Pawełku
Ukochany! Jesteś mi Przyjacielem i Ojcem, jesteś moją niewysłowioną Miłością,
jesteś mi Autorytetem, Nauczycielem, Oparciem, wszystko, co najpiękniejsze,
najważniejsze i najcudowniejsze w życiu jest Tobą, nosi Twoje imię. Widzisz
Kochany Mój, jesteś ze mną na każdym kroku w sprawach tak wielkich jak i
małych. Kochany, to wszystko jest jednym wielkim Twoim wyznaniem miłości i to
wszystko jest moim niewysłowionym szczęściem……
Nic
dwa razy się nie zdarza, straconego czasu nie można nadrobić, ale też cofnąć.
Tak wiele przeszliśmy już razem, tak wiele cudowności przeżyliśmy. Nie
powinniśmy tego bezmyślnie niszczyć. Pawełku, wziąłeś mnie na swoje ramiona
przenosząc przez najcięższą, najtrudniejszą dla nas drogę, utorowałeś mi
ścieżkę swoją miłością, postawiłeś na nogi. Teraz idę samodzielnie nieustająco
asekurowana Twoją miłością, cudownym sercem, wspaniałym umysłem i ciałem……
I tak
rozpoczął się 2008r., trzeci rok mojej znajomości z „D”. Po licznych
zapewnieniach i przekonaniu mnie, że rzeczywiście „D” zgubiła swój zegarek w
domu jakiegoś notariusza i jego żony adwokat podczas oprowadzania Jej po nim,
przeszedłem nad tym faktem do porządku dziennego. Jak już opisałem w poście Nr
40, okazało się potem, że notariuszem był prezes Wacek (wcale nie notariusz), dawno
już rozwiedziony a zdarzenie z zegarkiem nastąpiło w noc sylwestrową, w którą
„D” potwierdzała swoim ciałem Wackowi, że to właśnie z nim jest w ciąży.
Kolejny raz dałem się nabrać na oszustwo „D”.
Cały czas
zastanawiałem się, co powinienem zrobić, jeśli prawdą jest, że „D” zaszła ze
mną w ciążę. Przekonywała mnie przecież o tym setki razy i powtarzała, że na
100% jestem ojcem tego dziecka, że tylko ze mną sypiała. W końcu podjąłem
decyzję, swojego dziecka nie mogę pozostawić losowi i przekazałem „D” informację,
że będę finansował koszty ciąży oraz zakupię wyprawkę dla dziecka. „D” miała
koleżankę w pracy, która rok wcześniej urodziła dziecko i była na bieżąco w
temacie potrzeb dziecka i jego matki. Koleżankę nazwę Marta. Marta miała
przygotować spis rzeczy, które mają być zakupione, aby po przyjściu dziecka na
świat nic mu i jego matce nie zabrakło. W tym czasie „D” chodziła do pracy, (do
której Ją skierowałem i dzięki mnie w dużej mierze ją tam zatrudniono). Mnie
też cały czas udowadniała, że jestem ojcem dziecka, oferując mi swoje ciało.
Bardzo często sypialiśmy z sobą. Ciąża wcale Jej w tym nie przeszkadzała. „D”
dalej sikała podczas orgazmów i stale musiałem podkładać pod nią gumowe
prześcieradło i pieluchy dla niemowląt, aby wchłaniały Jej mocz. Kiedyś, gdy
byliśmy na noc w hotelu przesikała cały gruby materac tak, że pod łóżkiem
pojawiła się plama. „D” bardzo lubiła mnie obmacywać (lub tylko pokazywała, że
to lubi) i stale dokonywała na mnie czynności higieniczno kosmetycznych. Grzebała
mi w uszach, nosie, pępku no i stale bawiła się moim penisem. Przystrzygała mi
też zarost na łonie i wokół penisa. Ja się natomiast odwdzięczałem Jej
strzyżeniem Jej „przyrodzenia”. Gdy była prostytutką cała była w tym rejonie
ciała wygolona. Teraz „teoretycznie” nie miała już takiej potrzeby. Miała
bardzo bujny zarost na łonie i w kroczu, na dodatek rósł on bardzo szybko. Często,
więc byłem Jej fryzjerem. „D” kładła się na stole w kuchni, rozkładała nogi a
ja siedząc na krzesełku przed nią zakładałem okulary i działałem grzebieniem,
nożyczkami i maszynką do golenia. Fryzurę Jej tak kształtowałem, aby z pod
majtek nie wychodziły włosy łonowe i aby nie były takie długie, że można je na
palec nawijać. Często też takie zabiegi
fryzjerskie kończyły się seksem.
„D” w ramach
wzajemności (jak pisałem powyżej) mnie obmacywała. Tak macała, macała, macała
aż w końcu coś wymacała. „Coś”, co wydawało się odbiegającym od normy. Zwróciła
mi na to uwagę. Dla świętego spokoju poszedłem z tym do lekarza. U lekarza
szybka obdukcja i skierowanie na usg. Gdy wróciłem do lekarza z wynikami usg
szybko została postawiona diagnoza – podejrzenie RAKA. Dostałem skierowanie na
onkologię do szpitala z adnotacją CITO (prędko, niezwłocznie; napis na
zleceniach badań mających zostać zrealizowane niezwłocznie). I tak bardzo
szybko zostałem przyjęty do szpitala. Diagnoza pierwszego lekarza została
potwierdzona i zostałem skierowany na operację. „D” koniecznie chciała
przyjechać do mnie do szpitala. Tłumaczyła mi, że teraz staną przy moim łóżku
szpitalnym dwie kobiety, obie matki moich dzieci. Jak teraz wiem, było to
bardzo perfidne stwierdzenie; „D” chciała umocnić swoją pozycję, gdyby się
jednak okazało, że to ja jestem ojcem Jej dziecka. Jednak cały czas również
przewidywała inny rozwój wypadków i zabezpieczała się na sytuację gdyby ojcem Jej
dziecka okazał się jeszcze ktoś inny, z którym uprawiała stosunki w ramach
ogłoszeń w Internecie, np. prezes Wacek, pan Incognito………. a może jeszcze ktoś
inny a mnie w tym czasie przysięgając nieskończoną miłość. Gdy kolejny raz nie
wyraziłem zgody, aby przyjechała do mnie
do szpitala, „D” wpadła we wściekłość. Zaczęła przesyłać na telefon mojej Żony
kopie moich sms-ów do Niej. I to tych najbardziej intymnych. Abym był w pełni świadom
tego, co się dzieje, kopie tych sms-ów jednocześnie przesyłała do mnie. Parę
razy dzwoniłem do Niej i prosiłem, aby przestała, lecz nie odniosło to jednak
żadnego skutku. „D” działała jednak dalej zgodnie z własnym planem. Planem było
oddalenie jak najdalej Żony od chorego męża i jego łóżka w szpitalu. Wtedy
poinformowałem Ją, sms-em, że jeśli nie przestanie, to ja wyślę do Jej byłego
męża, Jej najbardziej intymne sms-y do mnie i to z okresu, kiedy jeszcze była
mężatką. Jednak na byłym mężu i jego opinii o Niej już Jej chyba nie za bardzo
zależało. Działała według głoszonej przez nią zasady „Kobiecie w ciąży wszystko
wolno”. W sumie „D” wysłała mojej żonie z kopią do mnie około 200 sms-ów. W
związku z tym po paru ostrzeżeniach, aby przestała ja zrobiłem to samo i
wysłałem ze szpitalnego łóżka (będąc już po operacji) Jej byłemu mężowi, 180
sms-ów z kopią do „D”. Był to początek późniejszej sprawy sądowej. Jednak „D”
postawiła na swoim i przyjechała w końcu do mnie do szpitala. Była już w
siódmym miesiącu ciąży, wiec i brzuch miała pokaźnych rozmiarów. Mówiła, że przyjechała do mnie autobusami. Gdy
teraz patrzę na Jej wszystkie oszustwa to myślę, że do szpitala mógł Ją
przywieźć jeden z Jej kochanków, któremu wmówiła, że ma koleżankę w szpitalu
lub byłego męża i musi go odwiedzić. Potrafiła wysługiwać się jednymi przeciwko
innym. Pamiętam, jak prawie rok wcześniej poprosiła mnie abym odwiózł Ją do
koleżanki mieszkającej koło Placu Zbawiciela, z którą miała się uczyć do
egzaminu ze studiów podyplomowych. Jak mi opowiadała, była już wcześniej u koleżanki
w mieszkaniu. Gdy zawiozłem „D” na miejsce i zacząłem się przyglądać, do której
klatki wchodzi, to nie bardzo wiedziała gdzie ma iść. Użyła telefonu i dopiero
wtedy skierowała się niby do właściwej klatki. Jednak czy była u koleżanki to
nie jestem pewien. Równie dobrze mógł być to klient z Internetu. Gdy odjechałem
i już ponad godzinę później dojeżdżałem do swojego domu zadzwoniła do mnie „D”
z prośbą abym odebrał Ją od „koleżanki”, ponieważ źle się czuje. Gdy dojechałem
na miejsce „D” już czekała na mnie na ulicy zamiast w mieszkaniu koleżanki;
dziwne to było, jeśli tak źle się czuła. Zawiozłem Ją do Jej mieszkania gdzie
się zaczęło straszne „rzyganie”. „D” zawsze rzygała, gdy miała jakieś
przeżycia. Więc w tamtym momencie nieświadomie mogłem również działać, jako
„kierowca prostytutki”. Tak samo było, gdy „D” udawała przede mną, że pracuje w
firmie spedycyjnej. Kazała się wieźć na ul. Żelazną i wskazywała na jakiś
biurowiec mówiąc – tu pracuję. Wysiadała z samochodu, wchodziła do hollu
budynku i czekała aż odjadę. Wtedy wychodziła i jechała do swojego burdelu na
Freta i tam zaczynała „pracę”. Pamiętam też jak zrobiła mi pokaz rzygania, gdy
zabrałem Ją do sądu wieczysto – księgowego. „D” twierdziła, że mieszkanie, w
którym mieszkała z mężem było ich współwłasnością a Ona wyłożyła na nie
kilkadziesiąt tysięcy złotych. Natomiast, gdy uzyskała rozwód to poinformowała
mnie, że zrzekła się mieszkania na rzecz męża, gdy ustalała z nim warunki
rozwodu. Nie mogłem jakoś w to uwierzyć. Twierdziła, że została prostytutką w okresie,
kiedy była mężatką, ponieważ potrzebowała pieniędzy. A gdy się rozwiodła to
podarowała połowę mieszkania byłemu mężowi ???. Więc pojechałem do sądu i sam sprawdziłem,
jaki był stan prawny. Okazało się, że jedynym właścicielem mieszkania od zawsze
był Jej mąż, a mieszkanie nie było dwupokojowym tylko kawalerką z aneksem
kuchennym. Gdy to sprawdziłem zabrałem „D” z sobą do sądu. Ona twierdziła, że
to musi być jakaś pomyłka. W sądzie, gdy została otwarta przy Niej księga
wieczysta zaczęła symulować wymioty (niby ze zdenerwowania) i wybiegła do
toalety dalej symulując rzyganie. Prawda była taka, jak widniało w księdze
wieczystej; „D” o wszystkim jak zawsze łgała. Potem „D” ułożyła nową
historyjkę, że pani adwokat X prowadzi Jej sprawę wynikającą z oszustw Jej
męża, które odkryła przeglądając księgę wieczystą. Potem wyszło na jaw, że pani
adwokat X nie istniała a jej mąż notariusz to prezes Wacek, który też miał być
ojcem Jej dziecka.
Reasumując
powyższe, symulacja rzygania a nawet samo rzyganie („D” umiała rzygać na
zawołanie; kiedyś na prośbę prezesa Spiryta mu narzygała, a on dla złożenia
ofiary miłości do swojej Pani według „D” to zjadł; nie było to nic nadzwyczajnego,
ponieważ „skat” tej parze dominy i niewolnika też nie był obcy) było zasłoną
dymną „D” gdy chciała odwrócić uwagę od jakiegoś temat lub niby pokazać, że
czymś się bardzo zdenerwowała.
Po paru
dniach od operacji wyszedłem ze szpitala a miesiąc później zostałem poddany
jednodniowej chemioterapii. Badania histopatologiczne pobranych podczas
operacji wycinków potwierdziły agresywny nowotwór. Jednak po operacji z dnia na
dzień zacząłem się czuć coraz i powoli wracałem do żywych. Miałem natomiast, co
trzy miesiące zgłaszać się na badania, aby stwierdzić czy nie ma nawrotu
choroby.
Tak, więc po
setkach zapewnień „D” o moim sprawstwie Jej w ciąży, postanowiłem, że nie mogę
zostawić swojego dziecka, które ma się narodzić. Koleżanka Marta przesłała „D”
listę rzeczy potrzebnych dziecku i jego matce po narodzinach. I tak, ja stary
chłop zacząłem chodzić po sklepach dla niemowląt i kupowałem rzeczy według
dostarczonej listy. Po poważniejsze zakupy jeździliśmy razem. „D” chodziła i
wybierała łóżeczko, wózek, materace, ściągaczki, kosze, nosidełka itp; a ja chodziłem za nią z portfelem i płaciłem.
„D” z zakupów się bardzo cieszyła i skrupulatnie zbierała rachunki. Być może te
same rachunki, które ja opłaciłem były przedstawiane innym potencjalnym
tatusiom do zapłacenia !!!! Ciekawostką dla mnie było wielkie zainteresowanie
koleżanki „D” – Marty przebiegiem zakupów i samopoczuciem „D”. Wielokrotnie,
gdy byłem z „D”, w tym i w łóżku z Nią, na Niej, pod Nią, obok Niej dzwoniła Jej
koleżanka Marta. Telefon wyświetlał „Marta2”. „D” przerywała sex, podnosiła telefon
i sprawdzała, kto dzwoni; mówiła: „eee, to Marta, potem do niej oddzwonię”. Jak
się potem okazało pod nazwą Marta2 był wpisany numer telefonu prezesa Wacka
(wcześniej niby notariusza), który był kolejnym potencjalnym tatusiem. Tak więc „D” się ze mną wielokrotnie
pieprzyła a drugi tatuś dzwonił, dzwonił i dzwonił !!! Czy to nie skurwysyństwo
????? Być może i w tym samym czasie dzwonił i trzeci potencjalny tatuś, tylko
niestety nie dowiedziałem się, pod jakim był ukryty „kryptonimem”. Nie jestem
też pewny czy lista potencjalnych tatusiów na trzech się kończyła……..? Również
to samo dotyczyło mnie. Pewnie, gdy ja dzwoniłem do „D”, ona też udowadniała swoim
ciałem innym potencjalnym tatusiom prawdziwość ich sprawstwa ciąży.
Ponad rok
później przez przypadek dowiedziałem się o korespondencji „D” z koleżankami,
które informowała, że Jej związek z prezesem Wackiem rokuje dobre nadzieje i
pewnie wszystko się pozytywnie dla Niej ułoży. Natomiast w tym samym temacie
brat ”D” korespondencyjnie sugerował swojej Siostrze, aby mnie Pawła „wsadziła
do pierdla” !!!! Co więc o mnie na zewnątrz musiała mówić???!!!! Oczywiście
mnie cały czas zapewniała o swojej wielkiej miłości i o tym, że teraz na zawsze
zostaniemy złączeni wspólnym dzieckiem.
Gdy były święta
Wielkanocne „D” spędzała je też z prezesem Wackiem i jego Mamusią. Mamusia była
oczarowana „D” i chyba zadowolona, że Wacek będzie miał taką wspaniała
partnerkę a z nią i dziecko, Wnusia Mamy Wacka.
Kiedyś
umówiłem się z „D” u niej w domu. Zadzwoniłem domofonem i zostałem wpuszczony
na klatkę. Usłyszałem, że na górze z trzaskiem zamknęły się drzwi i ktoś szybko
wchodzi na wyższe piętro. Wydawało mi się, że odgłos pochodził z piętra, na
którym mieszkała „D”. Doszedłem do tego piętra i postanowiłem wejść jeszcze
wyżej. Na podeście klatki schodowej piętro wyżej (ostatni poziom) stał jakiś
facet i opierał się o barierkę. Zapytałem się -
co pan tu robi?. Odpowiedział mi nawet agresywnie – stoję sobie, a co to
pana obchodzi, nie wolno? Wtedy mu się przyjrzałem i go zapamiętałem. Potem
zszedłem do „D” i zapytałem czy był ktoś u niej? Odpowiedziała oczywiście, że
cały czas była sama. Przez drzwi usłyszałem, że facet schodzi po schodach a
przez okno zobaczyłem jak przechodzi na drugą stronę jezdni. Z tym facetem
spotkałem się po porodzie „D”. Okazało się, że jest to kolejny tatuś dziecka
„D” i to jest właśnie prezes Wacek i jest tym facetem, który „spierdalał”
przede mną na górę po schodach. Ciekawe, co mu „D” o mnie naopowiadała, że tak
szybko mknął po schodach. Był to też ten sam facet, który w październiku
poprzedniego roku odwoził „D” niby z zajęć na uczelni (ze studiów, które ja Jej
załatwiłem) a który miał być bratem koleżanki ze studiów i sam ich
uczestnikiem. Tylko wtedy, ze zdenerwowania go nie zapamiętałem i dlatego nie rozpoznałem,
jako uciekającego po schodach. „D” już wtedy się z nim pieprzyła, ponieważ w
ciążę zaszła pod koniec września (ja wtedy byłem w Egipcie) lub na początku
października, gdy (wg „D”) we wtorek pieprzyła się ze mną, w piątek z panem
Incognito a w sobotę z prezesem Wackiem. Może też jeszcze z innymi. Ja o tym
wszystkim oczywiście nie wiedziałem i dalej byłem zapewniany o bezgranicznej
miłości „D” do mnie i o tym, że jestem jeden, jedyny. Ale co to miało za
znaczenie dla kobiety o psychice prostytutki; Ona po prostu dążyła do swojego
celu.
Poród „D”
zbliżał się dużymi krokami; wspólnie zapisaliśmy „D” do przyszpitalnej szkoły
rodzenia. Oczywiście koszty tego kursu pokryłem, ale może nie tylko ja? Często
odwoziłem „D” na zajęcia na kursie; większość uczestników kursu to dwudziesto i
trzydziestolatkowie. Chłopcy ze swoimi dziewczynami trenowali na sali i
trzymali je za te wielkie brzuchy i razem przygotowywali się do porodu. Na
szczęście ja piećdziesięcioparolatek na to się nie dałem nabrać; ale byłbym
idiotą; ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem.
W ostatnim
miesiącu ciąży „D” kazała sobie, co dziennie sprawdzać rozwarcie szyjki macicy.
Więc był codzienny rytuał; „D” kładła się na tapczanie, rozkładała nogi a ja
robiłem badanie. Wpychałem dłoń, grzebałem aż wyczułem szyjkę macicy i
sprawdzałem czy nie ma rozwarcia. Ciekaw jestem czy inni potencjalni tatusiowie
też Jej robili badanie rozwarcia szyjki? Gdy prezes Wacek uciekał po schodach
to też mógł wcześniej sprawdzać, co się z szyjką ”D” dzieje. Być może, że inni
też przeprowadzali te badania.
Dla
kontrastu wstawię teraz list „D” do mnie z 2006r.:
Kochany
Pawle,
każde
spotkanie z Tobą jest dla mnie kolejnym krokiem zbliżającym nas do siebie. Za
każdym razem dostrzegam coś nowego w naszym związku, w Tobie i za każdym razem
na nowo zachwycam się Tobą. Nabieram odwagi w mówieniu Ci o sobie, dzieleniu
się z Tobą tym, co jest moim osobistą tragedią, czymś, co chciałabym zakopać w
jądrze ziemi by tam spłonęło i nigdy nie wróciło do mnie nawet wspomnienie
tego. Nigdy z nikim nie rozmawiałam o tym. Każda próba powiedzenia prezesowi
Spirit (kochanek z lat 2005-2006) o tych moich dla mnie tragicznych,
rujnujących mnie emocjach kończyła się fiaskiem, jego stwierdzeniem: Cudeczku,
zobacz ja tak bardzo Cię kocham. ....
Ja
nie mogłam z nikim o tym porozmawiać, nie miałam, komu o tym powiedzieć.
Przeżywałam i do tej pory przeżywam wewnętrzny horror. Jakby tego było mało
zafundowałam sobie coś jeszcze bardziej tragicznego – zadeptanie /przepieprzenie
miłości mężczyzny, który kochał mnie miłością, jakiej pragnęłam, miłością,
wobec której moje marzenia o niej były ułamkiem.
Powiedziałeś kiedyś, że wyglądasz tak samo, ale nie jesteś już tym samym człowiekiem. To, co zrobiłam niesiona "miłością" sobie i tym niewinnym zwierzątkom (tu „D” pisała o dwóch chomikach i kotku rozdeptanych przez Nią podczas sesji BDSM z prezesem Spirit) jest nieporównywalne z wielkością tragedii, jaką niesiona swoją ślepotą zrobiłam Tobie Najukochańszy i sobie samej (czy prostytutka żałuje swojej prostytucji - chyba nie gdy robiła to z pełną swiadomością i z własnej nieprzymuszonej woli; żałuje natomiast, że "to" się jednak wydało). Tego do końca mojego życia sobie nie wybaczę, to do końca mojego życia będzie koszmarnym wspomnieniem zrywającym mnie w nocy i paraliżującym w środku dnia.
Powiedziałeś kiedyś, że wyglądasz tak samo, ale nie jesteś już tym samym człowiekiem. To, co zrobiłam niesiona "miłością" sobie i tym niewinnym zwierzątkom (tu „D” pisała o dwóch chomikach i kotku rozdeptanych przez Nią podczas sesji BDSM z prezesem Spirit) jest nieporównywalne z wielkością tragedii, jaką niesiona swoją ślepotą zrobiłam Tobie Najukochańszy i sobie samej (czy prostytutka żałuje swojej prostytucji - chyba nie gdy robiła to z pełną swiadomością i z własnej nieprzymuszonej woli; żałuje natomiast, że "to" się jednak wydało). Tego do końca mojego życia sobie nie wybaczę, to do końca mojego życia będzie koszmarnym wspomnieniem zrywającym mnie w nocy i paraliżującym w środku dnia.
Kochany
mój, nic nie mogę już zrobić. Muszę nauczyć się z tym wszystkim żyć a jest to
najtrudniejsze zadanie, jakie stawia przede mną życie. Trudność życia z tym nie
polega na sentymencie do tego wszystkiego a świadomości zła, tragizmu, poczucia
winy, żalu ... Świadomość tragizmu, zła tych wszystkich zdarzeń zrodziło we
mnie nieodwołalne przekonanie, wolę, decyzję, że nigdy więcej to się nie
powtórzy.
Pawle
Ukochany, zakończę ten list wyznaniem wielkiej miłości do Ciebie i wielkiego
żalu tego, co Tobie zrobiłam, uwierz Kochany, że to wszystko zadziało się wbrew
mojemu prawdziwemu JA. Kocham cię Pawle ponad wszystko, wszechogarniającą miłością
pełną zachwytu, pożądania, troski. Wiem Najukochańszy, że powinieneś mnie
odtrącić dając sobie tym minimum bezpieczeństwa, spokoju, ale ja proszę Cię w
imię naszej wielkiej, choć tragicznej miłości: nie odtrącaj mnie. (!!!!!)
Piszę
naszej wielkiej miłości, bo patrząc na Ciebie wiem, że mnie kochasz, bo patrząc
w siebie i na siebie wiem, że Cię ogromnie kocham. Piszesz o wizycie u
psychologa, Kochany mój - pójdę z Tobą na koniec świata, w każde miejsce gdzie sobie zażyczysz.
Kocham
Cię jak nikt na świecie i mam nadzieję, że doczekam tej chwili, gdy Ty powiesz
z pełnym przekonaniem: ta dziewczyna pokochała mnie wielką miłością, którą nikt
nigdy mnie nie obdarzył.
Twoja
„D”
Gdy to
czytam i piszę ten odcinek blooga to, co mam sobie myśleć????; Jej „nieodwołalne przekonanie, wolę, decyzję, że nigdy więcej to
się nie powtórzy”- czy
się nie powtórzyło????. Oraz „mam nadzieję, że
doczekam tej chwili, gdy Ty powiesz z pełnym przekonaniem: ta dziewczyna
pokochała mnie wielką miłością, którą nikt nigdy mnie nie obdarzył”- czy
to jest właśnie ta wielka miłość????. Coś takiego mógł chyba tylko diabeł w
piekle wymyślić.
A
teraz list „D” do mnie z początku czerwca:
Czytam
ten mail kolejny raz i widzę, że jesteś zatruty własnymi wizjami. Jakie
plany??? Jedyny plan, jaki miałam to żyć dla Ciebie dopóki nie przekonałam się,
że jesteś ze mną dla WŁASNEJ PRZYJEMNOŚCI a nie dla miłości i z miłości.
Żerowałeś na mojej miłości, na moich emocjach, znęcałeś się nade mną, nękałeś
mnie i NAWET nie rozumiesz, że to boli, że zabija, że to nie daje żyć.
Wiesz, teraz, gdy już Cię poznałam, Twoje motywy, Ciebie, Twoje prawdziwe ja, to gdyby nie fakt, że mam w sobie nasze dziecko nie chciałabym Cię nigdy więcej widzieć, słyszeć, nie chciałabym mieć z Toba żadnego kontaktu, bo jesteś nieodpowiedzialnym oszustem, który wyłudził moje życie i miłość. Jesteś stworzeniem zapatrzonym we własne wizje, upośledzonym etycznie, który sam nie mając kwalifikacji moralnych, pozbawionym empatii karze i osądza innych a przy tym nie widzi, nie dostrzega własnych błędów, niegodziwości, sam siebie stawia ponad prawem, ponad wszelkimi zasadami.
Ta ciąża jest strasznym nieszczęściem. Jesteś ojcem tego dziecka a jeśli uważasz inaczej, to powinieneś to udowodnić już teraz. To byłoby jedyne Twoje odpowiedzialne zachowanie.
Wiesz, teraz, gdy już Cię poznałam, Twoje motywy, Ciebie, Twoje prawdziwe ja, to gdyby nie fakt, że mam w sobie nasze dziecko nie chciałabym Cię nigdy więcej widzieć, słyszeć, nie chciałabym mieć z Toba żadnego kontaktu, bo jesteś nieodpowiedzialnym oszustem, który wyłudził moje życie i miłość. Jesteś stworzeniem zapatrzonym we własne wizje, upośledzonym etycznie, który sam nie mając kwalifikacji moralnych, pozbawionym empatii karze i osądza innych a przy tym nie widzi, nie dostrzega własnych błędów, niegodziwości, sam siebie stawia ponad prawem, ponad wszelkimi zasadami.
Ta ciąża jest strasznym nieszczęściem. Jesteś ojcem tego dziecka a jeśli uważasz inaczej, to powinieneś to udowodnić już teraz. To byłoby jedyne Twoje odpowiedzialne zachowanie.
Jesteś
odpowiedzialny za życie, które powołałeś bez względu na zakres Twoich
przyjemności. „D” (podkreślenia sam wykonałem; ciekaw jestem czy do
wszystkich potencjalnych tatusiów tak pisała; trzeba powiedzieć, że miała
tupet!!!).
21 maja 2008r. dostałem od „D” taki mail:
Kocham
Cię Pawełku, choć może trudno dać temu wiarę... „D”
No, naprawdę trudno temu było dać wiarę nawet nie
wiedząc jeszcze wtedy o Jej oszustwach z ciążą. Ale dlaczego mnie kochała zaraz
wyjaśnił załącznik do maila treści następującej:
Uzupełnienie
zakupów dla dziecka:
1. Pieluchy jednorazowe dla Ciebie, zwykle
2 paczki ( takie duże podpaski)
2. maść Bepanthen i krem Purelan
3. chusteczki nawilżane do pielęgnacji
dzieci – 2 paczki
4. krem dopupkowy- ja miałam Linomag
zielony dobry jest też Alantan (na pewno do d... jest Penaten)
5. Emulsja do kąpieli Oilatum 2 szt
6. Frida do nosa
7. czopki przeciwgorączkowe dla niemowląt
8. krem z filtrami UV dla dzieci
9. Mydło bez zapachu dla niemowląt ( z
atestem ) - 2 szt jedno dla dziecka a
drugie do mycia wanienki i innych drobiazgów
10. Zasypka bez zapachu np. Alantan
11. płatki kosmetyczne do mycia buzi – takie
jak do demakijażu tylko większe
12. rumianek, kora dębu lub szałwia
13. nadmanganian potasu, Linola
14. spirytus do pępka (70%) - spirytus 96% 100 ml rozcieńczany w
proporcji 1:1 z przegotowaną wodą
15. miseczka na wodę do mycia buzi i miseczka
na wodę do mycia pupy
16. 2 pojemniki na waciki ( czyste i brudne )
17. ochraniacz na łóżeczko np. firmy Fretti
18. poduszka do karmienia duża
19. podgrzewacz do butelek, ważne by miał
termostat
20. termos do butelek
21. Waga dla dziecka
22. Butelki do karmienia i smoczki - 2
komplety, tej firmy z której masz laktator – będzie wszystko pasowało ( zaworki
)
23. fotelik samochodowy – kołyska. Nie wiem jak często będziesz jeździć samochodem,
jeżeli okazjonalnie to moim zdaniem nie ma co przepłacać i kupować najdroższych
modeli ale jest konieczny bo nawet taksówkarz Cię nie zawiezie do lekarza bez
fotelika. Oczywiście musi mieć atest!! Ja miałam fotelik firmy Roan. Jeżeli
zamierzasz używać go często to dobrym rozwiązaniem jest wybór fotelika, który
da się wpiąć do podwozia wózka (producenci każdorazowo podają, które modele
pasują) Najbardziej popularnymi fotelikami są Maxi Cosi, niestety kosztują
ok.600 – 800 zł Ważne moim zdaniem, aby miał daszek.
Zakupy
zostały wykonane, Paweł spełnił swoje zadanie, wszystko czekało na przyjście
dziecka na świat a ja znowu dalej byłem nieodpowiedzialnym oszustem.
1 czerwiec
2008r. „D” pisze do mnie:
Pawełku,
·bardzo chciałam abyś był ze mną przy porodzie, bym przy bólach w czasie tego
cierpienia mogła trzymać Cię za rękę. Mieć w swoich dłoniach rękę jedynego człowieka,
którego naprawdę kochałam w swoim życiu, którego uważałam za świętość, za
najbliższą mi, najcudowniejszą istotę na całym bożym świecie, dzięki któremu
pierwszy raz w życiu nie czułam się samotna, który był dla mnie całym światem, wszystkim,
czego pragnęłam. Dłoń człowieka, który tak wiele dla mnie znaczy...
Teraz
już tego nie chcę.
Nie
ma gorszej rzeczy niż być nikim dla kogoś, kto jest dla ciebie wszystkim.
Przez 9 miesięcy ciąży nie okazałeś żadnej czułości temu dzieciątku nawet, jako człowiek.
Swoją rolę sam zredukowałeś do zapłodnienia i wyprawki, nawet o imieniem dziecka się nie interesowałeś.
Przez 9 miesięcy ciąży nie okazałeś żadnej czułości temu dzieciątku nawet, jako człowiek.
Swoją rolę sam zredukowałeś do zapłodnienia i wyprawki, nawet o imieniem dziecka się nie interesowałeś.
Nie
chcę Twojej obecności ani przed porodem, ani w jego trakcie. Byłam sama
emocjonalnie przez całą ciążę i tak niech zostanie. (jak już napisałem „D” nie była taka samotna podczas
ciąży; ja już pewnie swoje zrobiłem; widocznie prezes Wacek wysunął się
teraz na pierwszą pozycję; „D” nie chciała tłoku ojców dziecka przy jego
łóżeczku).
Ponoć
nie ma dla kobiety nic piękniejszego ani ważniejszego niż narodziny jej
dziecka, będę przeżywać tę wyjątkową chwilę bez Ciebie. (ale z innym!!!) „D”.
Zaraz potem
przyszedł kolejny mail od „D”:
Pawełku,
Wczoraj
napisałam do Ciebie 4 strony listu, chciałam Ci go dzisiaj wysłać. Stwierdzam
jednak, że to nie ma sensu. Przez cały okres naszej znajomości mnie nie
poznałeś, nie masz zielonego pojęcia o tym, jaka jestem naprawdę (rzeczywiście nie miałem pojęcia). Nie ma więc szans, abyś dzisiaj cokolwiek więcej zrozumiał.
Najpewniejszą reakcją po przeczytaniu tego, byłby kolejny atak agresji, zemsty,
jadu. I tak zrobisz, co zechcesz, ale ja już nic nie będę wysyłać do Ciebie,
gdyż i tak, nie uchwycisz sensu tego, co chciałam Tobie przekazać.
Chcę
jedynie napisać, że wszystko widzisz przez pryzmat tego, co ja Tobie zrobiłam.
Potwierdzam, są to straszne rzeczy, których ogromnie żałuję.
Niestety,
nie widzisz przy tym dobrych rzeczy, które zrobiłam w aspekcie własnego życia,
zmian w nim a także w aspekcie naszego związku – nikt nigdy nie dał Ci takiej
miłości, czułości, troski, namiętności (szczególnie,
gdy się znowu ogłaszała na portalach i mnie zdradzała).
To z tego uczucia miłości dałam Ci trzecie życie, ratując Cię przed cierpieniem
i pewną śmiercią. Zobacz jak teraz się czujesz a przyjąłeś tylko jedną, mało
inwazyjną dawkę chemii, wyobrażasz sobie, co by się z Tobą działo po kilku
kursach mocnych dawek? To był tak na marginesie.
Dla
mnie ta miłość jest przepięknym uczuciem, czymś, co będę wspominać z wielką
tęsknotą, zachwytem, ale i ogromnym cierpieniem, gdyż to ja obciążyłam tę
miłość haniebnymi czynami. Nawet nasz taniec jest dla mnie czymś przecudnym ...
(nawet tańczyć Ją nauczyłem; wcześniej tańczyła jak kij od szczotki)
Nie
masz Pawle świadomości dobrych, pozytywnych moich działań i nie masz też
świadomości tego, co Ty mi zrobiłeś i to nie tylko mi gdyż chodzi tu o DZIECKO.
Nie masz też świadomości swoich błędów. Jesteś ojcem, dziadkiem i nie masz świadomości,
co to jest dziecko, powołanie nowego życia.
Gdy
poinformowałam Cię o ciąży, powiedziałeś: „taka stara prostytutka a nie umie
się zabezpieczyć”, „będziesz czekała na badania genetyczne długie lata a i tak
się nie doczekasz” i mnóstwo jeszcze innych przeraźliwie bolących dla
człowieka, dla kobiety, która dowiaduje się o tym, że w jest w niej nowe życie
słów. Przypominam Ci, że zaszłam w ciąże we wrześniu 2007 roku, nie w okresie
Freta. Ja nie chciałam tej ciąży, dziecka z Tobą, jak wiemy chciałam odejść od
Ciebie, zakończyć ten związek oparty na realizowaniu Twoich przyjemności, znęcaniu
się nade mną, gnębieniu mnie. Moje maile na ten temat też posiadasz.
16.09.2007
roku mając wykupione 07.09.2007 dwutygodniowe wczasy z żoną powiedziałeś, że
Ciebie nic z żoną nie łączy, że żona prowadzi własne życie, kochałeś się ze mną
(na viagrze, którą odebrałeś 12.09.2007r?) nic mi nie mówiąc o tym, że prosiłeś
żoną, aby Ciebie ratowała, o wyjeździe. Podczas tego urlopu napisałam do Ciebie
maila, w którym poinformowałam Cię, co znaczy dla mnie ten Twój wyjazd, to
Twoje oszustwo z resztą przeczytaj sobie ten list.
W
swoich ostatnich mailach żadnym słowem nie spytałeś o sprawy ciąży.
Dziecko
dla Ciebie nie ma znaczenia, te dziewięć miesięcy tego dowiodło.
Fakt,
zabezpieczyłeś je materialnie finansując całą wyprawkę, ale nic ponad to. NIC. Nigdy
nie było z Twojej strony żadnej czułości, nigdy nie miałeś litości, nie
oszczędziłeś temu dzieciątku stresu, niczego mu nie oszczędziłeś. Nawet nie
miałeś zahamowań przed agresją fizyczną.
Pewnie
powiesz, że to wszystko moja zasługa ... Tak, to moja wina, że na to
pozwoliłam. Prawda jest też taka, że to TWOJA OSOBOWOŚĆ. To dzieciątko nic
Tobie nie zawiniło, nic złego Tobie nie zrobiło a Ty mnie maltretowałeś,
zostawiałeś mnie samą, zapłakaną, zdenerwowaną, szarpałeś mną, biłeś, rzuciłeś
na łóżko.
Nie
postępowałeś jak człowiek. Zrozum dobrze, nie zarzucam Ci, że nie zachowywałeś
się jak ojciec dziecka, Ty nie zachowywałeś się jak człowiek. Kupno rzeczy nie
załatwia sprawy, to nie lalka, którą wystarczy ładnie ubrać. To człowiek, który
wymaga szczególnej troski. Życie ludzkie jest najwyższą wartością stąd też
specjalne prawa dla kobiet ciężarnych. Ja zrobiłam wszystko, co mogłam dla tego
dzieciątka. Zaciągnęłam kredyt, kupiłam mieszkanie abym się nie tułała z nim po
wynajętych kątach, całą ciąże dbałam o wszystkie badania, robiłam nawet więcej
niż normalnie.
Ja
zrobiłam wszystko, co mogłam by było zdrowe, Ty nawet nie chciałeś podać mi
informacji o chorobach genetycznych w Twojej rodzinie i nie zasłaniaj się
brakiem pewności. Bo na tym etapie nie masz pewności, że jesteś ojcem ani pewności, że nim nie jesteś. W czysto
ludzkim, humanitarnym aspekcie powinieneś był odpowiedzieć na to pytanie. Nie
zrobiłeś tego.
Pamiętasz,
co czytałam Ci ostatnio o tym, co dzieciątko pamięta z łona matki? Nawet nie
proszę Cię o refleksje nad tym jak Ciebie pamięta, bo tragicznie nie wierzę, że
to rozumiesz.
Przeanalizowałam
już wszystko. Ponoszę ogromną winę... ale nie tylko ja jestem winna i w tym
względzie NIGDY nie zmienię swojego zdania, nigdy.
Jestem
wdzięczna Twojej żonie za te jej smsy. Wszystko teraz widzę w innym świetle,
wyraźnie. Zrozumiałam też wreszcie, co
znaczą Twoje słowa: „nie chcę abyś mnie odwiedzała w szpitalu Przeanalizowałam
wszystko Pawełku i stwierdzam, że kontynuowanie tego związku nie ma sensu. To
jest związek dwojga osób i to obie osoby powinny się starać, pracować nad sobą
i nad związkiem. Ty widzisz tylko moje winy i tylko ode mnie wymagasz, sam uznajesz,
że jesteś i to załatwia wszystko, Ty już nic więcej nie musisz robić, nie ważne
jak, ważne, że jesteś. Ty się nie zmienisz, bo uważasz, że Ty jesteś ok. Z
reszta miałeś wszystko, co chciałeś, jak chciałeś i kiedy chciałeś. Otrzymałeś
bezwarunkowo największą miłość. Dobrze, że choć to rozumiesz.
Zrobiłam
straszne rzeczy, przeraźliwie ich żałuję, niestety Ty tego nie rozumiesz i nie
zrozumiesz jak i nigdy nie dostrzeżesz zmian, które we mnie nastąpiły. Ty sam
się nie masz zamiaru zmienić, nie masz najmniejszego zamiaru zmienić swoich
taktyk i metod i nawet nie potrafisz zauważyć tego, co w nich niewłaściwe. Taki
po prostu jesteś i to się nigdy nie zmieni. Nie zrobiłeś nic, aby coś zmienić.
Nie trzeba być Napoleonem żeby wiedzieć, że gdy metoda nie daje efektu to
trzeba poszukać innej.
Ja
popełniłam mnóstwo błędów, ale pomimo tego u mnie widać zmiany. Definitywnie
odcięłam się od tego wszystkiego, co doprowadziło mnie do tych haniebnych
czynów, definitywnie i raz na zawsze. Pielęgnuję to, co mam, pracuję najlepiej
jak mogę, uczę się, zdaje egzaminy a kosztuje mnie to naprawdę dużo wysiłku, bo
jestem udręczona, zmęczona, mam problemy z koncentracją, a tak naprawdę te studia są ciężkie od początku,
bo i później zaczęłam, i musiałam to nadrobić i ciąża, która bardzo wszystko
utrudnia.
W
naszych relacjach sama często z własnej woli prostuję kłamstwa, wyjaśniam,
podnoszę różne kwestie.
Ty
się w niczym nie zmieniłeś na lepsze, wręcz przeciwnie następowała eskalacja
Twojej agresji, zastraszania, szykanowania. Zacząłeś używać siły fizycznej
wobec mnie i nie miałeś żadnych zahamowań a przecież mimo wszystko jestem w
ciąży i zagrażałeś życiu i zdrowiu dziecka. Tu wychodzi Pawle Twoje
człowieczeństwo, Twój charakter i prawdziwy stosunek do mnie.
Życzę
Ci zdrowia Pawełku, wszystko inne masz lub możesz mieć. „D”
10
czerwiec 2008r
„D” Kochana; chcę abyśmy rozmawiali spokojnie, ale jednak wszystko przedyskutowali;
poniżej zamieszczam dwa listy pożegnalny do prezesa Spirit napisany
24.05.2006r. i do mnie z dnia 28.05.2006r. Kolorem czerwonym zaznaczyłem część
listów o identycznej treści; Wtedy już po zamknięciu Freta zobacz jak mnie
dalej oszukiwałaś; pisałaś do mnie to samo, co do niego w pożegnalnym liście; w
tym liście też zwróciłaś mu uwagę, o czym ja Ci też mówiłem, że chciał abyś
uprawiała przy nim sex z innymi facetami. Jakież to jest obrzydliwe i okropne.
Po przeczytaniu tych dwóch listów czy można powiedzieć, że zostałaś ze mną dla
miłości. Ja naprawdę nie mogę Cię zrozumieć; jak Ty wszystkich strasznie
oszukiwałaś. W liście do mnie wytłuściłem rzeczy, które mi obiecywałaś a
których nie dotrzymałaś. Dlaczego???????? Napisz przynajmniej parę słów wyjaśnienia.
TWÓJ Paweł
Pawełku
Kochany,
różnica
leży w motywach. Do Spirita napisałam by utrzymać "wrażenie wielkiej
miłości" a do Ciebie, bo naprawdę tak czułam i myślałam.
Przysięgam
Ci Pawełku, że zostałam z Tobą, bo ja Cię kochałam. Nie była to miłość taka,
jaką znam teraz. Ja nigdy wcześniej nie znałam takiego uczucia. Ale wtedy, na
ówczesny stan moich doświadczeń "miłości" czułam, że Cię kocham. To,
co zrodziło się w moim sercu, duszy i ciele później do Ciebie jest naprawdę
czymś wyjątkowym, wcześniej mi nieznanym. To, co robiłam za Twoimi oczami
całkowicie przeczy miłości, ale uwierz mi, w tym moim spaczonym pojęciu ja
Ciebie kochałam. Bardzo pragnęłam wrócić do normalności, potrzebowałam pomocy,
bo ja naprawdę jestem samotnym człowiekiem, który sam zmagał się z życiem, ale
przysięgam na wszystko, w moim sercu była miłość do Ciebie i ogromne pragnienie
wyrwania się z tego przeklętego kręgu zła, błędów, które pociągały następne.
Nie
wiem jak potoczyłoby się moje życie gdybyśmy nie zostali ze sobą, ale co do
kilku rzeczy mam 100% pewność - nie byłoby już Freta, nie byłoby już tego, co
wypełniało mój związek ze Spiritem, nigdy bym nie przeżyła takiej miłości, jaką
przeżyłam będąc z Tobą.
Patrząc
na to wszystko teraz wiem, na pewno, że mój świat, moje życie nigdy nie będzie
już takie samo, przede wszystkim dzięki tej miłości, którą do Ciebie poczułam.
To jest chyba najcenniejsza rzecz, jaką otrzymałam od losu. Reszty mojego życia
już nie zmarnuję.
Ja
definitywnie i raz na zawsze odcięłam się od tych strasznych rzeczy, błędów,
które doprowadziły mnie do tych tragicznych, haniebnych rzeczy. Szkoda, że to
dla Ciebie bez znaczenia.
„W liście do mnie wytłuściłem rzeczy, które mi obiecywałaś a których nie
dotrzymałaś, dlaczego???????? Przytoczę Kochana fragment Twojego listu do mnie
z 28.05.2006 godz. 22:40: piszesz, że dzisiejszy dzień przewartościował Twoje życie.
Ja też mam nadzieję i podaje Ci rękę. Ale
nie będę Ci jej podawał, jeśli okaże się, że mężczyzn wokół Ciebie jest więcej.” - Nie było żadnych mężczyzn.
Myślę, że w dużej mierze dotrzymałam obietnicy. Postępowałeś ze mną źle, Twoje
metody nie budowały zaufania, które jest podstawą szczerości i otwartości. Do
końca mojego życia będzie towarzyszyło mi przekonanie, świadomość, że znęcałeś
się nade mną, że mściłeś się na mnie. Czy to usprawiedliwia moje kłamstwa?
Niech to osądzi ktoś inny, ani ja ani Ty nie możemy być sędziami w naszej
sprawie. Twoja „D”
Właśnie, czy
„to” usprawiedliwiało wszystkie kłamstwa „D” ??????????
C.D.N
"Jestem tym tajemniczym kuzynem". No Pawle, czytam to i aż mi się włos na głowie jeży. W porównaniu z Twoją, moja historia była krótka i prosta. Gdy znalazłem jej pamiętniki, w których opisywała swoich kochanków to jeszcze tego samego dnia zniknąłem na zawsze. Być może wszystko jest prostsze dla dwudziestoparolatka.
OdpowiedzUsuńChyba trochę Cie rozumiem dlaczego postępowałeś w taki a nie inny sposób... Była dużo młodsza od Ciebie a dla młodszych zwykle ma sie o wiele więcej wyrozumiałości niż dla osób w podobnym wieku i starszych. Oczywiście wszędzie są jakieś granice a ona definitywnie je przekroczyła. Historia jak z filmu "Pretty Woman" bez Holiwoodzkiego rozwinięcia i chyba zakończenia... Choć jeszcze nie wiemy jak sie dalej wszystko potoczyło. Czekm na dalsze posty bedę na pewno dalej śledził Twojego bloga.
Wiesz, Pawle, gdy czytam Twojego bloga, to miałeś tak dużo sygnałów, że prostytutka łże jak człowiek (psy zostawmy w spokoju, one nie kłamią - nigdy) i dalej wpadałeś w kolejne dziury-pułapki. Nie mogę tego zrozumieć. W tym poście ta dziura-pułapka to "sprawdź czyje jest dziecko już teraz". Co za teraz? Przed porodem? W głowie się to nie mieści, ale mi też przydarzyła się sytuacja, że dla jakichś wyższych wartości udawałem idiotę. Też mnie to trochę kosztowało, ale nie tyle.
OdpowiedzUsuńTak było, wpadałem w kolejne pułapki bo myślałem, że może się w końcu "D" zmieniła się na lepsze po setkach Jej przysięg; ale niestety to był tylko mój wymysł. Ona dalej łgała na każdy temat na który się z Nią rozmawiało. Ja nie udawałem "idioty", ale wyszło na to, że byłem "idiotą". "Stary facet" któremu sie wydawało, że o dwadzieścia parę lat młodsza kobieta z branży najstarszej profesji może się w nim zakochać i się zmienić.... Paweł
OdpowiedzUsuń