Pawełku
Ukochany! Jesteś mi Przyjacielem i Ojcem, jesteś moją niewysłowioną Miłością,
jesteś mi Autorytetem, Nauczycielem, Oparciem, wszystko, co najpiękniejsze,
najważniejsze i najcudowniejsze w życiu jest Tobą, nosi Twoje imię. Widzisz
Kochany Mój, jesteś ze mną na każdym kroku w sprawach tak wielkich jak i
małych. Kochany, to wszystko jest jednym wielkim Twoim wyznaniem miłości i to
wszystko jest moim niewysłowionym szczęściem……
Nic
dwa razy się nie zdarza, straconego czasu nie można nadrobić, ale też cofnąć.
Tak wiele przeszliśmy już razem, tak wiele cudowności przeżyliśmy. Nie
powinniśmy tego bezmyślnie niszczyć. Pawełku, wziąłeś mnie na swoje ramiona
przenosząc przez najcięższą, najtrudniejszą dla nas drogę, utorowałeś mi
ścieżkę swoją miłością, postawiłeś na nogi. Teraz idę samodzielnie nieustająco
asekurowana Twoją miłością, cudownym sercem, wspaniałym umysłem i ciałem……
Pawle, bedę prosić Boga, bo
tylko on mi pozostał by dosiegnęła ciebie sprawiedliwosć. Nie znam gorszego
człowieka od ciebie. Nie ma ma ziemi stworzenia tak podłego i bezwzglednego jak
ty. Obyś umierał sam, cierpiący i opuszczony, oby nie bylo komu ciebie
pochować, obyś nigdy nie zaznał wybaczenia krzywd, przykrości i łez przez
ciebie wylanych. Jestes strasznym człowiekiem pawle, strasznym zajadłym i
naprawde bez serca i sumienia. „D”
Nawet nie
chcę tego komentować; pozostawiam to do oceny czytelników bloga.
Teraz powtórka
z końcówki postu Nr 42:
„Któregoś dnia na początku
sierpnia 2008r. rozmawiałem z „D” przez telefon; podczas rozmowy usłyszałem, że
ktoś dzwoni do drzwi; „D” powiedziała – przepraszam, musze kończyć rozmowę, bo
mam gościa. Po pół godzinie dostałem sms-a:
To już koniec
Pawle – „D””
Z kim się wtedy spotkała, że przestała
mnie – „Jej Przyjaciela
i Ojca, Jej Niewysłowioną Miłością, Jej Autorytet, Nauczyciela, Jej Oparcie” - nagle „kochać” – nie wiem; ale mógł to
być ktoś, kogo mogła mieć nadzieję wykorzystać w najbliższej przyszłości a ja
Paweł mogłem Jej w tym przeszkadzać.
Jednak to nie był koniec tego związku; okazało
się, że diabeł mi nie odpuścił tylko szykował się do skoku. Piekło trwało
jeszcze półtora roku………
O miłość się nie prosi i nie należy
prosić. „D” odeszła, może to i lepiej, wyszły na jaw Jej zdrady, oszustwa, Jej
zwyrodniały charakter. Miała też Dziecko, które przecież ktoś musiał Jej zrobić
w okresie kiedy zapewniała, że „kocha mnie ponad życie”. Ja w „wyścigu” o ojcostwo
odpadłem w przedbiegach ze względu na rzadką grupę krwi; to mnie od razu
wykluczyło. Drugi odpadł prezes Wacek. Po tym, co się dowiedział ode mnie na
temat przeszłości „D” piorunem zrobił badania genetyczne na ojcostwo i też jego
ojcostwo zostało wykluczone. Ale dzieci nie biorą przecież się z powietrza. No,
ale jeśli było się prostytutką, to we krwi i w mózgu takiej kobiety pozostaje
predyspozycja do łatwości nawiązywani nowych kontaktów jak również bez zbędnej
celebracji kończenie tych kontaktów w łóżku. Jak w poprzednich postach pisałem
”D” w 2007r. ramach „wielkiej miłości do mnie”, w tajemnicy przede mną, znowu
zaczęła ogłaszać się na randkach - interia.pl pod pseudonimami truesaphire i
poison. Ilu facetów z tych ogłoszeń przewinęło się przez Jej łóżko (oprócz
Wacka) to tylko Ona wie. W każdym razie ktoś Ją musiał zapłodnić; a jeśli była
w kilku łóżkach to rzeczywiście mogła mieć problem z ustaleniem tatusia swojego
Dziecka. Tak to się często prostytutkom zdarza; wypadek przy pracy a tatusia
nie wiadomo jak znaleźć i gdzie szukać………
Jednak dla mnie sprawa z „D” po Jej
sms-ie „to już koniec Pawle” nie skończyła się. W lipcu dostałem wezwanie na
policję. W poście Nr
41 opisywałem jak „D” w kwietniu 2008r., zaczęła przesyłać na telefon mojej
Żony kopie moich sms-ów do Niej. I to tych najbardziej intymnych. Abym był w
pełni świadom tego, co się dzieje, kopie tych sms-ów jednocześnie przesyłała do
mnie (leżałem wtedy w szpitalu po operacji, gdy wykryto u mnie chorobę
nowotworową). Parę razy dzwoniłem do Niej i prosiłem, aby przestała, lecz nie
odniosło to jednak żadnego skutku. „D” działała jednak dalej zgodnie z własnym
planem. Planem było odsuniecie jak najdalej Żony od chorego męża i jego łóżka w
szpitalu. Wtedy poinformowałem „D”, sms-em, że jeśli nie przestanie, to ja
wyślę do Jej byłego męża, Jej najbardziej intymne sms-y do mnie i to z okresu,
kiedy jeszcze była mężatką. Jednak na byłym mężu i jego opinii o Niej już Jej
chyba nie zależało. Działała według głoszonej przez Nią zasady „Kobiecie w
ciąży wszystko wolno”. W sumie „D” wysłała mojej Żonie z kopią do mnie około
200 sms-ów. W związku z tym po paru ostrzeżeniach, aby przestała, ja zrobiłem
to samo i wysłałem ze szpitalnego łóżka (będąc już po operacji) Jej byłemu
mężowi, 180 sms-ów z kopią do „D”. Był to właśnie przyczynek do późniejszej
sprawy sądowej. Jak już wspomniałem dostałem
wezwanie na policję. Gdy
zgłosiłem się na przesłuchanie, zostałem zapoznany z pozwem przeciwko mnie zgłoszonym
przez byłego już męża „D”. Oskarżał mnie o nękanie go sms-ami i mailem, w
którym nazwałem go sutenerem ( patrz - post „Jak mąż zmuszał do prostytucji”).
Miałem wtedy dwa wyjścia – albo przyznać się do nękania „biednego męża” i
otrzymałbym mandat w wysokości 400 zł lub nie przyznać się i wtedy sprawa
zostałaby skierowana do sądu. Do momentu rozstania się ze mną „D” podtrzymywała
wersję zmuszania Jej przez męża do prostytucji; a sprawa o zmuszanie nie została
zgłoszona do prokuratora, ponieważ m. inn. „D” zaszła w ciążę i w tym trudnym
dla Niej okresie nie chciała zajmować się sprawą z byłym już mężem. Więc po
przemyśleniu sprawy postanowiłem nie przyznawać się i niech sprawa znajdzie się
na wokadzie sądowej. Wtedy przed sądem stanie
były mąż, który zmuszał „D” do prostytucji, kochanek, czyli ja, który
wyciągnął „D” z burdelu i go zlikwidował oraz sama ofiara zmuszania, czyli „D”,
którą zamierzałem powołać na świadka. Tak też się stało. Nie przyznałem się do
nękania męża „D” i sprawa trafiła do sądu. Sprawa ciągnęła się ponad rok; w
międzyczasie w sądzie odbyło się 5 rozpraw. Pierwsza rozprawa odbyła się
dopiero w lutym 2009r., więc na razie temat sprawy sądowej nie będzie
kontynuowany a jedynie został zasygnalizowany.
Tak, więc „D” „skończyła” naszą znajomość w połowie
sierpnia 2008r.. Minęły prawie 3 miesiące w znośnym spokoju. Rozpoczęta sprawa
z mężem „D” specjalnie mnie nie absorbowała myślowo tak, więc pomału
dochodziłem do spokoju psychicznego. Praca, dom, ogród działały kojąco; wyciągały
mnie z piekła psychicznego, w którym się znalazłem. Nie powiem, że nie przychodziły
do mnie wspomnienia skurwysyństwa, które mnie dotknęło i czasami myślałem, że
to może wszystko była nieprawda, bo przecież w jednym 2,5 rocznym związku było
tyle kłamstw, oszustw, zdrad, prostytucji itp. Czas jednak goi rany…..
Pewnego październikowego dnia, gdy byłem w pracy
zadzwonił mój telefon komórkowy. Dzwoniła „D”. Po numerze poznałem, że to Ona. Serce
mi zadrżało. W jednej chwili przeleciał mi w myślach prawie cały film z całej naszej
znajomości. Odebrałem, ale gardło zacisnęło mi się i prawie nie mogłem mówić.
Zapytała czy możemy porozmawiać. Wykrztusiłem, że tak. Powiedziała, że 3 miesięczna
przerwa w naszej znajomości utwierdziła Ją w miłości do mnie, że w ciągu tego
okresu pisała do mnie setki sms-ów, które następnie kasowała, ponieważ nie
odważyła się ich wysłać. Chciałaby się ze mną spotkać, aby wszystko wyjaśnić i
poprosiła abym po pracy, jeśli mogę przyjechał do Niej. Cały czas się zastanawiałem,
co było powodem, że do mnie zadzwoniła. Czy w ogóle możliwym jest, aby mnie
kochała, a jeśli nie - to jest to kolejne kłamstwo; w jakim więc celu ponownie
nawiązała ze mną kontakt? Miałem wątpliwości czy dobrze robię jadąc do Niej i
czy te wszystkie oszustwa i skurwysyństwa nie wrócą. Gdy wszedłem do mieszkania
„D” rzuciła mi się na szyję, ja Ją objąłem i tak staliśmy w przedpokoju chyba z
dziesięć minut. Były też i łzy z obu stron.
Potem powoli zaczęliśmy się przyzwyczajać do wspólnej obecności. „D” opowiadała, że większość czasu z tych trzech miesięcy spędziła wraz z dzieckiem u swojej rodziny w „K”. Tam też zawiózł Ją i przywiózł z powrotem do Warszawy prezes Wacek. Nie wnikałem i nie dopytywałem się, jakie są Jej aktualne relacje z Wackiem. Wspominała, że w pierwszym okresie po porodzie to tylko On Jej pomagał. Nie dziwiłem się, przecież „był” ojcem Jej dziecka. Opowiadała, że przyjeżdżał, kąpał dziecko, robił zakupy, zastępował Ją w opiece, aby mogła wyjść z domu i na chwilę oderwać się od macierzyństwa. Ale jednak coś musiało być nie tak w układzie z Wackiem, że się do mnie odezwała. Sam jednak nie pytałem i czekałem na dalsze wyjaśnienia „D”. Suma summarum wylądowaliśmy w końcu w łóżku gdzie było „kochanie” z wielkim sikaniem ze strony „D” (patrz post squirt or squirting”). Wielkie sikanie to znaczy, że było Jej chyba bardzo dobrze. Wyznała, że bardzo mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Ja tego wszystkiego nie rozumiałem, ale pokornie czekałem na dalsze wyjaśnienia. Umówiliśmy się na następne spotkanie pojutrze. Następnego dnia dostałem od „D” wiadomość sms-em, że na najbliższym spotkaniu musi mnie o czymś ważnym poinformować; miała już być między nami tylko prawda. No to zacząłem się zastanawiać, o czym ważnym „D” chce mnie poinformować. Dalej nie mogłem zrozumieć tego układu; Wacek jest ojcem dziecka „D”, jest wolny (rozwiedziony), utrzymuje kontakt z „D”, pomaga „D” w opiece nad dzieckiem; dlaczego „D” się do mnie odezwała? Może Jej prostytucyjna i sadystyczno zwyrodnieniowa przeszłość nie pozwalała mu na zacieśnienie związku z „D” i podjęcie takich decyzji o zacieśnieniu tego związku, aby była tylko jego kobietą. Z drugiej strony czy kobieta o prostytucyjnej przeszłości może być już tylko z jednym mężczyzną; czy może być wierna tylko jednemu. Przecież to, co do mnie wypisywała, jak mnie bardzo kocha, jaki byłem Jej najdroższy i najcudowniejszy nie stanowiło dla Niej żadnej przeszkody, aby „rżnąć, dosłownie rżnąć się z innymi”. Zmysł prostytucyjny już w niej pozostał wraz z kurewskim charakterem. Moim zdaniem nie nastąpiła w „D” mimo przysiąg taka zmiana, aby mogła być komukolwiek wierna. Sama to komentowała, że nie miała nigdy żadnych obiekcji i wyrzutów sumienia ze „skoków w bok”, niezależnie, kto był u Jej boku: mąż, kochanek czy ukochany. Tak, więc coś musiało być, czego ja nie wiedziałem a o czym miałem się dowiedzieć. Wcześniej już też myślałem, że wcale nie jest pewne, że Wacek jest ojcem dziecka „D”. Może to oto chodziło? Im więcej na ten temat myślałem tym bardziej zwiększałem swoje przekonanie, że to jest właśnie „to”. Aby nie uleciały mi moje przemyślenia zapisałem sobie w notatniku telefonu – „Wacek nie jest ojcem dziecka „D”.
Potem powoli zaczęliśmy się przyzwyczajać do wspólnej obecności. „D” opowiadała, że większość czasu z tych trzech miesięcy spędziła wraz z dzieckiem u swojej rodziny w „K”. Tam też zawiózł Ją i przywiózł z powrotem do Warszawy prezes Wacek. Nie wnikałem i nie dopytywałem się, jakie są Jej aktualne relacje z Wackiem. Wspominała, że w pierwszym okresie po porodzie to tylko On Jej pomagał. Nie dziwiłem się, przecież „był” ojcem Jej dziecka. Opowiadała, że przyjeżdżał, kąpał dziecko, robił zakupy, zastępował Ją w opiece, aby mogła wyjść z domu i na chwilę oderwać się od macierzyństwa. Ale jednak coś musiało być nie tak w układzie z Wackiem, że się do mnie odezwała. Sam jednak nie pytałem i czekałem na dalsze wyjaśnienia „D”. Suma summarum wylądowaliśmy w końcu w łóżku gdzie było „kochanie” z wielkim sikaniem ze strony „D” (patrz post squirt or squirting”). Wielkie sikanie to znaczy, że było Jej chyba bardzo dobrze. Wyznała, że bardzo mnie kocha i nie wyobraża sobie życia beze mnie. Ja tego wszystkiego nie rozumiałem, ale pokornie czekałem na dalsze wyjaśnienia. Umówiliśmy się na następne spotkanie pojutrze. Następnego dnia dostałem od „D” wiadomość sms-em, że na najbliższym spotkaniu musi mnie o czymś ważnym poinformować; miała już być między nami tylko prawda. No to zacząłem się zastanawiać, o czym ważnym „D” chce mnie poinformować. Dalej nie mogłem zrozumieć tego układu; Wacek jest ojcem dziecka „D”, jest wolny (rozwiedziony), utrzymuje kontakt z „D”, pomaga „D” w opiece nad dzieckiem; dlaczego „D” się do mnie odezwała? Może Jej prostytucyjna i sadystyczno zwyrodnieniowa przeszłość nie pozwalała mu na zacieśnienie związku z „D” i podjęcie takich decyzji o zacieśnieniu tego związku, aby była tylko jego kobietą. Z drugiej strony czy kobieta o prostytucyjnej przeszłości może być już tylko z jednym mężczyzną; czy może być wierna tylko jednemu. Przecież to, co do mnie wypisywała, jak mnie bardzo kocha, jaki byłem Jej najdroższy i najcudowniejszy nie stanowiło dla Niej żadnej przeszkody, aby „rżnąć, dosłownie rżnąć się z innymi”. Zmysł prostytucyjny już w niej pozostał wraz z kurewskim charakterem. Moim zdaniem nie nastąpiła w „D” mimo przysiąg taka zmiana, aby mogła być komukolwiek wierna. Sama to komentowała, że nie miała nigdy żadnych obiekcji i wyrzutów sumienia ze „skoków w bok”, niezależnie, kto był u Jej boku: mąż, kochanek czy ukochany. Tak, więc coś musiało być, czego ja nie wiedziałem a o czym miałem się dowiedzieć. Wcześniej już też myślałem, że wcale nie jest pewne, że Wacek jest ojcem dziecka „D”. Może to oto chodziło? Im więcej na ten temat myślałem tym bardziej zwiększałem swoje przekonanie, że to jest właśnie „to”. Aby nie uleciały mi moje przemyślenia zapisałem sobie w notatniku telefonu – „Wacek nie jest ojcem dziecka „D”.
Tak jak było ustalone spotkałem się z „D”. Oczywiście
znowu po paru minutach znaleźliśmy się w łóżku. Jej dziecko leżało w łóżeczku,
(które ja wcześniej kupiłem w ramach całej wyprawki dla „mojego” dziecka!!!) w
tym samym pokoju. „D” usiadła na mnie – „na jeźdźca” i zaczęła co chwilę cmokając,
z zażenowania mówić – „miałam ci powiedzieć coś ważnego”. Widać było, że jest
zdenerwowana. Rękoma cały czas poprawiała i układała pościel. W końcu wycedziła
- „Wacek nie jest ojcem dziecka”! Czyli było tak jak się domyślałem, kolejne kurestwo,
którego nie dało się już dalej ukrywać wypłynęło na wierzch. Wziąłem wtedy swój
telefon i pokazałem ”D” to, co zanotowałem wcześniej w notatniku, czyli - „Wacek nie jest ojcem
dziecka”. „D” tylko pokiwała głową. No to powiedz mi Moja Ukochana „D” coś o
kolejnym tatusiu Twojego dziecka – rzekłem. Zaczęła się kolejna opowieść „D”, w
której pewnie było więcej kłamstwa niż prawdy. Wróciła do września 2007r.; ja
wtedy wyjechałem na wczasy do Egiptu. „D” mówi, że czuła się opuszczona i
oszukana przeze mnie (pojechałem do Egiptu z żoną) i była w dołku psychicznym.
Poszła do sklepu i chciała kupić sobie jakiś alkohol, aby upić się z rozpaczy.
Tu przypominam, że przed moim wyjazdem do Egiptu „D” nie chciała już się ze mną
spotykać i dla tego między innymi pojechałem na wczasy – to była moja ucieczka
od mojej Największej Miłości. Więc chyba nie mój wyjazd był powodem rozpaczy
„D”. Ja wyjechałem i już Jej nie przeszkadzałem. Miała swoje mieszkanie, miała pracę,
której beze mnie by nie dostała, była wolna i samodzielna, bez zobowiązań,
znowu mogła wybierać miedzy facetami.
Stała, więc „D” przed regałami z alkoholem w sklepie i
się zastanawiała, który ma kupić, aby upić się z „rozpaczy”. Wtedy jak mówiła
stanął obok niej jakiś mężczyzna i powiedział – może ja Pani coś doradzę. No i
właśnie tak doradził mojej Ukochanej „D”, że w niedługim czasie po prostu Ją
przepierdolił parę razy. Jak to było na prawdę to tylko oni wiedzą. W tym
okresie „D” pieprzyła się już, (o czym ja nie wiedziałem) z prezesem Wackiem,
którego poznała parę miesięcy wcześniej z Jej ogłoszenia na randkach portalu
znajomi.pl gdzie ogłaszała się, jako thruesaphire ("rzeczywiście" była „prawdziwym
szafirem”). Jak powiedziała, facet, który stanął koło niej przedstawił się Jej
jako Jan Kowalski. Nazwałem go panem Incognito, ponieważ okazało się, że Jan
Kowalski nie istniał. Gdy wróciłem z Egiptu, 2 października – wtorek znalazłem
się z „D” w łóżku; w piątek natomiast w łóżku była z Incognito a w sobotę z
Wackiem; czy to byli już wszyscy, tylko Ona o tym wie. Tak wiec spermy się tak
wymieszały, że Moja ukochana „D” nie mogła jednoznacznie stwierdzić, kto jest
sprawcą Jej ciąży. Tak czy inaczej byłem znowu z „D” a Ona mówiła, że nadal
jestem Jej Największą Miłością i beze mnie nie może żyć. Ja już wtedy chyba
wyciągnąłem trochę wniosków z przebiegu związku z „D”, znałem Jej metody
oszustw, wiedziałem, co potrafi, przewidywałem możliwość, że każde Jej słowo w
dziewięćdziesięciu paru procentach może być kłamstwem. Aby z kopytami nie
wskakiwać w Jej życie po prawie trzymiesięcznej przerwie delikatnie dalej
dopytywałem się o aktualny Jej status w stosunku do innych mężczyzn. Tak, więc ponownie
zapytałem o prezesa Wacka. Okazało się, że przyjeżdża dwa razy w tygodniu do
„D”; przywozi Jej zaprowiantowanie, pomaga w opiece nad dzieckiem. Powiedziała,
że jest to kontakt koleżeński a nie kochanków. Ponadto Wacek bardzo „pokochał” dziecko,
którego miał być ojcem, ale nim nie został i przyjeżdżał się z nim zobaczyć i
zrealizować do końca swoje niespełnione uczucia ojcowskie. Trochę to dziwnie
wyglądało bo miał już przecież dwoje dzieci i byłem święcie przekonany, że to kolejna bajka ze strony „D”. Czy
chciała teraz grać na „dwóch fortepianach” na raz, jak to nazywałem? Dalej spytałem,
co z ojcem dziecka? Czy już go powiadomiła o „szczęściu”, które go spotkało? Okazało
się, że nie jest za bardzo pewna czy facet nazywa się Jan Kowalski, ponieważ
był bardzo tajemniczy odnośnie swoich danych personalnych; „D” wie tylko, w
którym budynku ma mieszkanie, ale nie pamięta dokładnie, na którym piętrze i
pod jakim numerem. Ponad to znała jego numer telefonu, na który się z nim
kontaktowała oraz markę samochodu, którym przywoził Ją do swojego mieszkania na
„dupczenie”. Natomiast zwróciła uwagę, że facet, mimo że podawał się za „Jana” to
inni zwracali się do niego w innym imieniu. W związku z tym, że prawie trzy
miesiące była u swojej rodziny poza Warszawą nie miała czasu zająć się sprawą
nowego „ojcostwa”. Na tamten moment
dziecko nosiło nazwisko po „D”, czyli nazwisko Jej byłego męża (po rozwodzie
nie zmieniła nazwiska). Ciekaw jestem,
jakie imię ojca podała do aktu urodzenia. Gdy ojciec dziecka jest nieznany to,
jako nazwisko ojca wpisywane jest aktualne nazwisko matki, a imię ojca do
wpisania podaje matka. Niestety nie wiem, co podała i jakie imię ojca zostało
wpisane do aktu urodzenie. W każdym razie na pierwszy rzut oka patrząc na akt
urodzenia mogło się wydawać, że ojcem dziecka jest były mąż „D”, bo nosi jego
nazwisko. Jak się potem okazało pomimo rozwodu i „zmuszania” Jej do
prostytucji, była z mężem w doskonałych stosunkach i w stałym kontakcie. A więc
przy Jej oszustwach nie można wykluczyć, że ojcem dziecka mógł być były mąż. Wtedy
by się może okazało, że razem stanowili „gang Olsena” (jak z filmu) i chcieli na tej
ciąży koniecznie kogoś „ugotować”. Z „D” wszystko było możliwe!.
W okresie tych trzech miesięcy przerwy w mojej
znajomości z „D” pewnego dnia spotkałem znajomego z firmy, w której „D”
pracowała. Poinformował mnie, że w firmie już wiedzą o „wspaniałej przeszłości „D””
i przypuszcza, że gdy „D” wróci do pracy po urlopie macierzyńskim to firma się
z nią rozstanie. Niestety taka jest rzeczywistość. Jak może pracować w poważnej
firmie osoba, o której koleżanki, koledzy i przełożeni wiedzą, że była
prostytutką? Układ nie możliwy do zrealizowania. Z taką przeszłością można być
jedynie burdelmamą w burdelu. Jeśli osoba z taką przeszłością chce zaistnieć w
normalnej społeczności to musi wszystko robić, aby jej przeszłość nie wypłynęła
do wiadomości osób, z którymi współpracuje. „D” swoją prostytucją bardzo
dotknęła parę osób i gdzieś informacja wypłynęła i dotarła do Jej firmy. Tego
można było się spodziewać. Ile to osób, tłumy wielbicieli Pani Wizytator były zszokowane,
gdy Bogini fetyszu, do której wzdychali okazała się zwykła prostytutką, którą
każdy mógł mieć w „full opcji” i to jeszcze w szpagacie, gdy się do Niej tylko dodzwonił i miał 300 zł.
A jaki zainteresowanie wtedy wzbudzała można stwierdzić przez ocenę ilości
wejść na Jej ogłoszenie prostytucyjne. Na sexatlas-ie na Jej ogłoszenie w ciągu
dwóch miesięcy prostytucji miała ponad 99 tysięcy wejść. Dla
porównania na blog „Pokochałem Diabła”, który piszę od trzech lat było tylko 23
tysiące wejść. Tak więc takiego rozwoju sytuacji można było się spodziewać; ktoś nie wytrzymał i przekazał wiadomość.
Ale żyć trzeba, szczególnie jeśli ma się do tego nowo narodzone dziecko. Sytuacja "D" jednak była nie do pozazdroszczenia; brak ojca dziecka, który by stanął u Jej boku, przyszłe kłopoty w pracy (a to sprawa bytu po urlopie macierzyńskim), o czym wcześniej nie wiedziała, ale się ode mnie dowiedziała. Ale im się wcześniej o kłopotach się wie, tym lepiej na ich nadejście można się przygotować. „D” była sama w Warszawie, reszta rodziny była daleko, daleko i w niezbyt bliskich kontaktach; szczególnie matka która najczęściej w takich sytuacjach pomaga. Mimo, że byłem przez "D" zdradzany wiele razy i oszukiwany bez przerwy to bardzo Jej współczułem. Chciałem Jej ponownie pomóc, jeśli by tylko chciała tego ode mnie. Po paru spotkaniach miłość moja do Niej wróciła ze zdwojoną siłą jak wynurzajaca się wyspa z morza po erupcji wulkanu i trzęsieniu ziemi. Uzgodniliśmy, że dalej będziemy z sobą z jednym warunkiem – koniec z kłamstwami, ma być już tylko prawda nawet ta najgorsza, bo szczerze mówiąc, co mogło być jeszcze gorszego po tym, co przeszedłem w tym związku, chyba tylko to, że mógłbym zostać zamordowany!!! Wszystko inne już przeżyłem.
Ale żyć trzeba, szczególnie jeśli ma się do tego nowo narodzone dziecko. Sytuacja "D" jednak była nie do pozazdroszczenia; brak ojca dziecka, który by stanął u Jej boku, przyszłe kłopoty w pracy (a to sprawa bytu po urlopie macierzyńskim), o czym wcześniej nie wiedziała, ale się ode mnie dowiedziała. Ale im się wcześniej o kłopotach się wie, tym lepiej na ich nadejście można się przygotować. „D” była sama w Warszawie, reszta rodziny była daleko, daleko i w niezbyt bliskich kontaktach; szczególnie matka która najczęściej w takich sytuacjach pomaga. Mimo, że byłem przez "D" zdradzany wiele razy i oszukiwany bez przerwy to bardzo Jej współczułem. Chciałem Jej ponownie pomóc, jeśli by tylko chciała tego ode mnie. Po paru spotkaniach miłość moja do Niej wróciła ze zdwojoną siłą jak wynurzajaca się wyspa z morza po erupcji wulkanu i trzęsieniu ziemi. Uzgodniliśmy, że dalej będziemy z sobą z jednym warunkiem – koniec z kłamstwami, ma być już tylko prawda nawet ta najgorsza, bo szczerze mówiąc, co mogło być jeszcze gorszego po tym, co przeszedłem w tym związku, chyba tylko to, że mógłbym zostać zamordowany!!! Wszystko inne już przeżyłem.
„D” była wtedy na urlopie macierzyńskim, który miał
trwać do końca roku. Postanowiłem, że muszę Jej pomóc uporządkować Jej
sytuację. A więc:
1. ustalić dane personalne pana Incognito a potem
wystąpić o ustalenie ojcostwa i alimenty;
2. stworzyć Jej warunki aby zakończyła studia podyplomowe
(które Jej pomogłem wybrać i razem z nią uczyłem się do egzaminów);
3. rozpocząć przygotowania do egzaminu państwowego
dającego wspaniały zawód (zaufania publicznego!!!) - aby nie musiała martwić się
o swoją przyszłość i byt oraz mieć bardzo duże szanse na zatrudnienie (wykluczyć
ponowną prostytucję ze względów bytowych);
4. załatwić pomoc do dziecka – aby realizować powyższe
zamierzenia nie mogła 24 godziny na dobę zajmować się tylko dzieckiem; ktoś
musiał Jej w tym pomóc.
I z takimi celami na najbliższą przyszłość w imię
wielkiej miłości do „D” zacząłem działać.
C.D.N.
Zapowiada sie ciekawie.
OdpowiedzUsuńSledze tego bloga bo osobiscie znam ta pania...
No to być może mogę napisać " Witaj Szwagrze". Miałem nadzieję, że ciekawie to było przez 43 odcinki blooga. A tu się okazuje, że dopiero zapowiada sie ciekawie? Paweł
OdpowiedzUsuńMnie też ciekawi ta story, a ściślej jej zakończenie.
OdpowiedzUsuńZdaje się, że już jest blisko, ale pewno przyjdzie jeszcze poczekać.Panie Pawle "ukochana"wyszła z prostytucji, czy dorabia? Mówi się, że wejść w to nie jest łatwo, ale wyjść jeszcze trudniej.
Lepiej by się to czytało, jakby przerwy między odcinkami były krótsze. Czekamy Panie Pawle.
OdpowiedzUsuń