swoich rodziców. „D” moja Ukochana - przestań już kłamać, Twój Paweł

12 czerwiec 2008
Pawełku Kochany,
ten Twój list jest dużo bardziej przekonujący i skłaniający do refleksji. Nie jest wolny od tendencyjnej krzywdzącej oceny (!!!), błędnych interpretacji (!!!!) ale naprawdę skłania do refleksji i budzi skruchę, (gdy teraz czytam ten mail również nie widzę tendencyjnej krzywdzącej oceny i błędnych interpretacji; teraz jednak znam już cała prawdę i wiem, jakie to było skurwysyństwo ze strony „D”; „tendencyjna krzywdząca ocena” – słów brakuje).
Gdy to czytam czuję żal nie do opisania, co za potworny ból... Nie do odżałowania.
Wszystko to Pawełku jest straszną tragedią zainicjowaną przeze mnie. Zobacz, dokąd doszliśmy? Gdzie i jak skończymy ??????
Kocham Cię i chce Cię zawsze kochać, chciałabym mówić i myśleć o Tobie to, co mówiłam wcześniej - święty człowiek, najbliższy mi, najdroższy, najcudowniejsze serduszko ... Tak bardzo chciałabym Ci ufać, nie bać się Ciebie... Wiesz, straszliwą naszą porażką byłoby gdybyśmy się znienawidzili, gdybyśmy tak zniszczyli tę miłość ...
Niepotrzebne te wszystkie kłamstwa, kłótnie ... Miłość wzajemna jest przecież cudem, dlaczego nie jest szanowana ...
Straszliwie żałuje swoich kłamstw, one jeszcze bardziej wszystko zniszczyły a o tym, co robiłam wcześniej to już nawet nie ma co mówić, potworność. Mam też jednak do Ciebie żal, za to, że się na mnie mściłeś, że znęcałeś się nade mną (!) a nade wszystko nad tym Dzieciątkiem (!!!).
Życzę Ci zdrowia (to w aspekcie wykrytego u mnie raka i następnie operacji). Nie wiem, co z nami będzie. Wiem tylko, że Cię bardzo kocham i że się Ciebie boję, nie ufam Ci (!!!!!). Nie wiem jak to teraz wszystko naprawić ... a tak bardzo bym chciała (!!!!!!!!)... (teraz znając prawdę, brak mi słów, aby to, co „D” napisała skomentować)
Twoja „D”
I tak termin 15 czerwca przeszedł a „D” nie rodzi. Niby ciąża zaczyna być przenoszona lub termin zajścia w nią określany przez „D” na przed 15 września 2007r. jest nieaktualny. Ja dalej myślałem, że to przenoszona ciąża a „D” już wiedziała, że to nie ze mną poczęła to dziecko. W okresie od 15 września do 2 października 2007r. byłem za granicą. Pamiętam jak wtedy w rozmowie telefonicznej z Nią z Egiptu powiedziałem: „byłaś kurwą, jesteś kurwą i będziesz kurwą, bo taka po prostu jesteś”. I jak się okazało miałem rację; podczas mojego urlopu za granicą w Polsce „D” pierdoliło (przepraszam bloogowiczów za to słowo, ale dla tego kurewstwa nie mogę znaleźć innego określenia), co najmniej dwóch facetów: prezes Wacek i pan Incognito. Byli może i inni, ponieważ „D” wtedy ponownie ogłaszała się na portalu randki.interia.pl, o czym ja oczywiście nie wiedziałem a Ona za moimi plecami „układała sobie życie”, podczas gdy mnie zapewniała o swojej wielkiej miłości. I tak w związku z przekroczeniem daty 15 czerwca, jako terminu porodu, „D” doszła do wniosku, że „tatusiem” Jej dziecka nie jestem ja tylko ktoś inny. W tym momencie ja już byłem niepotrzebny. Swoją rolę spełniłem; ciążę sfinansowałem, wyprawka została zakupiona. Nie byłem już potrzebny do sprawdzania rozwarcia szyjki macicy „D” do tego mógł zostać już wykorzystany następny potencjalny „tatuś”. 19.06.2008r. „D” napisała do mnie maila, że ODCHODZI – czyli rozstaje się ze mną:

19.06.2008
Pawełku Kochany,
wielokrotnie czytałam ten list, analizowałam wiele spraw właściwie to wszystkie łącznie z tymi, których nie ująłeś w powyższym liście (jest w nim mnóstwo naprawdę krzywdzących i tendencyjnych interpretacji ... napisałeś w sms-ie, że nie żałujesz żadnego słowa ).
Będziesz chciał dowiedzieć się, dlaczego odchodzę od Ciebie, to wyjaśnię, jeśli nie, zostaniesz ze swoją koncepcją. Tak czy inaczej zrobisz, co i jak zechcesz.
Chcę jednak abyś wiedział, że ja Ciebie naprawdę kocham, jesteś naprawdę Mężczyzną Mojego Życia, przerosłeś moje marzenia. Jest jednak to tragiczne, zabijające, niedające nam żyć NIESTETY .... "i choć byśmy po brzeg wykochać dusze chcieli, to wszystko co jest prawdą na wieki nas dzieli".
Bardzo się cieszę, że jesteś zdrowy, ale dbaj o siebie Pawełku proszę.
Pozostaję w straszliwym żalu, rozpaczy, smutku .... Co za straszny ból ... Kocham Cię i zawsze będę Cię kochać Pawełku, choć na pewno nie tak samo.... Miłości Moja. Nawet nie wiesz kim dla mnie jesteś ... (no właśnie, nigdy się tego nie dowiedziałem).
Twoja „D”

Szlag mnie trafił, ma urodzić moje dziecko a tu nagle zawiadamia mnie, że odchodzi. Co to znaczy, że „odchodzi”???. Odpowiedziałem, że na coś takiego się absolutnie nie zgadzam. Chce się ze mną rozstać, to się rozstaniemy tylko najpierw niech urodzi. Urodzi, to sprawdzimy ojcostwo, potem uzgodnimy (pewnie sądownie) co z dzieckiem i wtedy może sobie odchodzić. Już wcześniej zapowiedziałem „D”, że jeśli potwierdzi się moje ojcostwo to zrobię wszystko, aby pozbawić Ją praw rodzicielskich. Nie wyobrażałem sobie, aby moje dziecko wychowywała prostytutka, krwawa domina, zwyrodnialec zabijający zwierzęta podczas aktów seksualnych, uczestniczka sexsu zbiorowego i miłośniczka BDSM-u !!!. I tak sprawa „odejścia” „D” została odłożona na czas późniejszy. W każdym razie „D” już przeczuwała, co się szykuje z tym ojcostwem. Ja natomiast w dalszym ciągu myślałem, że jestem sprawcą tej ciąży (przecież setki razy mi przysięgała, że z nikim innym nie „spała”).

Pod koniec czerwca „coś” się zaczęło dziać i któregoś wieczoru wezwaliśmy pogotowie (jak pamiętam była sobota). Lekarz po zbadaniu „D” stwierdził, że zabiera Ją do szpitala. „D” została zabrana karetką a ja pojechałem z Jej wyposażeniem porodowym (miała wszystko przygotowane, co jest potrzebne w szpitalu na okoliczność porodu) za karetką pogotowia swoim samochodem. Gdy dojechałem „D” była już przyjęta przez lekarza na izbie przyjęć. Po pół godzinie zobaczyłem Ją jeszcze, gdy była wywożona (w kaftanie szpitalnym) na łóżku na porodówkę.

Następnego dnia rano (niedziela) pojechałem do szpitala. Zostałem poinformowany, że pacjentka jest już na sali operacyjnej a pielęgniarka przekazała mi biżuterię, którą „D” miała na sobie. Po pół godzinie z sali operacyjnej wyszła pielęgniarka popychając przed sobą łóżeczko z niemowlęciem. Zatrzymała się przede mną i powiedziała: niech pan popatrzy na swojego potomka. Wtedy pomyślałem, że dopiero sprawdzimy czy to mój potomek; nie mniej jednak, tę chwilę bardzo przeżyłem. Za kolejne pół godziny „D” wyjechała na łóżku z sali operacyjnej, wieziona przez salową. Mogłem z Nią przez chwilę porozmawiać na odległość; ona była już w sali szpitalnej a ja na korytarzu – rozmawialiśmy przez otwarte drzwi.  Poprosiła mnie abym przywiózł jeszcze jakieś dodatkowe rzeczy z Jej mieszkania. W każdym bądź razie poród udał się; nie było problemów.

Parę dni później dowiedziałem się, że gdy wychodziłem ze szpitala to minąłem się z drugim tatusiem tego samego dziecka; ja go nie widziałem albo nie zwróciłem na niego uwagi. Okazało się, że do „D” pędził prezes Wacek, aby obejrzeć swoje dziecko a za nim podążała jego siedemdziesięcioletnia Mamusia, aby zobaczyć swojego nowego wnusia. Godne pożałowania jest to, że ta bezczelna bezpardonowa oszustka („D”) nabrała na tę ciążę również tę Bogu Ducha winną kobietę. Do dziś nie wiem, co „D” naopowiadała Wackowi na mój temat; uciekał przede mną z Jej mieszkania a miał przecież być ojcem Jej dziecka; potem zobaczył mnie w szpitalu u „D” – on tatuś dziecka a ja przed nim w szpitalu na porodówce. Personel szpitala pewnie też patrzył ze zdziwieniem na paradę tatusiów. We wcześniejszym poście opisywałem jak Wacek „spierdalał” przede mną z mieszkania „D” po schodach na górne piętra kamienicy, aby się schować. Chyba jednak go nie widziałem w szpitalu, bo bym go poznał. Gdy go parę dni później spotkałem to od razu wiedziałem, że to ten „spierdalający po schodach”. Prezes Wacek też dostał misję do spełnienia; dostał od „D” drugą parę kluczy do Jej mieszkania i też miał Jej przywieźć jakieś brakujące rzeczy. Ale byłby numer gdybyśmy się spotkali w Jej mieszkaniu. Wacek był bardzo źle do mnie nastawiony; „D” musiała mu bardzo złe rzeczy o mnie opowiedzieć; dobrze, że się w tym mieszkaniu nie spotkaliśmy. Tak samo z resztą opowiadała mi o swoim byłym mężu i o tym jak Ją brutalnie i krwawo zmuszał do prostytucji.   A swojego byłego męża prosiła, aby chronił Ją przede mną, groźnym facetem Pawłem. „D” była specjalistką wrogiego nastawiania wszystkich przeciwko wszystkim. 

Następnego dnia „D” została przeniesiona do dwuosobowej sali. Współlokatorka przyglądała się jak na zmianę przybywają „tatusiowie”. Drugiego dnia po porodzie podczas mojej wizyty u „D” pielęgniarka przywiozła dziecko do karmienia. „D” zaczęła karmić dziecko a ja przyglądałem się metryczce przyczepionej do łóżeczka. Patrzyłem, patrzyłem i się dopatrzyłem. Dziecko miało wypisaną grupę krwi; zwróciłem uwagę, że jest to grupa najczęściej występująca u ludzi. Następnie przyszła mi do głowy myśl, że ja przecież mam bardzo rzadką grupę krwi. Zaczęła mi po głowie krążyć myśl czy po mojej bardzo rzadkiej grupie krwi dziecko może oddziedziczyć taką popularną niezależnie od tego, jaką grupę krwi ma matka??? Gdy wyszedłem ze szpitala i dotarłem do domu od razu chwyciłem encyklopedie zdrowia i zacząłem studiować rozdział z grupami krwi rodziców i opisem, jaką grupę krwi może mieć dziecko. Było tam czarno na białym napisane, że z mojej grupy krwi, niezależnie od tego, jaką grupę krwi mam matka, dziecko nie może mieć takiej grupy krwi, jaką ma.!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Z tego prosty wniosek, że to nie moje dziecko a ja nie jestem jego ojcem. Nie trzeba nawet robić badań na ojcostwo. Znowu zostałem wykiwany!!!!!!!!!! Setki przysiąg, że byłem jedynym, z którym sypiała, że jestem jedyną największą Jej miłością. A tu znowu kurestwo a może i prostytucja!!!!!!!!!!!!!. Zadzwoniłem do „D” i powiedziałem – to nie jest moje dziecko; po mnie nie może mieć takiej grupy krwi, jaką ma. Odpowiedziała, że nie zna się na grupach krwi, ale wie, z kim spała (dalej szła w zaparte). Nie będę opisywał, co przeżywałem w tę bezsenną noc i jak mnie krew zalewała. Następnego dnia z rana pojechałem do pracy, jeszcze raz sprawdziłem w Internecie jak to jest z dziedziczeniem grupy krwi, zrobiłem z tego wydruki i pojechałem do szpitala. Gdy wszedłem na salę „D” siedziała na łóżku a na drugim siedziała inna matka też już po porodzie. Zdenerwowanie zaciskało mi gardło; zdołałem tylko powiedzieć – „Ty pieprzona prostytutko, masz tu swoje grupy krwi”, rzuciłem te wydruki na łóżko obróciłem się na pięcie i wyszedłem. „D” nic nie powiedziała. Siedziałem jeszcze z godzinę w samochodzie pod szpitalem zanim nadawałem się do jazdy.

Potem sobie zacząłem tłumaczyć, że właściwie to miałem szczęście. Po co mi, prawie sześćdziesięcioletniemu facetowi dziecko. I to dziecko z prostytutką. Wielka moja miłość a i tak nikt tego by nie zrozumiał. Byłem już wyklęty przez rodzinę i najbliższych znajomych; wszyscy zostali poinformowani, że żyję z prostytutką. A nie jest to niestety takie środowisko, że prostytutka czy nie prostytutka to nie ma to znaczenia; ma wielkie znaczenie i ja już zostałem napiętnowany. Więc w sumie powinienem się cieszyć a nie martwić. Teraz pewnie, kto inny się martwi a nie cieszy. Ruchnął sobie parę razy i teraz będzie miał przez 25 lat obowiązki alimentacyjne. Prawie jak wyrok 25 lat w sądzie!!!! Z drugiej strony też powinienem się cieszyć, że się wydało, że mnie zdradzała. Gdyby to było moje dziecko to bym się pewnie nigdy nie dowiedział, że „D” będąc ze mną w ciąży pieprzyła się z innymi. Ona by się ze mnie przez całe życie w duchu śmiała. A tak, samo się wydało; przez pocałunek w ciążę się nie zachodzi. I to jeszcze na dodatek z takim doświadczeniem prostytucyjnym. Pozostaje jeszcze aspekt psychologiczny. Kobieta ze mną w ciąży, moje dziecko w macicy a tu obcy kutas w Jej pochwie dobija się do mojego dziecka. Ja to nazywam „bliskie spotkanie trzeciego stopnia”.  Tak, więc teraz ktoś inny może martwić się „spotkaniami trzeciego stopnia” z jego potomkiem. A trzeba powiedzieć, że „D” w ciąży miała duże potrzeby seksualne. Ona bez sexu nie może żyć. Tylko ze mną w tym okresie „spała” pewnie ze sto razy. Ale co by nie mówić, to diabeł nie normalna kobieta. Perfidia i chłód na odczucia ludzkie maxymalny. Czasami widzę jak na „odlotach.pl” ogłoszenia prostytucyjne mają dziewczyny w ciąży. Mogę to jeszcze jakoś usprawiedliwić i zrozumieć, gdy dziewczę zachodzi w ciążę, chłopak ucieka, ona jest wyklęta z rodziny i nie ma z nikąd pomocy i żadnych środków utrzymania. Tu natomiast jest zupełnie odmienna sytuacja. Dwaj „tatusiowie” zaocznie przyznają się do ojcostwa, (chociaż jeden o drugim nic nie wie), nikt nie ucieka i nie ukrywa się, finansują ciążę, dziewczyna ma pracę (jak wcześniej pisałem, pomogłem Jej w znalezieniu pracy, o której, potem mówiła „mogłam tylko pomarzyć”) i zarobki na poziomie dwukrotnej średniej krajowej. Oczywiście nie można tego poziomu zarobków porównywać do zarobków dobrze prosperującej prostytutki, co w przypadku „D” wynosiło ponad 20 tysięcy miesięcznie (post nr 23 –„Ile zarabia prostytutka”). Ale to wszystko jest kwestią wyboru i psychicznych predyspozycji do kurestwa. Jak sama z resztą „D” o sobie mówiła nigdy nie miała żadnych skrupułów do „skoków w bok”.

Byłem przekonany, że to już koniec naszej znajomości. Ale dwa dni później „D” znowu zadzwoniła do mnie. Myślałem, że dzwoni ze szpitala; a tu zdziwienie – jest już w domu. Pytam się, kto Ją zabrał ze szpitala i przywiózł do domu. Odpowiedziała – ojciec dziecka. Potem okazało się, że ze szpitala zabrał Ją wraz z dzieckiem „drugi” tatuś – prezes Wacek. I to w towarzystwie swojej Mamusi – przyszłej, niedoszłej teściowej „D”, która była święcie przekonana, że odbiera ze szpitala swojego wnusia.

W czasie rozmowy w końcu powiedziała mi, kim jest ten „szczęśliwiec” tatuś – to prezes Wacek ………… Gdy zapytałem jak go poznała to oczywiście znowu kłamiąc (!!!!) powiedziała, że w pracy podczas narady z kooperantami. „D” mnie przekonywała, że ta ciąża z Wackiem to przypadek i nie chciała, aby nasza znajomość i wielka miłość tak się skończyła, że dziecko dzieckiem, ale przeżywaliśmy z sobą takie cudowności, których nie można tak po prostu utracić. Po zakończeniu rozmowy z „D” zaraz sprawdziłem czy w Jej firmie współpracują z firmą Wacka. Okazało się, że tej firmy nikt tam nie zna. Już wiedziałem, że w dalszym ciągu kłamstwom nie ma końca, niezależnie od okoliczności i sytuacji. Natomiast samego Wacka bardzo szybko odnalazłem w Internecie i uzyskałem kontakt telefoniczny do niego. Bez wahania zadzwoniłem. Przedstawiłem się, i w skrócie opowiedziałem o swoim „udziale” w ciąży „D” i skrótowo o Jej „szlachetnej” przeszłości i moich w tym temacie perypetiach. Następnie poinformowałem, że jeśli chce się więcej dowiedzieć na temat swojej wybranki „D” i Jej ciąży z mojego punktu widzenia to możemy się spotkać. Dużo czasu nie minęło, następnego dnia już z rana dzwoni Wacek z propozycją spotkania. Umówiliśmy się, że przyjedzie pod biurowiec, w którym pracowałem. Zjawił się w południe i zadzwonił, że już jest. Gdy wyszedłem, od razu go poznałem – to ten facet, który „spierdalał przede mną po schodach z mieszkania „D” na górne piętra abym go nie zobaczył. Poszliśmy do pobliskiego barku na pogawędkę. W trakcie rozmowy oczy Wacka z każdą chwilą robiły się coraz większe. Chyba „D” zrobiła mu dużą niespodziankę swoją przeszłością i ciążą. A była takim dobrym materiałem na żonę: rozwódka z winy męża, wykształcona, ładna, pracująca w dobrej firmie no i gotowe już dziecko!. Wacek powiedział, że poznał „D” przez Internet rok wcześniej, gdy ogłaszała się przez Internet na znajomych.interia.pl jako Thrue Saphire (Prawdziwy Szafir) i chciała sobie znaleźć kogoś poważnego, z kim mogłaby ułożyć sobie życie po nieudanym związku małżeńskim. W każdym razie Wacek był tym samym facetem, którego wcześniej widziałem pod domem „D” gdy odwoził Ją niby ze studiów podyplomowych (a przypuszczalnie z „ruchanka”). Wtedy według „D” był bratem koleżanki ze studiów podyplomowych i też ich słuchaczem a odwoził Ją z zajęć i spaceru po nich. W każdym razie „dymał” „D” przez trzy miesiące zanim zaszła w ciążę, czyli na zakładkę ze mną trzy miesiące przed ciążą, i potem w czasie ciąży, gdy „D” udowadniała mu jego prawa do ciąży. Gdy już wyznali sobie poważne zamiary wobec siebie, Wacek zlikwidował swoje konto na portalu „znajomi” a „D” założyła sobie drugie konto „Poisson”, z którego kontrolowała czy się Wacek nie łajdaczy a sama dalej zawierała nowe znajomości. Stara metoda „D”. Na Fetysz.pl miała kilka kont męskich i żeńskich i sama sobie wystawiała recenzje i w głąba robiła szwadrony miłośników Pani Wizytator i swojego kochanka, niewolnika prezesa Spirit. To samo było na garsonierze. Tam występowała, jako klient Dony 30 i sama o sobie pisała, że nie widział śladów chirurga na ciele „Dony” (a przecież robiła sobie cycki i nos) oraz nie widział haczyków od protez w ustach (a miała haki jak kotwice; zaraz, gdy załatwiłem Jej nową pracę i miała już stałe zarobki, haki zlikwidowała i wstawiła sobie nowe protezy). Pisała też o sobie, że Dona30 ma w swoim „burdelu” duże lustro na ścianie i bardzo lubi się przed nim pieprzyć. To miała być zachęta dla nowych potencjalnych klientów i jak potem też mówiła - zemsta na Jej byłym mężu, aby cierpiał. Wszystkie te zapiski do dnia dzisiejszego są do odczytania na garsoniera.com. Wielki Brat wszystko widzi i wszystko pamięta.

Nie dowiedziałem się natomiast, kim ja byłem w opowieściach „D”, że Wacek przede mną uciekał? Rozchodząc się po spotkaniu z Wackiem ustaliliśmy, że jeśli będzie trzeba będziemy się z sobą kontaktować. 

Nie wiem natomiast jak określić nasze wzajemne relacje z „D”. Pomimo, że urodziła nie moje dziecko a następny potencjalny tatuś, który czuł się prawdziwym tatusiem był koło Niej, Ona zaproponowała abyśmy pozostali dalej w relacjach Ukochana – Ukochany i dalej dawali sobie najwyższy poziom szczęścia. Miało nie być już kłamstw, wszystko miało być jasne i czyste. Sam nie bardzo to w tamtym momencie rozumiałem. Jak już w którymś wcześniejszym poście pisałem internetowe konta pocztowe, które posiadaliśmy, mieliśmy udostępnione sobie nawzajem przez to, że znaliśmy do nich hasła. Miało to podkreślić, że sobie nawzajem ufamy i nie mamy przed sobą tajemnic. „D” oczywiście pozakładała sobie na własne potrzeby i do innych „celów” inne konta pocztowe, o których nic nie wiedziałem. I tak któregoś kolejnego dnia stwierdziłem, że „D” w swoich znanych mi kontach pozmieniała hasła. Potem, gdy do Niej kilka razy dzwoniłem – nie odbierała telefonu.
Wysłałem wiec maila:  

 „D” Kochana,
zerwałaś naszą ostatnia umowę, ostatnią szansę. Pozmieniałaś wszystkie hasła, które mi podałaś; nie odbierasz telefonu; rozumiem, że to teraz ostateczny koniec. Ułożyłaś już sobie życie; w sposób najbardziej okrutny ze mną postąpiłaś. Nic mi już nie pozostało. Żegnam Cię; Paweł

Wtedy już zaczęło do mnie docierać, że miałem w sumie szczęście, że nie zostałem ojcem tego dziecka. Teraz to niech, kto inny się martwi.

7 lipiec 2008 odpisała:

Nie zerwałam umowy ...

Czuję, że bardzo Ciebie skrzywdziłam ... (teraz dopiero???)

Straszliwie tego żałuję ... (była prostytutką i teraz żałuje???)

Cierpię straszliwie ... (chyba coś nie poszło po jej myśli !!!)

Jestem w tragicznym stanie psychicznym.

Rozpacz, rozpacz, rozpacz, rozpacz .........................

Żyć mi się nie chce.

Coś potwornego...... „D”

Nie bardzo to rozumiałem, co Ją tak sumienie ruszyło; była prostytutką, gdy mnie zapewniała o wielkiej miłości, setki razy oszukiwała mnie, wielokrotnie mnie fizycznie zdradzała, ma dziecko z innym facetem, facet jest przy Niej i co Ona kombinuje i co ode mnie chce. Teraz dopiero czuje, że mnie skrzywdziła, żałuje, cierpi ???  A wcześniej, gdy zdradzała to było dobrze??? Miłość? To słowo już dawno zostało spalone i zdeptane i nic z niego nie zostało; więc o co chodzi ??????.

W połowie miesiąca zaprosiła mnie do siebie do mieszkania. Fakt, że wyglądała jak zbity pies, była zmęczona, trzymała dziecko na ręku. Powiedziała  - KOCHAM cię nadal i chcę być z tobą. Sam nie wiedziałem, co mam o tym myśleć, dlaczego mówiła, że mnie kocha, czy mogę jeszcze raz zaufać??? Poza tym miała przecież małe dziecko, noworodka, jego ojciec był przy Niej, więc z nim logicznie myśląc powinna się wiązać; kto ja jestem w tym układzie – były kochanek. Nie rozumiałem tego wszystkiego. Po pół godzinie mojej rozmowy z „D” przyszedł do mieszkania prezes Wacek. Znaliśmy się już, podaliśmy sobie rękę. Sam nie będę streszczał treści rozmowy; najlepiej oddaje to mail „D”, który po spotkaniu mi przesłała:
W tak ważnej rozmowie, w słowach decydujących o przyszłości Dziecka, mojej, Wacka; ja trzymając dziecko na rękach całuję Ciebie Pawle w usta, w dłoń i mówię do ojca Natalii, że CIEBIE KOCHAM.
Nie ma większego dowodu miłości. „D”
Tak to się odbyło a ja w dalszym ciągu tego wszystkiego nie rozumiałem; nie wiedziałem, co Ona kombinuje. Na koniec spotkania powiedziałem – to ja już was opuszczam, macie wspólne dziecko, więc i chyba wiele tematów do omówienia, do zobaczenia i wyszedłem. Byłem rozerwany myślowo, nie mogłem tego wszystkiego ogarnąć. Później „D” dzwoniła do mnie; ja nie odpowiadałem, ponieważ nie wiedziałem, co mam zrobić, co powiedzieć. Dostałem od Niej maila:
Powiedziałam Wackowi trzymając na rękach jego dziecko, że Ciebie kocham. Taka jest prawda.
Widzę, że nie mam żadnych szans ...
Chce jednak z Tobą porozmawiać i proszę Cię o tę możliwość. Ja nie mogę rozstać się z Tobą na zawsze bez rozmowy (pamiętam, jak rozstawała sie z prezesem Spirit gdy on dowiedział się że "D" jest zawodową prostytutką; też koniecznie chciała się z nim spotkać i "omamić"; on odmówił i wyjaśnił, że duma męska mu na to nie pozwalała po tym jak jego "Cudeczek" w "huja" go robił - jego - "Jej Kapitana").
Proszę Cię. „D”

Jednak „D” mnie nie przekonała swoimi przysięgami; nie uwierzyłem, że się zmieniła; miała sytuację, w jaką się sama wprowadziła i teraz chyba chciała przejść przez to jak najbardziej wykorzystując innych. Nie wiedziałem też, jaki był układ Ona – Wacek, ojciec dziecka. Odpisałem „D”:
W nic Ci nie wierzę; ja wychodzę a Ty pewnie mówisz Wackowi: Paweł to jest agresywny wariat, musiałam tak postąpić, aby go uspokoić aby nic nam nie zrobił; ja Ciebie Wacku bardzo kocham i chcę być z Tobą na zawsze; to, co mówi Paweł to jego zazdrość i chce zniszczyć nasze przyszłe życie!!!!!!
Dałaś mi „D” największą miłość - kiedy? od roku pieprzysz się z Wackiem a być może jeszcze z byłym mężem lub innymi, jako Madame Poisson lub True Saphiro; dałaś mi największy ból i największe cierpienie; Pani bez Skrupułów; po Donie pojawiły się następne pseudonimy i ukryte ogłoszenia; nic się nie zmieniło; Twój były mąż to Twój przyjaciel w walce ze mną; sterujesz tylko ruchem w swoim mieszkaniu, aby się klienci nie spotkali; Wacek ucieka po schodach; podwozi pod dom kolega znajomej ze studiów; zegarek zostawiłaś w sypialni lub łazience państwa notariusz - adwokat jak ci pokazywali mieszkanie!!!
„D” nic się nie zmieniło; dalej jesteś prostytutką; mnie przez 9 m-c wmawiałaś ciążę a tylko Ty wiedziałaś, z kim się pierdoliłaś; nawet mojego syna zawiadomiłaś, że będzie miał brata; dla mnie twoje dziecko jest bękartem i możesz sobie mówić, co chcesz. Twoje wszystkie cierpienia są takie same jak po 25 maja 2006 i działasz tak samo jak przed 25 maja 2006 (prostytucja); nic się nie zmieniło; teraz znowu próbujesz niby pokazać swoje cierpienie, aby zneutralizować mnie. Cieszę się, że Wacek wie, że byłaś prostytutką; ja do końca nie wierzę, że on jest ojcem; tak samo jest oszukiwany jak mnie oszukiwałaś, ale to jest jego sprawa; po tym wszystkim, o czym się dowiedziałem dziękuję Bogu, że nie jestem ojcem tego dziecka. Paweł

„D” odpisała:
Gdybyś jednak nie chciał ze mną porozmawiać, chcę Ci napisać, że:
1. Byłam przekonana, że jestem z Tobą w ciąży i siłę dawało mi przekonanie, że na zawsze będziesz ze mną w osobie naszego dziecka (nie była przekonana; gdy 15 czerwiec minął i nie urodziła to chciała się ze mną rozstać, ponieważ już wiedziała, że nie ja jestem ojcem dziecka).
2. Wackowi powiedziałam, zaraz po Twoim wyjściu, trzymając na rękach jego dziecko, że Ciebie kocham. Tym stwierdzeniem pożegnałam jakąkolwiek wspólną przyszłość z Wackiem.
3. Wacek jest ojcem dziecka i jest jedynym mężczyzną, z którym Cię zdradziłam. (no właśnie; wtedy już Wacek znał wyniki swoich badań na ojcostwo; badanie wykazało, że nie jest ojcem dziecka „D”; musiał być, więc jeszcze ktoś trzeci albo i czwarty…. który pierdolił „D” a Ona się z nim pierdoliła; dzieci się z sikania pod wiatr jak wiemy nie biorą; „D” dalej kłamała jak z nut; ja o tym nie wiedziałem lecz to czułem przez skórę; ta kobieta nie mogła się zmienić).
4. Moje cierpienie jest prawdziwe.
5. Pomimo 2,5 letniej znajomości nie poznałeś mnie (!!!!!!!!!!!!!!!!! chyba poznałem Ją aż za bardzo).
„D”
Któregoś dnia na początku sierpnia rozmawiałem z „D” przez telefon; podczas rozmowy usłyszałem, że ktoś dzwoni do drzwi Jej mieszkania; „D” powiedziała – przepraszam, musze kończyć rozmowę, bo mam gościa. Po pół godzinie dostałem sms-a:
To już koniec Pawle – „D”
Z kim się wtedy spotkała, że przestała mnie nagle „kochać” – nie wiem; ale mógł to być ktoś, kogo mogła mieć nadzieję wykorzystać w najbliższej przyszłości a ja Paweł mogłem Jej w tym przeszkadzać.
Jednak to nie był koniec; diabeł mi nie odpuścił tylko przyczaił się do skoku. Piekło trwało jeszcze półtora roku.
C.D.N.

8 komentarzy:

  1. Pawle, jest 2:30, zamiast spać czytam Twojego bloga jak dobrą książkę. Aż nie mogę się doczekać by przeczytać kiedy w końcu przyszedł moment w którym zdałeś sobie sprawę z głębokości szamba w jakie się wje...łeś. Jak to się stało, że mając "pięćdziesiąt parę lat, dobre stanowisko, dziecko dorosłe które z domu już wyfrunęło, w związku małżeńskim od trzydziestu paru lat do którego wkradła się już rutyna, dorobiłem się na tyle, że spokojnie mogę sobie żyć do późnej starości i zastanawiam się co dalej." można się było tak zagubić. Jakby nie ślady w intrenecie to pomyślałbym, że ktoś ma niezły polot i fantazję by stworzyć fikcyjnego bloga. Mam nadzieję, że mimo wszystko historia dobrze się kończy i pisz szybko koleje rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  2. W pierwszym odcinku blooga napisałem: "Historię tę, gdyby ktoś mi opowiedział to chyba bym mu nie uwierzył. A jednak to wszystko wydarzyło się. Rzeczy nieprawdopodobne stały sie prawdą. I na dodatek sam to przeżyłem". Paweł

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko co inni piszą jest prawdą , bo rzeczywiście nie do objęcia chłodnym umysłem jest to ,że człowiek głodny uczucia, czułości i wzajemności ryzykuje dorobkiem całego swojego życia. Czyż nie warta zastanowienia jest myśl , że nie warte są ślepe namiętności mężczyzn do kobiet tymi namiętnościami handlującymi ? Tak naprawdę są kobiety i czułe i dobre, diamenty do odkrycia ,a nie mamiące , błyszczące świecidełka , które ma się bez wysiłku.Wystarczy trochę mądrości Panowie w głowie, a nie w ....

    OdpowiedzUsuń
  4. Z niecierpliwościa czekam na ciąg dalszy Panie Pawle.
    Codziennie zaglądam, a tu cisza od listopada:-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będzie dalszy ciąg; ciężko mi się to pisze ponieważ są to odczucia z pobytu w "piekle" a każdy odcinek muszę odchorować. Jednak kolejny odcinek niebawem zostanie opublikowany. Siłę właśnie też mi dodaje, że Ktoś chce "to" czytać i czeka na kolejny odcinek wspomnień. Paweł

      Usuń
  5. Jest we mnie przekonanie, ze Pani "D" zaczynała swoją "karierę" duzo wcześniej niż sadzisz. Tak sie nie zachowuje nowicjuszka na pierwszym spotkaniu.Dla normalnej kobiety pójscie do łozka z obcym mężczyzna, co ledwo przekroczy próg byłoby stresującym przezyciem. A tu był luz i profesjonalizm, bułka z masłem. Ty też Panie Pawle sporo za uszami nazbierałeś, zeby wysmarować taki szczególowy opis, takim językiem niczym stary wyjadacz garsoniery, trzeba nałapać "doświadczenia"Przykre to wszystko, spotkało się dwoje ludz, coś tam próbowali, nie wyszło, a teraz smród się tylko ciągnie. Nasuwa mi się taka myśl: Panowie uważajcie na wykolejone dziwki, a dziwki niech mają na oku wykolejone burdelołajzy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Takie głosy też są potrzebne. Paweł

    OdpowiedzUsuń